MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie jesteś sam(a)

Joanna Zeter, psycholog

     Chciałbym się odnieść do listu pani Any z dnia 27.06.2003 r. Czytając go myślałem, że krew mnie zaleje! Tak się zdenerwowałem, że musiałem napisać kilka słów z prośbą, żeby dopisywać do takich listów "dla ludzi o mocnych nerwach".
     Mam 27 lat i do tej pory nie założyłem jeszcze rodziny, gdyż mnie na to jeszcze nie stać. Moi rodzice nauczyli mnie odpowiedzialności. To nie córka pani Any jest głupia, ale sama pani Ana. Jak można trzymać żonatego faceta pod swoim dachem (już nie wspomnę, że zostawił swoją rodzinę, a to też nie mieści się w moich ramach). Moja porada dla pani Any jest prosta - wygnać drania na "zbity pysk", a jak córeczka chce i tak sobie układa życie, to bardzo proszę, niech z nim idzie. Jedno dziecko - rozumiem. Młoda dziewczyna, dała się zbajerować starszemu gościowi; pewnie to jej pierwszy facet. Drugie dziecko, to już nawet bez uświadamiania się wie, że bocian dzieci nie przynosi ani nie ma ich w kapuście. Jaka jest odpowiedzialność za życie drugiego człowieka? Mieć dzieci jest prosto, ale je wychować i zapewnić godny byt, dać wykształcenie. Chyba, że się patrzy: dużo dzieci = duży zasiłek = jakoś będzie się żyło.
     Na list mam lekarstwo od wieków sprawdzone: Najpierw mamie Any 10 pasów, że tak córkę wychowała, potem 20 pasów córce za oglądanie się za żonatym facetem, drugie 20 za pyskowanie chorej matce, dzięki której żyje i jeszcze 20 na przyszłość, żeby pamiętała. Temu "panu "- draniowi, to już nie powiem, co bym zrobił, bo to by było dla niego bardzo przykre i dzieci już by nie mógł mieć.
     Pani Ana niech nastawi sobie budzik, żeby wreszcie się obudzić (Ana - wstawaj!) Nie można przez całe życie prowadzić dzieci za rączkę, bo przez swoją miłość wyrządza im się jeszcze większą krzywdę. Tacy ludzie nie myślą o życiu, problemach z nim związanych, dostają wszystko na tacy i myślą, że tak będzie zawsze, więc po co się wysilać. Szkoda jest mi tylko dzieci z rozbitych rodzin, bo to, co przeżywają i czego doświadczają nie jest ich winą.
- MARIUSZ.

     List Any wywołał dużo emocji. Jej historia poruszyła Czytelników, a Pana zmobilizowała do napisania własnej odpowiedzi. Albo raczej - własnej oceny; bardzo krytycznej, zdecydowanej, jednoznacznie negatywnej.
     Ocena stosunków międzyludzkich, zwłaszcza rodzinnych, zwłaszcza między najbliższymi, ocena jest najmniej oczekiwaną reakcją na przedstawiane problemy. Nikt nie chce być oceniany. Nikt nie lubi być oceniany. Ocena, tak naprawdę, niczego nie zmienia.
     Ludzie chcą by ich rozumieć! Mam świadomość, że trudno zrozumieć postępowanie pani Any. Dałam temu wyraz w swej poprzedniej odpowiedzi i zasadniczo - zgadzam się z Panem. Myślę tylko, że życie bywa czasem bardziej skomplikowane i recepty nie są tak proste. Matkom trudno obrazić się na swoje dziecko. Niektóre nigdy tego nie zrobią. Matki bywają niekonsekwentne. I na tym polega ich wyjątkowość. Pana recepta jest logiczna, prosta i bardzo konsekwentna. Męska, dojrzała. Budzi nadzieję. Budzi nadzieję na dojrzalsze związki, na stabilne rodziny, na wzrost kultury i taktu między najbliższymi. Dziękuję za ten list i życzę dużo spełnionej miłości w życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska