Zwracam się z problemem, który dotyczy zapewne większej grupy ludzi. Jestem osobą, która została wychowana na zasadach: uczciwości, sprawiedliwości, dokładności, szacunku do drugiego człowieka i jeszcze wielu pozytywnych cechach, które w obecnych czasach są raczej zawadą. Dlaczego tak to określam? Bo z tym właśnie wiąże się mój problem. Niestety, coraz częściej zdarza mi się "gubić" w obecnych czasach. Mam do wychowania dzieci, ale jako dorosła osoba nie potrafię oceniać ich zachowania, podpowiadać, jak powinny się zachowywać w danej sytuacji. (...) Zbyt często zdarza mi się rozważać sens życia, oceniać to co było i myśleć nad przyszłością. Po tragedii rodzinnej, która mnie spotkała, przeżyłam kilka lat w ciągłym strachu, nerwach i stresie. Mam wrażenie, że duszę się w tym wszystkim, jednocześnie kręcąc się w koło bez jakiegokolwiek porozumienia z najbliższymi. Znów strach! Niekiedy wpadam w taki dołek, że nie zależy mi na niczym ani na nikim. Jestem osobą wymagającą, która ma swoje poukładane zasady i nie wiem, czy jestem odporna na zmiany, czy robię się złośliwa wobec rodziny czy też przeraża mnie strach przed czymś nowym.
Może ja powinnam się leczyć z tak panicznego strachu? Czy to może być nerwica? A może depresja? Skąd przeciętny człowiek ma wiedzieć, kiedy udać się do lekarza, i czy wybrać wtedy psychiatrę czy neurologa? (...)
Czy problem strachu u kobiety około 40. może być uzależniony od pracy hormonów i zmienny w miesiącu? Czym uzależnione jest psychiczne podejście do życia danego człowieka? Żyją przecież osoby, które mają problemy życiowe i finansowe, a jakoś sobie radzą i nie widać tego po nich? Jak można się ubrać w "grubą skórę" i niczym się nie przejmować? - CZYTELNICZKA.
Zadała Pani bardzo dużo, bardzo trudnych pytań. Właściwie - o cały sens życia Pani pyta. Spróbuję odpowiedzieć na niektóre z nich; tak najłatwiej porządkować podobne zawirowania - układając sprawy na właściwym miejscu i nie próbując od razu zrozumieć wszystkiego. Nawet najwięksi z filozofów i psychologów niektóre pytania pozostawiają otwarte.
Pyta Pani, kiedy udać się do lekarza, i do jakiego? Moim zdaniem, najlepszy czas jest wtedy, gdy mamy jeszcze wgląd w swoje przeżywanie, gdy możemy o nim mówić i oceniać; jednocześnie czując, że potrzebujemy pomocy. Wtedy, myślę, dobry jest czas na wizytę u psychiatry. Lekarz, patrząc na nas, gdy mówimy o swoich problemach i emocjach, oceni, czy potrzebna jest jego pomoc? Może uzna, że nie potrzeba Pani leków, a tylko Pani traumatyczne przeżycia z przeszłości wymagają oczyszczenia? Może trzeba o nich porozmawiać z psychologiem? Wprost, konkretnie, nie filozoficznie i ogólnie, ale konkretnie! Pozamykać sprawy bolesne i nie wracać do nich. Bo Pani życie trwa nadal.
Zasady wyniesione z dzieciństwa, nawet najcenniejsze, mogą wymagać weryfikacji w nowej rzeczywistości i nowych już realiach. Tolerancja dla innych poglądów i zachowań to cecha której ciągle powinniśmy się uczyć. Oczywiście, zachowując to co chcemy zachować, co cenimy i uważamy za ważne; nie zmuszać innych, by cenili to samo. Sposób odbierania świata jest w dużej mierze zależny od naszego charakteru. Rodzimy się z pewną skłonnością, a doświadczenia z najwcześniejszego dzieciństwa umacniają pewne rysy główne, tematy podstawowe naszego myślenia o życiu. Możemy uważać, że "nam się w życiu nic nie udaje", albo, że "z wszystkim sobie poradzimy". Możemy uważać, że "świat jest dla nas bezpiecznym miejscem", albo, że "nie chcą nas tutaj". Te podstawowe tematy w dużej mierze wyznaczają nasze podejście do życia. Ale one nie są sztywne i niezmienne! Nad charakterem można pracować! Można go zmieniać i modyfikować! Najważniejsze, żeby to nie charakter nas miał, a my mieliśmy charakter!
NIE JESTEŚ SAM(A)
Joanna Zeter, psycholog