Dziś najdłużej działające w mieście kino już nie istnieje. Dzielnie opierało się modzie na multipleksy, przegrało z polityką biznesową.
W ostatnim tygodniu lipca kinomani, chcący wybrać się do kina "Orzeł“, zobaczyli kartkę z informacją, że ostatni seans odbędzie się 27 lipca. Póżniej czekały na nich już tylko zamknięte na kłódkę drzwi.
- O co chodzi? - pytali stojący przed kinem studenci. - Co to znaczy: ostatni? Zamykają kino?
Byli, niestety, bardzo bliscy prawdy. Właściciel budynku zdecydował się na jego sprzedaż, co w praktyce oznacza koniec kina.
- Niestety, nie mieliśmy na to wpływu - mówi Jarosław Jaworski. - Kino zostało zamknięte, bo budynek został kupiony przez inną firmę, która nie widzi biznesowego sensu kontynuacji utrzymywania kina jako obiektu. Obecny dzierżawca nie chce w tej sytuacji kontynuować dzierżawy. Sprawa jest zamknięta.
Przypomnijmy, kino należało do spółki Neptun Film, dopóki pomorscy radni (spółkę prowadził samorząd) nie zdecydowali o jej sprzedaży funduszowi inwestycyjnemu Capital Park. Ten zaczął likwidację budynków kinowych, oszczędzając jednak kino "Orzeł“. Z czasem budynek wydzierżawiła firma Vivarto. Szefem kina została Katarzyna Jaworska, dyrektorka festiwalu filmowego, działającego dziś pod nazwą Tofifest.
Kino "Orzeł“ stało się centrum jednego z najważniejszym festiwali filmów niezależnych w kraju. Oprócz tego stało się ważnym kinem studyjnym w naszym mieście. W programie pojawiły się nie tylko premiery i nowe cykle filmowe, ale także ogólnopolskie przeglądy. Do tego powstał lubiany przez studentów Dyskusyjny Klub Filmowy.
Gorzej było z samym budynkiem kina, który wymagał remontu. Próbowano znaleźć inwestorów, ale bezskutecznie.
- Starałem się o fundusze, które dawałyby możliwość zagospodarowania obiektu na art house, ale nikt nie był zainteresowany - mówi Jarosław Jaworski.
Kino "Orzeł“ działało w Toruniu ponad 80 lat. Było obok Muzeum Okręgowego i Teatru Miejskiego jedną z najstarszych i wciąż aktywnych placówek kulturalnych w Toruniu. Przed II wojną światową kino nosiło nazwę "Lira“, którą przemianowano na "As“. W tym czasie można było tam obejrzeć legendarnego "Znachora“. Po drugiej wojnie światowej kino zmieniło nazwę na "Orzeł“. W latach 70. i 80. było najważniejszym i najpopularniejszym kinem w Toruniu.
Torunianie nie ukrywają, że razem z kinem "Orzeł“ kończy się pewna epoka.
- To kino odegrało ważną rolę w życiu wszystkich toruńskich kinomaniaków - przyznaje Przemek Kaniecki, doktorant UMK, kinoman. - Wpadałem tam co piątek, bo wiedziałem, że tam serwowane jest ambitne kino, którego nie znajdę w multipleksach. Toruńscy filmoznawcy, chcący tam zorganizować przeglądy, zawsze spotykali się z zainteresowaniem. "Orzeł“ był otwarty na propozycje. Poza tym było bardzo tanie, więc idealne dla studentów.
Miłe wspomnienia z kina "Orzeł“ ma Marek Pijanowski, wiceszef komisji kultury, promocji i turystyki w Radzie Miasta.
- Kiedy byłem w szkole średniej, chodziłem tam z przyjacielem na wagary - przyznaje. - Często, zwłaszcza kiedy mieliśmy warsztaty i praktyki, urywaliśmy się do "Orła“ na poranki filmowe i chowaliśmy się tam przed milicją, która wyłapywała i kierowała z powrotem do szkoły - opowiada.
Jak się okazało, kino "Orzeł“ odegrało ważną rolę w życiu Marka Pijanowskiego.
- Na studiach mieszkałem na stancji, a moja przyszła żona z rodzicami, więc z przyjemnością chodziliśmy do kina "Orzeł“, żeby posiedzieć w ostatnim rzędzie - zdradza radny. - Ale odegrało ono także rolę w kształtowaniu mnie jako kinomana. Dojrzewałem razem z tym kinem. Pamiętam "Misję“ z Jeremy Ironsem, która wtedy wydawała mi się, jako piętnastolatkowi, strasznie nudna, bo nie była kinem akcji. Pod koniec szkoły średniej znów ją obejrzałem i dopiero wtedy doceniłem.
Mariusz Składanowski, szef anteny Radia GRA, przyznaje, że nie wie, gdzie będzie teraz chodził do kina.
- Kino "Orzeł“ to dla mnie sentymentalne wspomnienia - mówi. - Łezka w oku się kręci, kiedy widzi się wynoszone z kina taśmy i kłódkę na drzwiach. To rzeczywiście wielka strata dla przyszłości, ale też dla historii miasta. "Orzeł“ to żywy pomnik. Gdzie będę chodził teraz do kina? Dobre pytanie. Z wiadomych przyczyn do Cinema City, w ten sposób obejrzę filmy komercyjne. Martwię się jednak, gdzie będę oglądał te ambitne. Może będę czekał na Tofifest, może będę jeździł do innego miasta. Szkoda, taka luka jest na razie nie do wypełnienia.
Przemkowi Kanieckiemu będzie brakowało także atmosfery tego kina.
- "Orzeł“ to, oprócz repertuaru, także sympatyczni ludzie, którzy rekompensowali braki, jeśli chodzi stan budynku - przyznaje. - Pamiętam, że nigdy nie było problemów z plakatami filmowymi. Zawsze można było je dostać. Żal mi, że to się kończy. To było ważne miejsce na mapie kulturalnej Torunia. Teraz zostały nam multipleksy.
Marek Pijanowski także nie kryje żalu.
- Będzie mi brakowało tego kina - mówi. - Jako człowiek z dyplomem menadżera kultury, muszę jednak powiedzieć, że nie chodzimy do kina, bo kupujemy sobie po prostu coraz większe telewizory. Niestety, to jest smutna, ale nieuchronna prawda.
Ostatni seans odbył się 27 lipca o godz. 20.00. "Orzeł“ w ramach pożegnalnego seansu przedstawił nowozelandzką komedię "Rekin kontra orzeł“. Gdzie teraz mają się udać wielbiciele ambitnego kina? Zostało im Nasze Kino, Niebieski Kocyk i działające przy CSW kino Centrum, którego kuratorem jest obecnie Katarzyna Jaworska.
- W tym kinie będzie dobry repertuar - zapewnia Jarosław Jaworski.
Co powstanie w miejscu "Orła“? Nowym właścicielem kamienicy przy ul. Strumykowej jest toruńska firma Millenium Investment, która przejęła budynek 1 sierpnia. Co planuje? Kolejny dyskont spożywczy? Przekonamy się niebawem.