MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie jesteś sam(a)

Joanna Zeter, psycholog

     Przeczytałam list Babci, która skarży się na wnuka. Gdyby dała mu mieszkanie, to by szybko przyjechał. Moja sytuacja jest trochę podobna. Mam jednego syna, synową, i wnuki, których nie znam. Wszystko dlatego, że mu dałam nie mieszkanie, ale pieniądze. Pieniądze, które pożyczyłam, a które syn miał spłacać, bo była to pożyczka z banku. Taka była umowa. Syn był poręczycielem, więc byłam pewna, że spłaci. Niestety, płacę to do dziś, i nie wiem, czy mi życia starczy. A syn nawet nie przyjedzie, nie powie przepraszam; nie widziałam ich już 4 lata. W tym czasie urodziło im się dwoje dzieci, to moje wnuki, ja ich nie znam, i nie wiem czy zdążę poznać.
     Jest mi ogromnie przykro, bo jak coś potrzebowali, to wiedzieli, gdzie jestem; a jak wnuk miał przyjęcie, to zapomnieli adresu. Synowa opowiada, że nie wiedzą, dlaczego nie przyjeżdżamy, nie wiedzą, o co nam poszło, ale oni nam się kłaniać nie będą. Gdybym wiedziała, że te pieniądze zrobią tyle zamieszania, to nigdy bym im tej pożyczki nie wzięła. Wiem, że tak nie można, ale nie mogę się przemóc i do nich pojechać.
     Napisałam im dwa listy; nawet nie raczyli odpisać.
     Jak tu im wybaczyć, skoro oni tego nie chcą! Kiedyś często się odwiedzaliśmy; chociaż jesteśmy daleko od siebie, kochałam te starsze wnuki. Ciekawe co syn im teraz mówi - dlaczego dziadki nie przyjeżdżają?
     Niedługo święta. Nie napiszą kartki, nie zadzwonią, a ja będę czekać. Na co?
     Winne te pieniądze nieszczęśliwe!
     Bardzo proszę wydrukować ten list. Oni czytają gazetę, może się zmienią?
- STAŁA CZYTELNICZKA.

     Pani dzieci nie zmienią się po przeczytaniu jednego listu w gazecie. Skoro przez kilka lat nie odwiedzali rodziców, to musi być w nich dużo złości, żalu i poczucia krzywdy. Tak czasem bywa; gdy ludzie nie potrafią wywiązać się z podstawowych, życiowych obowiązków, to szukają winnych wśród innych ludzi, także wśród najbliższych. Swoje zadłużenia i brak solidności przypisują całemu światu, tylko nie sobie. I jest im trochę łatwiej żyć... Zamiast z poczuciem winy, żyją z poczuciem krzywdy.
     Pani dzieci nie zmienią się w ciągu jednej piątkowej lektury. Ale chyba pomyślą i odezwą się w wigilijny wieczór. To ich obowiązek, nie Pani.
     List publikujemy również dlatego, że sprawa jest bardzo częsta. Coraz więcej jest wokół nas samotnych, starszych ludzi; o których nikt nie pamięta. Stoją w oknach miesiącami (a nawet latami) i czekają na odwiedziny; na dotyk, na dobre, życzliwe słowo. Czasem nie mogą nawet umrzeć, tak silne jest pragnienie spotkania jeszcze syna, córki...
     W swojej pracy wielokrotnie spotykałam się z ludźmi, których wielkim bólem były wyrzuty sumienia; żal, że nie dość czcili i szanowali swoich rodziców, gdy Ci żyli jeszcze. Po ich śmierci, a zwłaszcza gdy dorosły ich własne dzieci, na wiele spraw spojrzeli inaczej. I szukali pomocy, nawet u psychoterapeutów.
     To ważna sprawa. Trzeba o niej ciągle przypominać, jak ksiądz Twardowski w swoim pięknym wierszu "Spieszmy się kochać ludzi". I jak polska tradycja, która mówi, że w wigilijny wieczór nikt nie może być sam. I wszystko trzeba wybaczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska