https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Nie uwierzyli medykom

Bożenna Szymańska
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie pomoże Łukaszowi i jego rodzinie. A powinna. Ba, ale ile jest podobnych przypadków, którymi trzeba byłoby się zainteresować? Zapewne wiele. Zrelacjonujemy ten jeden. Pełen dramatyzmu i beznadziei.

     Upalny dzień czerwcowy dwutysięcznego roku. Poranek. Piętnastoletni Łukasz razem z kolegą jadą autobusem nad jezioro do Piecek. W miejscowości Brzoza muszą przejść na drugą stronę szosy i jeszcze kawałek iść leśną drogą. Rozglądają się i szybko przebiegają szosę...
     Od strony Inowrocławia jedzie osobowy samochód prowadzony przez lekarkę z Gdańska. Widzi chłopców, którzy próbują przeskoczyć na drugą stronę asfaltowej jezdni. Pierwszemu się udaje. Drugi wpada pod jej samochód.
     Siła uderzenia odrzuca ciało na środek jezdni. Łukaszowi krew płynie z ust. Jest nieprzytomny. Zatrzymują się auta, wybiegają ludzie. Ktoś dzwoni po karetkę.
     Łukasz trafia na oddział intensywnej terapii jednego z bydgoskich szpitali. Przez sześć miesięcy nie odzyskuje przytomności.
     - Lekarze mówili, że z niego nic już nie będzie. Że jest na stracenie - Hanna Herman, matka Łukasza to kobieta dzielna i wyjątkowa. I dzięki Bogu, że wtedy nie uwierzyła medykom.
     Niepotrzebni
     
Rodzina Hermanów mieszka w Bydgoszczy przy ul. Podgórnej 7. W starej kamienicy, na parterze. W pięć osób (oprócz 17-letniego Łukasza, jest jeszcze 19-letni Przemek i 12-letni Marek) zajmują dwupokojowe mieszkanie, więcej niż skromnie urządzone. Bo i dochody ich są niewielkie. Hanna Herman liczy: - 406 złotych stałego zasiłku na Łukasza i 736 zł renty męża łącznie z zasiłkiem pielęgnacyjnym na Łukasza i z rodzinnym. A wydatki są takie: 297 złotych czynsz i około 70-160 zł za gaz i energię elektryczną. Latem taniej, zimą drożej, bo dogrzewają się piecykiem elektrycznym. Na leki Łukasza potrzeba 250 złotych miesięcznie, ale nie zawsze jest dość pieniędzy, więc Łukasz musi się bez nich obejść. Na życie niewiele nam zostaje. Moi rodzice, emeryci, czym mogą to się z nami dzielą...
     Hermanom przestało być łatwo w chwili, gdy do Polski przyszedł kapitalizm. Tacy ludzie jak oni nie są potrzebni nowemu ustrojowi...
     - Zostaliśmy bez pracy - mówi ojciec Łukasza. - Ja straciłem oko w wypadku przy pracy, ale za komuny to nikomu nie przeszkadzało i pracę miałem. Teraz nikt mi jej nie da, bo i za stary jestem. 45 lat to stanowczo za dużo na stałe zajęcie dla mechanika samochodowego... Próbowałem warsztat samochodowy otwierać, ale bez pożyczki nie ujadę. A który bank da nam kredyt. Hermanowie nie są dla nich wiarygodni. No, a potem się mówi, że Polacy to lenie i nie chcą pracować...
     Pogorszyło im się wyraźnie także od chwili wypadku Łukasza. Trudno się dziwić, bo choroba kosztuje. - Gdy Łukasz leżał na oddziale intensywnej opieki medycznej, trzeba go było karmić sondą. Powiedziano mi, że szpitala nie stać na drogie odżywki, więc jeździłam do Cefarmu na Cichą i kupowałam Nutrison, płacąc po 12 złotych za sztukę. Na dobę trzeba było podawać trzy opakowania, potem coraz więcej. Sama też kupowałam żele na odleżyny, bo dla Łukasza ich nie było. Dobrze, że dostaliśmy pieniądze ze szkolnego ubezpieczenia. Mam żal do lekarzy, że byli tacy sceptyczni, że kazali mi się starać o miejsce dla syna w zakładzie opiekuńczym. Mówili, że Łukasz już nie będzie człowiekiem, lecz na całe życie pozostanie rośliną. Nawet tych leków było im na niego żal...
     - Co my by byli za rodzice, gdybyśmy o niego nie walczyli - cicho dodaje ojciec, a Łukasz patrzy na nich i uśmiecha się jakby rozumiał, że umrzeć mu wtedy rodzice po prostu nie pozwolili...
     Wszystko, co najlepsze
     
Ale diagnoza lekarska była prawdziwa i okrutna. Łukasz miał nikłe szanse na przeżycie. Silnie stłuczone było płuco, niemal wszystkie żebra połamane, prawa noga prawie zmiażdżona i prawa ręka także...
     - Nie obudził się przez sześć miesięcy, ale my codziennie chodziliśmy do niego. Mówiłam: synku, syneczku, słyszysz mnie? Daj znać... Nie reagował. Wierzyłam, że któregoś dnia się obudzi i będzie jak dawniej, że w końcu da mi jakiś znak, że dociera do niego mój głos... - opowiada matka.
     Gdy Łukasza przeniesiono na oddział profesora Sarazina, jego powrotem do zdrowia zajął się doktor Ferenc. On także wierzył w to, że Łukasz wróci do zdrowia. I już nie było problemów z odżywkami i lekami. Chłopak dostawał wszystko, co najlepsze...
     - Był wysuszony jak szkielet. Trzeba go było odżywiać wysokobiałkowym jedzeniem. Po pobycie u prof. Sarazina leczyliśmy go w szpitalu wojskowym na oddziale paraplegii u doktora Stanisława Sosnowskiego. Bardzo jesteśmy mu wdzięczni. I jego personelowi. Bo tam przywrócono Łukasza do życia...
     Trudne marzenia
     
Od tamtych czasów minęło ponad półtora roku. Dziś zastaję Łukasza przy nauce, bowiem do domu na indywidualne nauczanie przychodzą nauczycielki. Łukasz chodzi. Łukasz mówi!
     - Po programie telewizyjnym w TV3 odezwała się mgr Puchowska, logopeda. I zaproponowała naukę mowy. Zaangażowała swoją koleżankę psycholog mgr Trzcińską i obie zajęły się Łukaszem... - Hanna Herman docenia każdą życzliwość, bo w ich trudnej sytuacji to bardzo ważne. I dlatego chce także podziękować kierownikowi Jerzemu Nodze z bydgoskiej "Energetyki", który zrozumiał ich kłopoty finansowe. - Nie byliśmy w stanie zapłacić na czas rachunku za energię...
     Coraz trudniej im się żyje. Łukasz nadal nie włada prawą ręką, musi uczyć się pisania lewą. Przydałby się komputer...
     Ale to marzenia nie do spełnienia, w chwili gdy czasem na chleb brakuje...
     - Sami sobie radzimy, ale coraz nam trudniej. Wszystko drożeje, a nasze pieniądze są coraz mniej warte. To już nie jest życie, to walka o przetrwanie...
     

  • Tym, którzy chcą pomóc Łukaszowi, podajemy numer konta. A liczy się każdy grosik: 12401183-1384055-2700-211112-001-0000, I Oddział Bank Polska Kasa Opieki SA, 85-858 Bydgoszcz, Wojska Polskiego 20 A.

  • emisja bez ograniczeń wiekowych
    Wideo

    Biznes

    Polecane oferty
    * Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
    Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska