Żegnając się ze światem wskoczył do rzeki Słupi i poczuł, jak jego ciało mrozi lodowate zimno. Od pasa w dół. Bo samobójca na miejsce śmierci wybrał sobie punkt, w którym rzeka jest bardzo płytka - ledwo sięgała mu do pasa.
Jak pisze "Super Express" zszokowany mężczyzna stał w zimnej wodzie, rozglądając się dookoła szeroko otwartymi oczami. Tak zastali go policjanci i sanitariusze, którzy szybko wyciągnęli desperata z zamarzającej wody. Zziębniętego mężczyznę przewieziono na komisariat, gdzie mógł przebrać się w suche ubranie i rozgrzać ciepłą herbatą.
Odurzony miłością desperat trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego.