https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Orkiestra grać!

Liliana Sobieska
Karnawałowe zabawy nie mogą się odbyć bez  dobrej, tanecznej muzyki.
Karnawałowe zabawy nie mogą się odbyć bez dobrej, tanecznej muzyki. Bogumił Drogorób
Czas karnawału od dawna był okresem ślubów i urządzania huczny przyjęć weselnych. Dotyczyło to zwłaszcza mieszkańców dawnej wsi polskiej.

     W latach międzywojennych wiejskie śluby odbywały się we wtorki, środy i soboty. W majątkach ziemskich tylko w niedziele. Obowiązkiem było zawieranie w ciągu jednego dnia obydwu ślubów: cywilnego przed południem kościelnego po południu. W dniu wesela pan młody osobiście lub w większej asyście przyjeżdżał do domu swojej wybranki. Goście schodzili się na godzinę przed wyjazdem do ślubu przynosząc podarki dla młodej pary, które zupełnie nie przypominały bogatych prezentów, jakie z reguły otrzymują współcześni nowożeńcy. Zazwyczaj bywały nimi sztućce, bielizna pościelowa, komplety do ciasta, często figurki i święte obrazy. O
     pękatych kopertach
     
z odpowiednią zawartością nikomu się wtedy nie śniło! W wielu wsiach, takich jak Zbiczno, Ciche czy Pokrzydowo gości weselnych witała marszowymi melodiami orkiestra. Każdy z przybywających zobligowany był do wręczenia szefowi kapeli niewielkiego datku pieniężnego. Jak twierdzą zorientowani i może trochę złośliwi na skutek tejże zachęty muzykanci mniej fałszowali i grali z większym zaangażowaniem. W Pokrzydowie podobno znany był zwyczaj, że za panną młodą witającą gości stali świadkowie, którzy na kartkach skrupulatnie spisywali kto z gości jaki prezent wręczył...Czy dane te w jakiś sposób później wykorzystywano - tego jak do tej pory oficjalnie nie ujawniono.
     W wielu wsiach naszego regionu do dziś przetrwał w niezmienionej formie piękny zwyczaj jakim jest
     błogosławieństwo parze młodej
     
udzielane jej przez rodziców. Klęczących przed nimi młodych skrapiali wodą święconą i czynili nad ich głowami znak krzyża albo kładli wyciągnięte ręce ponad klęczącymi. Ci ostatni musieli ucałować podany im krucyfiks a następnie ręce rodzicielskie. Potem przy dźwiękach orkiestry wszyscy ruszali do kościoła. Przed wojną i jeszcze w pierwszych latach powojennych młodzi jechali do ślubu osobno, pan młody z matką i drużbami a panna młoda z ojcem i druhnami. Za ślubne pojazdy służyły specjalnie przystrojone
     bryczki i powozy
     
Dziś wraca się do tego obyczaju, ale z reguły korzystają z niego ludzie z bardziej wypchanymi portfelami a większość do kościoła udaje się samochodami. Wydaje się, że dawniejszy system był bardziej uroczysty, ponieważ cały orszak weselny z wielkim nabożeństwem szedł za pojazdami pieszo. Po powrocie z kościoła weselników w progu domu wynajęta kucharka witała chlebem i solą. Następnie wszyscy siadali do posiłku, który w latach międzywojennych choćby w takich wsiach jak Jajkowo czy Wymyślin zwany był "poczęstnym". Gościom podawano kiełbasy z chlebem, bigos, cielęce nóżki w galarecie, kaszankę i salceson.
     Dopiero około północy podawano prawdziwy obiad składający się z rosołu z kluskami (stawianymi na stoły w wielkich miednicach) oraz z czerniny z wielkimi kartoflanymi kluchami. Na deser serwowano kompot i ryż na słodko polany masłem, pojawiały się też ciasta i ogromne torty.
     Ileż jednak weselnicy mogli zjeść nie popijając smakołyków czymś konkretnym? Tak zacna uroczystość musiała być odpowiednio "zakropiona". Z alkoholi najczęściej na stole pojawiała się czysta wódka, także zaprawiana pachnącym miodem z wiejskiej pasieki. Niepijącym proponowano lemoniady i wody stołowe. Jak wieść historyczna niesie w Pokrzydowie w co zamożniejszych rodzinach pojawiały się także likiery i koniaki.
     Ciężki bywał los weselnych muzykantów, którzy podczas ogólnej biesiady musieli cały czas przygrywać gościom do słuchania i do tańca
     polki, oberki, walczyki
     
Potrafili jednak nieźle zrekompensować sobie ciężką pracę. Podczas gdy weselnicy jedli i popijali kapela grała dla każdego z biesiadników osobne melodie z dedykacją. Za taką muzyczną przysługę trzeba było położyć na talerzyk stosowną sumkę. Muzykanci grając przyśpiewywali "pan Kowalski dobry pan, sto talarów rzuci nam". Dla niektórych hasło to bywało wielce zobowiązujące...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska