Wiele zdań wykładu noblistki w Sztokholmie cytować będą pokolenia. Jak choćby to: „Czułość jest tą najskromniejszą odmianą miłości. To ten jej rodzaj, który nie pojawia się w pismach ani w ewangeliach, nikt na nią nie przysięga, nikt się nie powołuje. Nie ma swoich emblematów ani symboli, nie prowadzi do zbrodni ani zazdrości”.
Przeczytaj także: Olga Tokarczuk przedstawiła swój esej pt. "Czuły narrator" podczas gali w Sztokholmie
Hejterzy jednak przyznają, że wcale nie zamierzają czytać ani książek, ani tego historycznego już wykładu. Oni wiedzą, że to „grafomanka, lewaczka, że trzeba spalić ją na stosie, zabrać polskie obywatelstwo, powiesić na latarni”. Inne tortury i inwektywy internautów sympatyzujących z prawą stroną sceny politycznej niegodne są powtarzania. Skąd tyle hejtu wylewa się na Olgę Tokarczuk?
Agnieszka Pawłowska psycholożka, trenerka uważności i współczucia wczytała się w treść konkretnych komentarzy i zauważyła, że większość z nich nie dotyczy samej Olgi Tokarczuk, a historii, która powstała wokół jej osoby.
- Jej nazwisko zostało w pewien sposób zintegrowane z konkretnym światopoglądem i przekonaniami politycznymi - mówi Agnieszka Pawłowska. - Większość tak negatywnie wypowiadających się na jej temat osób, zdaje się nie widzieć po drugiej stronie człowieka, a ideologię, którą należy obalić lub której należy bronić. Hasło „Olga Tokarczuk” stało się dla części osób wyzwalaczem reakcji walki, czyli klasycznego dla nas, jako ludzi, mechanizmu obronnego, włączającego się w sytuacji zagrożenia.
Zdanie psycholog to niestety pokazuje, jak bardzo potrafimy się skleić z ideologią, w którą wierzymy, jak potrafi nas to podzielić jako społeczność. Jak trudno w tej sytuacji spojrzeć na to, co się dzieje z dystansu, łapiąc inną perspektywę – może nawet perspektywę osoby o całkowicie przeciwnych poglądach. Jak trudno dostrzec aspekty dla nas wspólne i może nawet równie ważne i jak absolutnie niemożliwe staje się uznanie, że możemy się różnić i nadal traktować z szacunkiem.
- Dopóki jesteśmy w trybie zagrożenia, stresu, napięcia nie jesteśmy w stanie, nawet na poziomie czysto biologicznym, przeanalizować swojego zachowania, ponieważ działamy wtedy schematycznie - tłumaczy Agnieszka Pawłowska. - Im bardziej jesteśmy przekonani, że to, w co wierzymy jest zagrożone, tym szybciej wpadamy w pułapkę automatycznych reakcji i coraz zacieklej walczymy o naszą prawdę. A walka w sieci potrafi być wyjątkowo brutalna. Przestrzeń internetowa stała się dla wielu osób miejscem odreagowywania, poniżania, wyśmiewania, atakowania innych. W sieci, ci których atakujemy, to zwykle jacyś bliżej niezidentyfikowani „inni” lub jednostka, jak stało się to w przypadku Olgi Tokarczuk, która będąc bardziej widoczna staje się symbolicznym reprezentantem tychże „innych”.
A ci „inni” są trochę nierzeczywiści, odczłowieczeni, stają się zbiorem haseł i przekonań, więc krzywdzenie przychodzi jakoś łatwiej.
Dr Tomasz Markiewka, filozof i publicysta „Krytyki Politycznej” zauważa, że Nobel dla polskiej pisarki to wydarzenie, więc wielu ludzi chce je skomentować, choć mają niewiele do powiedzenia.
- Duża część tej dyskusji odbywa się w internecie, który często działa na zasadzie skrajności: albo coś kochasz, albo nienawidzisz, nie ma stanów pośrednich - mówi dr Markiewka. - Po trzecie, niestety cała ta debata o Tokarczuk rozgrywa się po linii nawet nie politycznej, ale wprost partyjnej. Tokarczuk została przypisana do obozu antyPiS, więc dla co bardziej krewkich zwolenników PiS-u stała się wrogiem numer jeden. Nie jest ważne, co mówi, ani co napisała, trzeba ją zniszczyć jako wroga. To oczywiście fatalne, że patrzymy na wszystko przez pryzmat bieżących utarczek partyjnych. W tym, co mówi Tokarczuk na temat opowieści, które budują poczucie wspólnoty, czy na temat troski o nasz wspólny świat, są wątki, z którymi może utożsamić się i prawica, i lewica, i liberałowie. Ale zamiast tego wszystko zostaje sprowadzone do pytania o miejsce Tokarczuk w bieżącym sporze partyjnym.
I w dodatku bez argumentów, co hejterów stawia w świetle, w jakim w realnym świecie nigdy nie chcieliby się znaleźć.
Wideo: Smaki Kujaw i Pomorza odc. 16
