Niemiła przygoda w podróży spotkała naszą czytelniczkę 29 grudnia. Jechała z Gniezna do Mogilna. Pociąg miał odjechać o godzinie 20.47. A tuż przed tą godziną pasażerowie zostali wyproszeni z poczekalni dworcowej.
Opóźnienie urosło do półtorej godziny
- Jednak kiedy wyszliśmy, zapowiedziano, że pociąg się spóźni. Czas opóźnienia się wydłużał, ostatecznie było to 90 minut - mówi mogilnianka. - Część pasażerów się rozeszła, by przeczekać do przyjazdu pociągu gdzieś w cieple. Razem z kilkoma innymi osobami stałam na dworcu i patrzyliśmy na kaloryfery, grzejące w poczekalni.
- Musieliśmy stać na mrozie, a ogrzana poczekalnia dworcowa została zamknięta - mówi nasza Czytelniczka.
Jak mówi nasza Czytelniczka, nie wiedząc co robić, zadzwoniła pod numer alarmowy. Podkreśla, że pasażerowie mogli czuć się zagrożeni, stojąc na peronie późnym wieczorem. Tym bardziej, że było bardzo zimno. Jak mówi, od odbierającego zgłoszenie policjanta usłyszała, że on nie może nic poradzić na to, że w Poznaniu jest zerwana trakcja. Poradził więc udać się do dyżurnego ruchu. - Poinformowałam pana, że takiego stanowiska nie ma na dworcu w Gnieźnie - mówi kobieta.
Przeczytaj również: Podróż pociągiem coraz trudniejsza. Pasażerowie z Mogilna niezadowoleni
Zawiniła ochrona?
Jednocześnie zdaniem pasażerki w Mogilnie budynek dworca jest zamykany pod warunkiem, że ostatni pociąg odjechał.
O wyjaśnienie tej sytuacji poprosiliśmy przedstawicieli PKP. Spytaliśmy czy to normalna praktyka, że podróżnych wyprasza się z poczekalni zanim odjedzie pociąg? Paulina Jankowska z biura prasowego PKP S.A przeprasza za to, jak zostali potraktowali podróżni. - Zwróciliśmy uwagę firmie ochraniającej dworzec, że takie sytuacje nie mogą mieć miejsca - zapewnia Paulina Jankowska. Jednocześnie dodaje, że całą dobę otwarte są największe dworce kolejowe w kraju. - Niektóre mniejsze obiekty zamykane są na noc ze względu na zmniejszony ruch pasażerski - dodaje przedstawicielka PKP.
Czytaj e-wydanie »