- Bardzo rzadko zdarza się tak, że zawodnik jest sam przed bramką jak to było w wypadku Teveza. Sytuacja była łatwa do interpretacji. Byłem przekonany, że Włoch po konsultacji ze swoim asystentem gola nie uzna. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak postąpił. Dziwię się tym bardziej, że Rosetti to jeden z najlepszych sędziów na świecie i nie przypominam sobie choćby podobnych błędów, które popełnił.
- Bardziej rozumiem sędziów w meczu Niemcy - Anglia. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że ani sędzia główny, ani asystent nie widzieli dokładnie sytuacji z piłką będącą za linią bramkową. Ich winą jest to, że byli źle ustawieni, choć z drugiej strony asystent trzymał linię spalonego z ostatnim obrońcą, a główny był w centrum akcji, więc wszystko było zgodnie z zaleceniami.
- W taki wypadku przydała by się sędziom pomoc technologiczna. Były przecież eksperymenty z piłką z czipem czy też dodatkowymi sędziami, którzy są za liniami końcowymi i skupiają się tylko na wydarzeniach mających miejsce w polu karnym. Nie mówiąc już o powtórkach telewizyjnych, które z reguły rozstrzygają o błędzie jednoznacznie. Moim zdaniem trzeba cały czas szukać rozwiązania, ograniczającego liczbę błędów.
- Trochę się dziwię, że jest tyle błędów. Tym bardziej, że trójki arbitrów były szkolone już przynajmniej od dwóch lat. Sędziowali w Lidze Mistrzów, przechodzili najróżniejsze szkolenia i kursy, mające na celu wyeliminować błędy. Ich zgranie miało być atutem. Jednak okazuje się, że tak nie jest. Wystarczy chwila dekoncentracji i nieszczęście gotowe. Choć z drugiej strony trzeba pokazywać przykłady pozytywne. Bardzo dobrze dotychczasowe mecze prowadzili Uzbek Irmatow i Japończyk Nishimura. Warto też pamiętać, że naczelną zasadą FIFA jest prawo do błędu, zarówno piłkarza, jak i sędziego.