- Ciekawe, czy nadleśniczy Grugel wie, co robią jego pracownicy - mówi Czytelnik. - Drugiego maja przed barem "Sosenka" w Legbądzie jeden ze strażników spał w samochodzie i był legitymowany przez policjantów. Ciekawe, czy był wtedy na służbie? Dlaczego jest o tym cicho i nikt nic na ten temat nie mówi?
**_Mają wrogów
Zapytaliśmy nadleśniczego, czy wie coś na ten temat. - Drugiego maja wieczorem patrol policji legitymował strażnika, który przed barem "Sosenka" w Legbądzie naprawiał samochód, bo miał po prostu panę - mówi Zbigniew Grugel, szef Nadleśnictwa Woziwoda. - Nawaliło tylne koło, miał też awarię układu chłodniczego, zagotowała mu się woda, uzupełniał płyn "Borygo" i musiał czekać. Funkcjonariusze kazali mu zapalić światła pozycyjne.
Nadleśniczy twierdzi, że strażnicy leśni mają wielu wrogów. - Ludzie wymyślają niestworzone rzeczy - mówi Grugel.
Drzemka w aucie
Policjanci natomiast zanotowali, że strażnik spał. Po anonimowym telefonie informującym o nieprawidłowo zaparkowanym pojeździe straży leśnej funkcjonariusze pojechali to sprawdzić. - Samochód był zaparkowany prawidłowo, a pracownik straży leśnej spał - mówi Krzysztof Bodziński, zastępca komendanta powiatowego policji w Tucholi. - Policjanci nie mieli podstaw do badania go na zawartość alkoholu, bo mężczyzna nie kierował pojazdem, tylko zwyczajnie spał. _
Nie spał, ale naprawiał
Barbara Zybajło
Nasz Czytelnik twierdzi, że jeden ze strażników leśnych spał w samochodzie zaparkowanym w Legbądzie. - Czy aby był trzeźwy? - pyta tucholanin.