https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie jesteś sam(a)

Joanna Zeter, psycholog

     Jestem młodym studentem, o przeciętnych zaletach i wadach. Rozwijam się intelektualnie i duchowo, sprzyja mi trochę szczęścia, mam określone cele i widzę sens tego działania. Szkoda, że nie we wszystkich sprawach układa mi się tak dobrze, jak w życiu zawodowym; nie musiałbym pisać tego listu.
     Mam wiele kłopotów w życiu prywatnym. W powszechnej ocenie, dokonanej przez osoby znające mnie, jestem przystojnym, bardzo kontaktowym mężczyzną, duszą towarzystwa. Nie mam kłopotów z nawiązaniem znajomości. Wszelkie kontakty z kobietami zapowiadają się bardzo pozytywnie. Zawsze ten sam scenariusz - piękna i inteligentna kobieta, a ja nie potrafię się zakochać. Kobieta chce, abyśmy lepiej się poznali, podejmuję próbę, ona czeka, a ja nic nie czuję. To straszne! Bywały sytuacje przeciwne; ja zakochuję się w kobiecie, a ona tego nie odwzajemnia. Naprawdę, kocham ludzi, ale z każdym dniem tracę wiarę, że potencjalna kobieta może być ze mną. Zawsze jest jakaś przyczyna, jakiś brak, przede wszystkim miłości, obawiam się, że ta przyczyna nie istnieje we mnie czy kobiecie. Ona jest gdzieś poza. Mam tu na myśli wymiar duchowy, ale nie chcę zagłębiać się w sprawy religii, wiary.
     W przeszłości byłem z kobietą, którą bardzo kochałem, ale postąpiłem wobec niej nie fair. Jeden raz w życiu postąpiłem wbrew sobie i ogólnym zasadom etycznym. Opuściłem kobietę, którą kochałem i która odwzajemniała moje uczucie. Dla niej byłem szczery, prawdziwy, dla niej chciałem żyć. Odchodząc od niej też myślałem, że robię to dla nas, żebyśmy, po pewnym czasie mogli znowu być razem. Oszukałem samego siebie. Myślałem i głęboko w to wierzyłem, że mogę stłumić w sobie miłość. Moja sympatia bardzo prosiła, miała konkretne plany, wierzyła, że możemy być razem. Pamiętam jak płakaliśmy. Chcieliśmy być razem, ale jakaś siła, której nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć, opanowała moje działanie.
     Kobieta, którą kocham jest studentką. Przez ostatnie miesiące mam z nią bardzo ograniczony kontakt. Podejrzewam, że nie domyśla się, co do niej czuję. Nie jest związana z żadnym partnerem. Rozważam możliwość, aby odkryć swoje uczucia i podjąć starania, ale wstydzę się, szczególnie przeszłości. Obawiam się, że jej rodzina też nie jest przychylna mojej osobie.
     Chciałbym poradzić się głosu niezależnego w tej sprawie, posiadającego przygotowanie metodyczne i doświadczenie życiowe. Co powinienem zrobić z tą miłością, która żyje we mnie od lat?
- CZYTELNIK.

     Pana list publikujemy w całości, bez jakichkolwiek zmian czy skrótów. Mamy nadzieję, że czytając go raz jeszcze znajdzie Pan odpowiedź na swoje pytania; sam, bez głosu posiadającego "przygotowanie metodyczne i doświadczenie życiowe". Sam, bo Pana list zawiera i problem i odpowiedź. Odpowiedź jest oczywista i prosta. Myśląc ponad miarę skomplikował Pan swoje życie emocjonalne i to stało się główną przyczyną problemów osobistych - szuka Pan czegoś, co Pan już znalazł. Trudności w utrzymaniu trwałych kontaktów z kobietami, które zgłasza Pan w pierwszej części listu, wyjaśnia jego druga część. Pisze Pan o ciągle żywym uczuciu do swej dawnej sympatii. Pan ciągle kocha! Po co szukać nowej miłości, gdy dawna ciągle nie wygasła? Pan ma w sobie miłość, prawdziwą i autentyczną. Po co komplikować dalej swoje przeżywanie?
     To oczywiste, że powinien Pan wyznać swoje uczucie dziewczynie. Pójść do niej otwarty i szczery. Przyznać się do błędów, pomyłek; przyznać się i prosić o wybaczenie.
     Gdy czyta się Pana list, rozwiązanie wydaje się bardzo proste. Szczerze życzę, by było takie naprawdę.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska