Seniorka, przypomnijmy, mieszka w małej wsi w gminie Osielsko (powiat bydgoski). Trafiła do szpitala i nie chciała z niego wracać. – To dlatego że mąż też jest ciężko chory – opowiada niewidoma. – Jesteśmy zdani na siebie. Przychodzi opiekunka z ośrodka pomocy, ale jedynie na kilka godzin w tygodniu.
Mam jedno marzenie: chcę do hospicjum albo do domu starców
Starsza pani jest teraz zadowolona. – Właśnie dostałam informację, że otrzymałam miejsce w specjalistycznym ośrodku. W środę do niego wyjadę. Karetka mnie zawiezie.
Zapytaliśmy czytelników, czy spotkali się z sytuacją, gdy szpital odsyłał do domu samotnych, niesamodzielnych pacjentów. Okazuje się, że takie przypadki się zdarzają.
- Mąż zmarł 16 lat temu, a gdy jeszcze się leczył, to nocą pogotowie go przywoziło do domu, nie uprzedzając mnie – wspomina pani Wanda. - Zostawiało go na klatce schodowej. Żal mi go było, że go traktują, jak niechcianą rzecz.
Pani Władysława: – Mam 80 lat, mój mąż tyle samo. A moja siostra skończyła 81. Zachorowała i nie jesteśmy w stanie jej pomóc. Po wypisaniu ze szpitala nie ma nikogo, kto mógłby się nią zaopiekować. Szpitalowi zależało na tym, żeby jej już nie było na oddziale.
Czytelniczka z powiatu świeckiego: - Gminy mają duże środki na GOPS-y. Ile jest osób takich, jak małżeństwo z artykułu? Myślę, że to duży procent, że nie ma dla nich pomocy.
Pani Karolina: – Babcia miała zostać dłużej w szpitalu, a okazało się, że wychodzi nazajutrz. Lekarze i obsługa wiedzieli, że każdy z nas mieszka 200 km od Bydgoszczy, a babcia mieszka sama. Nie powinna być wypisywana w takim stanie. Żeby mogła wrócić do mieszkania, musiałaby najpierw być zapewniona opieka dla osoby leżącej. Trzeba było szybko zorganizować prywatną opiekę.
Tragedia na jeziorze w Zalesiu Królewskim. Pod rowerzystą za...
I Forum Seniora w Bydgoszczy