https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Owoce zwycięstwa"...

Wasz Makler
Ta rocznica jest niezwyczajna. Dopiero w tym roku, po 60 latach, wypełnił się do końca testament Powstańców Warszawskich: Polska w Europie i zachodnim sojuszu wojskowym. Rachunek jest niebywały: każdy dzień walki bohaterów stolicy to rok późniejszego oczekiwania na suwerenną Polskę. Jedynego kraju zwycięskiej koalicji, który stracił jedną trzecią terytorium.

     1 sierpnia 1944 roku młodzież z 40-tysięcznej Armii Krajowej nie wiedziała, że niecały rok wcześniej, w Teheranie, Roosevelt i Churchill sprzedali Stalinowi Kresy. Aż do Bugu. Nie mogli też wiedzieć, że prezydent USA przehandluje niebawem niepodległość Polski za udział Armii Czerwonej w wojnie z Japonią i święty spokój. Warszawskim bohaterom nie przyszło do głowy, że USA i Wielka Brytania nie wymuszą na Stalinie choć tak śmiesznych ustępstw, jak korzystanie z lotnisk po stronie Wisły zajętej przez Rosjan. Generalissimus Stalin z cynizmem godnym największych tyranów zacierał ręce, kiedy w Warszawie ginął kwiat polskiej inteligencji. Ginęli ci, co ocaleli z hitlerowskiej i katyńskiej kaźni... Blisko 20 tysięcy żołnierzy AK i ponad 150 tysięcy mieszkańców Warszawy. Takich rzezi w II wojnie światowej było niewiele.
     Powiedzmy, że to historia. Umówmy się, że świat jest normalniejszy. Cieszmy się z ostatecznego zwycięstwa, nawet po sześciu dziesiątkach lat. Ale czy to może być prawdziwa radość?
     Brytyjski historyk Norman Davies (który nb. powinien otrzymać jak najszybciej honorowe obywatelstwo RP) musiał niedawno interweniować w amerykańskim Kongresie, że Polska... nie była nigdy sprzymierzeńcem Hitlera. Kongres bowiem przygotowywał oficjalny spis państw, które wsparły III Rzeszę. Na pierwszym miejscu była Polska! Ten sam Kongres uchwalił niedawno rezolucję o bohaterskich Powstańcach Warszawy. Ale w kontekście udziału Polaków w irackiej awanturze i zbliżających się wyborów prezydenckich, bo Polonia to prawie 10 mln głosów.
     Anglicy zamknęli archiwa i zapewne nigdy nie dowiemy się, co dla Churchilla było wtedy naprawdę ważne. Choć i na to można odpowiedzieć ze stuprocentową pewnością słowami samego premiera: "Wielka Brytania nie ma przyjaciół. Wielka Brytania ma interesy".
     A Rosjanie? Ambasador Federacji Rosyjskiej Nikołaj Afanasjewski napisał do Powstańców Warszawskich list. O tym, jak "60 lat temu broniono zasadniczych wartości cywilizacji ludzkiej, zagrożonych przez nazizm" i oto mamy teraz "owoce tego zwycięstwa". Gorzkie, niczym granaty, te owoce. Gorzkie tym bardziej, że niewinne, wypędzone z Rumi pod Gdynią niemieckie dziecko Erika Steinbach, też postanowiła uhonorować pamięć Powstania i "wyrazić współczucie". Cóż, gdyby wyrzuceni po upadku Powstania mieszkańcy założyli związek wypędzonych - byłoby ich w 1944 roku 650 tysięcy. Dziś, z potomkami - może 2 lub 3 miliony. I gdyby złożyli indywidualne pozwy o odszkodowania albo założyli jakieś powiernictwo warszawskie...
     Jeśli w niedzielę Gerhard Schroeder powie w Warszawie, że zarówno nam jak i Niemcom zależało wówczas na powstrzymaniu czerwonych barbarzyńców - nie będę specjalnie zaskoczony. Historię zawsze piszą zwycięzcy.
     Nam pozostały "owoce zwycięstwa".
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska