https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ocalmy siebie

Rozmawiała Maryla Rzeszut
Rozmowa z GRAŻYNĄ BARSZCZEWSKĄ, aktorką Teatru Polskiego w Warszawie

     Grażyna Barszczewska - aktorka Teatru Polskiego w Warszawie, zaprzyjaźniona z Teatrem STU w Krakowie (gdzie miała swój benefis), przekonała Krzysztofa Jasińskiego do reżyserii "Solo na dwa głosy". Patronem honorowym tej sztuki i akcji charytatywnej jest Jolanta Kwaśniewska, zaś medialnym w naszym regionie - "Gazeta Pomorska".
     - W spektaklu "Solo na dwa głosy" przełamuje pani niejeden próg niemożności. Wstaje pani z wózka inwalidzkiego, by walczyć o życie. Mimo biedy w polskiej kulturze niesie pani sztukę o problemach ludzi niepełnosprawnych.

     - Ta właśnie sztuka Toma Kempińskiego, z powodzeniem grana na świecie, mówi o walce z bezsilnością, która niejedno ma imię: śmiertelna choroba, utrata kogoś najdroższego lub wykonywania ukochanego zawodu. Prawdziwa historia zawarta w "Solo na dwa głosy" pozwala nam (gram w spektaklu z Henrykiem Machalicą) na wejście w stan człowieka w chwili ostatecznej. Mowa jest o światowej sławy skrzypaczce, dotkniętej stwardnieniem rozsianym. Ale tę walkę, przebijanie głową muru, ocalanie siebie, rozumiem szerzej. To szczęście, że Warta SA i Warta Vita uznały za słuszne dofinansowanie tej sztuki. Nie tylko dlatego, że każdy spektakl, a będzie ich łącznie 50, kończy się wręczeniem wózka, na którym gram w sztuce, osobie niepełnosprawnej. Także dlatego, że dotykamy wciąż wstydliwego tematu akceptacji ludzi poszkodowanych przez los. Po premierze w Teatrze Stu w Krakowie, gdzie spektakl powstał, premierę prasową urządziliśmy na scenie istniejącego kilka miesięcy w Krakowie Centrum Kultury i Sztuki Niepełnosprawnych "Moliere". W pięknym obiekcie, już z windami, z wielkim trudem i nakładem kosztów przystosowanym do potrzeb osób poruszających się o kulach, na wózkach.
     - W Grudziądzu odbyło się dwudzieste przedstawienie. W Teatrze Polskim w Bydgoszczy wystąpicie dwukrotnie 9 lutego. A kolejne spektakle?
     - Przymierzamy się też do Torunia i Ciechocinka. Teraz będziemy grać na południu Polski. Zainteresowanie jest większe niż się spodziewaliśmy i pewnie nie skończy się na pięćdziesiątym, finałowym spektaklu w Teatrze Małym w Warszawie.
     - Utożsamiana jest pani raczej z amantkami, w takich rolach widzieliśmy panią najczęściej. Czy łatwo przyszła decyzja zagrania kobiety chorej, tracącej sens życia?
     - To był mój pomysł, zatem bez żadnych zahamowań weszłam w tę postać. Rzeczywiście, często grałam role dekoracyjne, ale to raczej w filmie i telewizji, bo w teatrze odtwarzałam także trudne, skomplikowane postaci. Ale rola w sztuce Kempińskiego była nowym wyzwaniem, wymagała ode mnie "wejścia w skórę" chorych na stwardnienie rozsiane. Dlatego odwiedziłam największy ośrodek dla pacjentów z SM w Dąbku pod Mławą. Z wieloma z nich zaprzyjaźniłam się. Kilka objawów, zachowań osoby dotkniętej SM sygnalizuję grając w sztuce. Nie pogrążamy jednak widza, lecz pokazujemy, że można się podnieść, narodzić jeszcze raz...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska