Dostaliśmy informację, że tak. Jedna z naszych Czytelniczek zgłosiła, że barszcz Sosnowskiego widziała w Tryszczynie, nad wodą. - Dobrze, że zwróciłam na to uwagę i szybko zabrałam stamtąd dzieci, bo nie wiem, co by było - mówi. - Przecież to niebezpieczna roślina.
Przeczytaj także: Trujący dym dusi mieszkańców Świecia i Gruczna
Niebezpieczna, o ile to rzeczywiście barszcz Sosnowskiego. Niby jest charakterystyczny, ale łatwo go pomylić z innymi, które nie stanowią zagrożenia. Lepiej jednak nie ryzykować i miejsce, w którym widzieliśmy podejrzaną roślinę, zgłosić. W naszym regionie można to zrobić w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Jego pracownicy skontrolują wskazane miejsce.
W tym roku jednak nikt się do nich jeszcze nie odezwał w tej sprawie. - W poprzednich latach owszem, ale teraz jeszcze nie. Sprawdzimy Tryszczyn, ale potrzebujemy dokładnej lokalizacji - słyszymy.
W pozostałych częściach kraju problem jest większy. - Zgłoszeń jest dość dużo, bo i świadomość ludzi jest większa. Na szczęście, niektóre z nich okazują się być fałszywym alarmem - mówi nam Izabela Sachajdakiewicz ze stołecznej Pracowni Stosowanej Ekologii Roślin przy Wyższej Szkole Ekologii i Zarządzania, która od lat prowadzi badania nad występowaniem barszczu w Polsce. - Gdy zobaczymy podejrzaną roślinę, najlepiej przesłać do nas jej zdjęcie - za pośrednictwem adresu mailowego, który można znaleźć na stronie www.barszcz.edu.pl. Odpowiemy, czy jest się czego obawiać, czy nie.
Barszcz Sosnowskiego to palący problem. Opis, zagrożenie i zwalczanie tej rośliny
Jeśli jednak okaże się, że mamy do czynienia z barszczem Sosnowskiego albo olbrzymim (są ze sobą blisko spokrewnione, oba toksyczne, wyglądają niemal identycznie), to co nam grozi? - Substancja toksyczna jest w roślinie cały czas, najwięcej wydziela jej, gdy kwitnie - ostrzega Sachajdakiewicz. - Uaktywnianiu toksyny sprzyjają też ciepło i wilgotność. Nie ma jednego miejsca, w którym występują częściej. Możemy je spotkać nad wodą, na obrzeżach lasu, przy drogach.
Działają tak, że obniżają odporność naszej skóry na oparzenia słoneczne. Gdy skóra zetknie się z rośliną, a później wystawimy ją na promienie słoneczne, możemy spodziewać się oparzeń podobnych do tych, jakie występują po polaniu wrzątkiem. - Wtedy od razu trzeba się zgłosić do lekarza.
Jak się pozbyć roślin? Na pewno nie na własną rękę. Wykaszanie się nie sprawdza, pozostają środki chemiczne. Ale niczego nie wolno robić samemu. Lepiej skonsultować się z WIORiN albo ze strażą miejską.
Czytaj e-wydanie »