Mam 23 lata i problem, który na pewno wpędzi mnie do grobu, jeśli się z nim nie uporam.
Od kiedy pamiętam, rodzice mieli mnie za nic; zresztą nie tylko mnie, ale również moich braci. Byłem całe życie dołowany, wszystko, co robiłem, w ich oczach było złe. Byłem na kilku wizytach u psychiatry. Stwierdził zaburzenia osobowości. Dostałem tabletki, które nie przyniosły efektu, mimo kilku miesięcy stosowania. Ale nie jest to głównym problemem. Mam obsesję na punkcie swojego wyglądu, a mianowicie - swoich pleców. Przez całe życie byłem przekonany, że jestem zbudowany jak każdy zdrowy człowiek. Parę lat temu zauważyłem, że strasznie się garbię. Jest to widoczne, nawet, gdy mam na sobie ubranie. Mój świat się zawalił. Czuję się jak szmata, jakaś poczwara. Bez przerwy myślę o tym garbie, ciągle porównuję się z innymi. W ciągu tych ostatnich lat ciągle myślę o samobójstwie. Codziennie proszę Boga o to, by pozwolił mi umrzeć. Od dwóch lat chodzę z dziewczyną, która o moich problemach nic nie wie. Zależy mi na niej, ale przez to moje kalectwo zaczynam powoli odrzucać wszystko. Najgorsze jest to poczucie bezradności i wstydu.
Chciałbym się dowiedzieć, czy taką wadę postawy można naprawić w tym wieku? Proszę nie pisać, że powinienem się z tym pogodzić, bo próbowałem już na różne sposoby. Myślę o operacji, ale nie wiem, czy to jest możliwe i gdzie się zgłosić? Proszę napisać, czy mogę operacyjnie usunąć tego guza i do jakiego lekarza powinienem się zgłosić. Sprawa życia i śmierci. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam. Brak mi sił.
KONAR
Oczywiście, może Pan skonsultować swoje niepokoje u jakiegoś specjalisty. Może Pan udać się do ortopedy lub rehabilitanta ruchu, który dokładnie obejrzy Pana plecy i pokieruje dalszym działaniem. Być może będzie potrzebna operacja, być może wystarczą odpowiednie ćwiczenia, a być może - nic nie trzeba będzie robić. Być może taka właśnie jest Pana budowa, taka "uroda" Pana postawy. Wtedy, nie pozostanie Panu naprawdę nic innego, jak zaakceptować i pogodzić się, z takim tylko, życiowym defektem. I ucieszyć się - młodością, dziewczyną, tym wszystkim co dostał Pan od losu.
Mam nadzieję, że zdanie, które wyrwało się Panu, iż "Codziennie proszę Boga, by pozwolił mi umrzeć" nie jest oparte na faktach, że wyrwało się Panu spod pióra i kontroli. Jeśli nie, jeśli naprawdę myśli Pan to, co napisał, to proponuję wyjechać na kilka dni do Konstancina, do szpitala i sanatorium pod Poznaniem, gdzie leczą się ludzie z poważnymi urazami kręgosłupa, ludzie którzy nigdy nie chodzili, ludzie na wózkach i zupełnie leżący. Oni bardzo chcą żyć! I bardzo walczą o każdy samodzielny ruch! Od nich naprawdę można nauczyć się radości życia. Prosty to mechanizm, ale działa! Sprawdzony!
Obsesji na punkcie swojego wyglądu nie wyleczy Pan tabletkami. Konieczne jest szersze spojrzenie poza siebie, poza swoją osobę i swoje braki. Konieczny jest dystans i kontrola swoich zachowań. Natrętne myśli, które przestanie Pan kontrolować, które będą miały wpływ na Pana tak duży, że nic poza tym nie będzie ważne, takie myśli leczy się u lekarzy psychiatrów i neurologów. Zmiana leków, dodatkowa pomoc psychologa. Nawet wtedy możliwa jest pomoc i wyleczenie.
Przede wszystkim warto jednak sprawdzić, czy ma Pan jeszcze wpływ na swoje psychiczne funkcjonowanie. Czy może Pan budować, czy tylko niszczyć swoje życie.
Nie jesteś sam(a)
Joanna Zeter, psycholog