Zwracam się do Was z prośbą, która mnie zamartwia od dłuższego czasu. Problemem jest moja mama, bo głównie o nią chodzi i to ona potrzebuje pomocy. A wszystko wygląda tak.
Mieszka z ojcem. Oboje są w starszym wieku. Mają po 71 lat. Mama jest bardzo schorowaną osobą. Sama nie może nic już zrobić. Potrzebuje pomocy. My, to znaczy dzieci (jest nas szóstka - pięć córek i jeden syn) pozakładaliśmy rodziny i wszyscy "wyfrunęli" z gniazda. Mieszkamy daleko. Gdyby ojciec był człowiekiem zgodnym, może ktoś by mieszkał z nimi, a tak - nie ma żadnej nadziei. Mama, właśnie przez to, że ojciec jest konfliktowy, musi cierpieć. Piszę ten list sama od siebie; mama nic nie wie i pewnie by nie chciała, żeby ktoś o tym wiedział. Całe życie znosiła wszelkie udręki, pijaństwo, bicie i upokorzenia. Nigdy się nie skarżyła. Uważała, że tak musi być. Jest osobą bardzo religijną, jest za słabą, żeby z nim walczyć. A ojciec jest złym człowiekiem, wszystko robi jej na złość. Doszło nawet do tego, że kiedy ma dobry humor to uszykuje jej pożywienie, a kiedy nie - to ona nic nie je! Wszystkie dzieci wiedzą o tym, mamy telefony, ale nic nie możemy zrobić. Jak bym zadzwoniła do mamy, to ona się nie poskarży, bo się go boi. (...)
Kiedy byłyśmy małymi dziećmi nie mogliśmy nic zrobić, ale teraz - proszę o pomoc. Może można by załatwić jakąś opiekunkę, co przychodziłaby robić wszystko? Jeszcze jedno chcę zaznaczyć, że mama nie ma emerytury, a ojciec ma i twierdzi, że skoro nie pracowała, to nie będzie jej teraz żywił. Teraz, kiedy jest chora, musi go prosić o pieniądze na lekarstwa, a on jej ciągle wymawia. Problem dotyczy jeszcze domu. On twierdzi, że dom, który pobudował, należy do niego, a mama, przecież razem z nim, pomagała przy budowie. On żadnemu z dzieci nie chce zapisać, woli obcemu. Chcę właśnie wiedzieć, jak to jest, skoro są małżeństwem, to mamie się należy połowa? Gdzie się udać i jak to załatwić?
Ja też nie mam warunków najlepszych, żeby wziąć mamę do siebie. W tych czasach każdemu trudno, ale gdy jest miłość i zgoda łatwiej się wszystko znosi.
Gdyby tak mama miała połowę emerytury (a może idzie to jakoś załatwić?) Tak dalej żyć nie może kobieta, która całe życie pracowała przy dzieciach; wychowała je dobrze. Nie zasłużyła sobie na taką starość i takie traktowanie! (...) - MARIOLA.
Nikt nie zasługuje na taką starość i bez wątpienia należy coś zrobić, żeby mamie pomóc i zapewnić godne chorowanie. Oczywiście, prawo rodzinne reguluje takie problemy i nakłada obowiązek alimentowania, zarówno na męża jak i na dorosłe dzieci. Mam wrażenie, że Pani ojciec, mimo trudnego charakteru, stara się dbać o dom i pokrywa wszelkie koszta jego utrzymania. Jest nerwowy, bo zdany tylko na siebie. Myślę, że najlepszą formą pomocy byłoby dobrowolne zobowiązanie się wszystkich dzieci do systematycznego finansowania utrzymania mamy. Jest was sześciu, więc nawet 50 zł miesięcznie dawałoby mamie stałe 300 zł, które być może starczyłyby na leki. Opiekę również należałoby podzielić. Przyjazd na dzień lub dwa co 6 tygodni każdego dziecka dawałoby mamie poczucie bezpieczeństwa, zadbania i czystości. A ojcu - poczucie wsparcia i zrozumienia. Bo jemu też jest trudno. Ma 71 lat, leżącą żonę i jedną emeryturę. Ma prawo bywać rozgoryczony, zwłaszcza, że całe życie przyzwyczajony był do pracy, oddania i pomocy żony.
W dobrej atmosferze łatwiej ustalić inne sprawy, choćby prawa mamy do współwłasności majątkowej czy opieki w środku tygodnia. Gdy rodzice są starsi i schorowani, nie można im pamiętać błędów. Trzeba wybaczyć i pomóc - tak pewnie chciała wychować was mama. Pozdrawiam i serdecznie życzę rozwiązania tego rodzinnego dylematu.
Nie jesteś sam(a)
Joanna Zeter, psycholog