Niespodzianka w derbach, Grom Więcbork uległ Krajnie Sępólno

GROM WIĘCBORK - KRAJNA SĘPÓLNO 0:1 (0:0)

Bramka: Szymon Skiba.
GROM: Soboń - Pukownik (Lizik), Drobiński, Bethke, Waldemar Janicki - Rodak (Mucha), Wojciech Janicki, Tuński (Hrycajewski), Błociński (Suchomski) - Frankowski, Pacek.
KRAJNA: Mrugalski - Czerechowski, Paszylk, Tyda (Walaszek), Grajczyk - Kozina, Błaszkowski, Pastwik (Słowiński), Skiba, Twardy (Mosek) - Pestka (Jóźwiak).

Faworytem meczu byli dobrze dysponowani w grach sparingowych miejscowi. Odmłodzony zespół Krajny nawet przez dużą rzeszę swych zagorzałych kibiców skazywany był na pożarcie. Tymczasem to właśnie podopieczni Mirosława Tydy od samego początku dominowali na murawie i gdyby mieli lepiej ustawione celowniki, wygrana mogłaby być dużo bardziej okazała. Kilkoma znakomitymi interwencjami ratował swój zespół m.in. bramkarz Gromu Mateusz Soboń. Goście dopiero pod koniec spotkania zdołali umieścić piłkę w siatce, a szczęśliwym strzelcem okazał się jeden z kilku debiutantów w rozgrywkach A-klasy Szymon Skiba.

KAMIONKA KAMIEŃ - LKS DĄBROWA CHEŁMIŃSKA 2:3 (1:2)

Coś nam się wydaje, że w Więcborku piłkarze Gromu już przed meczem dodali sobie punkty za pewne zwycięstwo nad budowaną od podstaw drużyną Krajny. Tymczasem trener Mirosław Tyda tak poukładał zespół, jakby ten grał z sobą od kilku sezonów. Gdyby krajanie mieli jeszcze w składzie napastnika z prawdziwego zdarzenia, to można by snuć marzenia o włączeniu się w walkę o awans do ligi okręgowej. Jedno jest pewne, Krajna nie będzie w A-klasie "chłopcem do bicia", a taką przyszłość tej ekipie wróżyło wiele osób.

Kamionka miała natomiast niesamowitego pecha w meczu z Dąbrową Chełmińską. Nie dość, że rywal co oddał strzał na bramkę, to cieszył się z gola, to na dodatek, kiedy miejscowi już zdołali wyrównać, szybko zostali skontrowani. Tak więc Kamionka od pierwszej minuty goniła w Kamieniu punktów, ale te im uciekły. Z Rawysem ma być lepiej, bo do gry powrócą Binger, Krauze i Spica.

Bramki: Szymon Tusznio, Jakub Prasał.
KAMIONKA: Sowiński - Samul, Gołąbek, Tusznio, Karpacz - Krzyżanowski, Babiżewski, Lepak, Haliniak - Kobus, Warmke (Prasał).

Goście już w 30. sekundzie meczu uzyskali prowadzenie, czym kompletnie zaskoczyli graczy Kamionki. Na domiar złego kilkanaście minut później Mariusz Haliniak nie potrafił pokonać bramkarza przyjezdnych z rzutu karnego. Co nie udało się Haliniakowi, dokonał Szymon Tusznio doprowadzając do wyrównania po dobrze egzekwowanym rzucie rożnym. Niestety, gościom wystarczyło kilkadziesiąt sekund aby odzyskać prowadzenie.

Po przerwie gra długimi momentami toczyła się w środku pola, jednak w 72. minucie strzał życia wyszedł Pawłowi Andrearczykowi, który potężnym uderzeniem z woleja podwyższył wynik na 3:1. Gospodarze w 83. minucie zdołali zmniejszyć rozmiary porażki (Jakub Prasał), ale do remisu nie udało się im już doprowadzić.

- Przez cały mecz goniliśmy wynik, ale okazało się, że bezskutecznie - mówił po spotkaniu trener Sławomir Gołąbek. - Szkoda straty punktów, bo goście w całym meczu stworzyli sobie 3-4 okazje bramkowe, a my mieliśmy ich zdecydowanie więcej. Teraz czeka nas potyczka z beniaminkiem Rawysem Raciąż i musimy odrobić poniesione straty punktowe.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport