- Zaalarmowali nas właściciele mieszkania, którzy klika miesięcy temu wynajęli lokal temu mężczyźnie – mówi Dawid Karaś z Ekostraży. - Skontaktowali się z nimi sąsiedzi, że ze ścian wychodzą im myszy. Trzeba było wezwać policję, bo lokator nie chciał otworzyć drzwi. Kiedy już otworzył, zasłabł i trafił do szpitala na obserwację.
Tymczasem w środku… straszny fetor i wielkie stado myszy. Mieszkały wszędzie. W klatkach, w dużych komputerowych głośnikach, w materacach tapczanu. Wygryzały nawet dziury w ścianach – mówi Dawid Karaś. - Były w różnym stadium rozwoju. Od dopiero co urodzonych do starych. Były i martwe. Niektóre zniekształcone genetycznie. Mężczyzna mieszkał z nimi i kupował im karmę. Na filmach widać, że rozsypana jest wszędzie w mieszkaniu.
Wyłapywanie całego stada zajęło działaczom dwa dni. W tej chwili w Ekostraży jest kilkaset myszek czekających na hodowców, którzy chcieliby je adoptować. Są przebadane przez lekarza, kolorowe i oswojone. Właściciel stada zrzekł się go na rzecz organizacji.
Stał się cud! Ulica Hubska gotowa! Kiedy otwarcie?
