W wyścigu do fotela eurodeputowanego posła na Sejm Tomasza Latosa prześcignął Richard Henry Czarnecki. Nasz rodzimy parlamentarzysta twierdzi jednak, że również odniósł małe zwycięstwo:
- W wyborach do Parlamentu Europejskiego pełniłem jedynie rolę pomocniczą - mówi Latos. - Biorąc jednak pod uwagę fakt, że ograniczyłem kampanię wyborczą do Bydgoszczy, odczuwam satysfakcję.
Bydgoszcz go zmobilizowała
A skąd ten dobry nastrój posła? Przypomnijmy, że w niedzielę w całym regionie zagłosowało na niego około 9700 wyborców.
- Znakomita większość głosów, które oddano na mnie, pochodzi właśnie od bydgoszczan - dodaje poseł Latos. - W końcu zaufało mi grubo ponad dziewięć tysięcy mieszkańców Bydgoszczy, co dało mi pierwsze miejsce na liście wyborczej PiS-u w tym mieście. To prawda, nie dostałem się do europarlamentu, ale zaufanie, którym mnie obdarzono, to doping do dalszej wytężonej pracy.
Poseł Latos podkreśla, że start w następnych eurowyborach nie jest dla niego priorytetem: - Pięć lat to szmat czasu. Teraz skupię się jeszcze bardziej na wytężonej pracy w Sejmie. Nie ukrywam też, że za dwa lata wystartuję ponownie - tym razem w wyborach do naszego parlamentu. Jeszcze raz jednak dziękuję wszystkim, którzy oddali na mnie swoje głosy.
Na podium, ale poza wyścigiem
W fotelu europosła nie zasiądzie też Anna Mackiewicz, radna miasta, która startowała w niedzielę z listy komitetu wyborczego SLD-UP. Uplasowała się na solidnym trzecim miejscu, tuż za Januszem Zemke i Stanisławem Pawlakiem.
Wczoraj nie udało nam się skontaktować z radną i poprosić o powyborczy komentarz. Ostatni raz dzwoniliśmy do niej po godzinie 19.
Bezpłatny czas antenowy
Na bydgoskim podwórku pojawił się też czarny koń polityki. Paweł Skutecki, który kandydował z ostatniego miejsca na liście Unii Polityki Realnej nie pojedzie do Brukseli w charakterze deputowanego. Uzyskał jednak łącznie 228 głosów, a tym samym wyprzedził m.in. swoich kolegów Adama Piekuta, Teresę Woźniak i Macieja Biedrzyńskiego.
- To moje pierwsze zetknięcie z wyborami w roli uczestnika - komentuje Skutecki. - Miło, że te osoby mi zaufały. Mam jednak dystans do wyborów. Zresztą podobnie jak i moi koledzy z UPR. Przedwyborcza kampania to dla nas przede wszystkim okazja do skorzystania z bezpłatnego czasu antenowego na reklamę idei wolnego rynku.