Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niektórzy do punktu pomocy na Zawiszy dotarli z reklamówką. "Widać, ile mieli czasu na spakowanie się"

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Do miejsca tymczasowego zakwaterowania na bydgoskim Zawiszy trafiają uchodźcy ze wszystkich części Ukrainy. Niektórzy przemierzają kilka państw, by dotrzeć do Polski. Tu mają dach nad głową i miejsce, na kilka noclegów
Do miejsca tymczasowego zakwaterowania na bydgoskim Zawiszy trafiają uchodźcy ze wszystkich części Ukrainy. Niektórzy przemierzają kilka państw, by dotrzeć do Polski. Tu mają dach nad głową i miejsce, na kilka noclegów Arkadiusz Wojtasiewicz
Michaiło Kiriliuk i jego żona Galina przyjechali do Bydgoszczy z Krzywego Rogu. Kiedy wyjeżdżali, wojska rosyjskie były 15 kilometrów od rogatek miasta. Są w drodze do Irlandii, gdzie mieszkają ich dzieci. Valentyna Protsenko z 7-letnim synkiem Andrijem przybyli z Kijowa i chcą zostać w Bydgoszczy.

Zobacz wideo: Tir załadowany po sufit wyjechał z Bydgoszczy do Lwowa

Andrij jest spokojny, ale po chwili rozmowy już mu się nudzi. Ciekawski, jak to siedmiolatek, wstaje z łóżka polowego, na którym siedział z mamą i podchodzi do keyboardu, próbuje ułożyć jakąś melodię. Instrument stoi w rogu sali gimnastycznej bydgoskiego Zawiszy. Na sali 150 łóżek, na niektórych widać prywatne przedmioty uchodźców. Obecnie jest ich tu 16, ale przed weekendem było ponad 50 osób.

To Cię może też zainteresować

W sobotę 25 marca wyjechało stąd 32 uchodźców. 11 kupiło bilety na pociąg do Berlina.

- Mówili, że mają tam jakieś kontakty i rodziny. O szczegóły nie pytamy, nie muszą się tłumaczyć - mówi Adam Soroko, dyrektor Bydgoskiego Centrum Sportu, który nadzoruje, m.in. działanie punktu pomocy na Zawiszy. - Charakter tego miejsca jest taki, że udzielamy pomocy, zapewniamy dach nad głową na te pierwsze dni, doby po przyjeździe do Bydgoszczy i tyle. Naszą rolą jest prowadzenie ewidencji liczby osób, które przybywają do punktu i wyjeżdżają stąd. A 20 osób przez sobotę i niedzielę trafiło do polskich rodzin w Bydgoszczy, ale też do Żnina, Borówna, Dobrcza.

Valentyna Protsenko, mama Andrija mówi, że zamierzają zostać w Bydgoszczy. Są w kontakcie z osobami, wolontariuszami, do których kontakty dostała właśnie w punkcie na bydgoskim Zawiszy. Przyjechali z Kijowa. Pytamy o to, kto z rodziny został w Ukrainie. Mówi, m.in. o mężu, ale i teściach, którzy zostali w Sumach. - Kiedy były naloty, chronili się w piwnicach, jak w schronach - opowiada. I dziękuje za pomoc tu na miejscu.

Na sali jest też starsze małżeństwo, Galina i Michaiło Kiriliuk. Przejechali szmat drogi, zanim znaleźli się w Bydgoszczy. Pochodzą z Krzywego Rogu. Kiedy wyjeżdżali, rosyjskie wojska były około 15 kilometrów od miasta. Rosjanie zajęli wtedy inną miejscowość położoną w odległości około 25 kilometrów.

- Dzień w dzień rakiety latały nam nad głowami - mówi Michaiło. - Rakiety, samoloty.

W mieście zostało ich rodzeństwo. Michaiło był już w Polsce lata temu. Mówi, że pracował jako elektryk. Z Krzywego Rogu do Lwowa dostali się częściowo autami prywatnymi, częściowo "elektriczką", pociągiem. Ze Lwowa do granicy i dalej do Przemyśla autobusem, a stamtąd już bezpośrednio do Bydgoszczy.

- Dlaczego właśnie Bydgoszcz?

- Stąd polecimy do Irlandii, tam mieszkają tam nasze dzieci - mówi tłumacz Galina.

Oni mają jasny i konkretny plan. Wielu go brakuje. Po prostu nie było czasu planować wyjazdu. Do punktu pomocy na Zawiszy trafiają przede wszystkim osoby z dworca PKP, które nie mają, co ze sobą zrobić. Są przywożone, m.in. przez straż pożarną z punktu rejestracyjnego wojewody, który działa na dworcu. Są też osoby, które tam przywożą osoby prywatne.

Podróżują przez trzy państwa do Polski

- Weryfikujemy, czy przyjezdni przybyli do nas po 24 lutego. To istotne - zaznacza Adam Soroka. - Zastrzegamy jednak, że to jest miejsce buforowe, a nie hotel. Założenie jest takie, by można tu spędzić trzy, cztery doby. To wynika z uzgodnień ze służbami kryzysowymi wojewody. Staramy się naszych gości mobilizować, pomagać w kwestiach lokalowych. Tu po prostu nie powinno się przebywać długo. Jest oczywiście zaplecze sanitarne, ale nie są to warunki, w których można mieszkać na stałe.

Łóżka polowe na Zawiszę przywiozło wojsko trzy tygodnie temu. To łóżka polowe, ale z materacami, dość wygodne. Jeżeli jest potrzeba, to osoby pracujące w punkcie dzwonią do Bydgoskiego Centrum Targowo-Wystawienniczego, gdzie są zbierane dary dla uchodźców z Ukrainy. - Najbardziej potrzebne są pieluchy dla dzieci, mleko, słoiczki d karmienia niemowląt. Uzupełniamy je na bieżąco, bo nie mamy miejsca, w którym tu na miejscu te rzeczy mogłyby być magazynowane - dodaje Soroka.

Po bagażach, jakie mają ze sobą przyjezdni, widać, ile mieli czasu na spakowanie się. Są tacy, którzy mają więcej walizek, a są tacy przyjechali z reklamówką i nie mają nic. W takich sytuacjach przekazywana im jest odzież z BCTW.

Przyjeżdżają z różnych części Ukrainy, z Kijowa, Lwowa, ale też z Donbasu, Czernihowa, Charkowa. Byli też ludzie z Nikołajewa, gdzie bliżej było do granicy Mołdawii niż do Polski. Niektórzy jednak właśnie wybierają taką trasę przez Mołdawię, Rumunię, Słowację, by dotrzeć do naszego kraju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Niektórzy do punktu pomocy na Zawiszy dotarli z reklamówką. "Widać, ile mieli czasu na spakowanie się" - Express Bydgoski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska