Piszę w związku z listem, który ukazał się w rubryce "Nie jesteś sam(a)" w dniu 17 stycznia 2003 roku. Tak akurat się składa, że znam tego Pana dobrze. Opisuje on same złe strony swej rodziny, dzieci i żony. Ale niech najpierw raczy napisać - dlaczego wszyscy w domu są dla niego wrogami!
Nie wspomniał o awanturze, jaką wszczął w domu, głównie z córką, która w obronie własnej wezwała funkcjonariuszy policji, a oni wzięli go do aresztu. Musiał być winny, bo moim zdaniem, policja ludzi niewinnych nie karze. Znam także córkę, matkę dwóch wspaniałych dzieci. Wspólnie z mężem "ciągną" do celu, do czegoś, czego im brakuje. Obydwoje pracują i ulepszają dom, a ich wspaniały ojciec twierdzi, że robią luksusy.
Niech Pani pomyśli, on jako ojciec powinien być zadowolony, że każde z nich ułożyło sobie życie, ciągną, dorabiają się. On, najpierw w jakimś stopniu im pomaga, a później robi wymówki. To samo wobec żony. Ale jego żona pomaga dzieciom we wszystkim; z wyjątkiem finansów, bo jej szanowny mąż, jak pisze, zaczął jej wydzielać pieniądze.
Proszę wydrukować ten list, gdyż wiem, że on to na pewno przeczyta. Niech trochę zastanowi się, co i jak sam robi, jakie ma wady. - KTOŚ ZNAJOMY.
Oczywiście, anonimowy charakter naszej rubryki i pewna powtarzalność jednostkowych losów ludzkich stwarza możliwość, że czyjaś historia wyda nam się bliska, albo nawet konkretnie "nasza". I trochę o to chodzi w snuciu refleksji o życiu. Mamy jakieś doświadczenie, jakieś przekonania i poglądy na każdy temat. Wyrabiamy sobie zdanie o jakiejś sytuacji i jesteśmy przekonani, że mamy rację. Pytanie - czy zawsze? Zwłaszcza, gdy poglądy te dotyczą znajomych, sąsiadów, innych ludzi. Nasza "racja" niekoniecznie musi być trafiona.
Redagując rubrykę "Nie jesteś sam(a)" mamy nadzieję, że pokazuje ona również inną stronę, inną "rację", inny punkt widzenia.
W terapii rodzin najczęściej mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją. Rację ma i jedna, i druga strona, najczęściej będące w konflikcie. Rzecz w tym, żeby się wsłuchać w rację każdej ze stron i spróbować ją zrozumieć. W ten sposób - zbliżyć stanowiska. W poradnictwie, zwłaszcza gazetowym, mamy najczęściej jedną wersję. Staramy się wierzyć, że prawdziwą. Staramy się nie oceniać, nie interpretować, staramy się zrozumieć. Jest to jedyna forma odpowiedzi, gdy nie znamy do końca realiów. Rozumieć Czytelnika, który do nas napisał. W tym przypadku ojca, który chciał wyrazić swój żal.
Nie jesteś sam(a)
Joanna Zeter, psycholog