- Jaki będzie rozpoczynający się nowy rok akademicki dla kujawsko-pomorskich uczelni?
- To będzie rok bardzo ważny. Przede wszystkim dlatego, że wejdziemy do Unii Europejskiej. Po 1 maja 2004 roku sytuacja w kraju, także w sferze edukacyjnej, krańcowo się zmieni. Wchodzimy do tzw. przestrzeni edukacyjnej UE - a to oznacza konieczność dostosowania się do unijnych standardów i walkę na europejskim rynku. Rozpoczyna się ostra konkurencja.
- Ważne zmiany ma też wprowadzić nowa ustawa o szkolnictwie wyższym.
- Jestem członkiem powołanego przez prezydenta Kwaśniewskiego zespołu, który ją przygotowuje. Od dłuższego czasu spotykamy się co najmniej raz na dwa tygodnie. Myślę, że podczas następnego takiego spotkania, 8 października, będziemy w stanie przekazać panu prezydentowi wstępny projekt. Minister Łybacka twierdzi, że ten rok akademicki będzie ostatnim pod rządami starej ustawy. Nie jestem takim optymistą. Nowe prawo będzie dla niektórych środowisk - słabszych uczelni publicznych, ale przede wszystkim dla odstających od przyzwoitych standardów uczelni niepublicznych - pewnym zagrożeniem. Będzie bowiem oznaczało konieczność przyjęcia surowych, ale niezbędnych dla właściwego standardu nauczania, reguł. Dzisiejsze, niezwykle liberalne uregulowania w tej materii, sprawiły, że w Polsce działa około 300 prywatnych wyższych szkół. To ewenement na skalę światową!
- Bo też światowym ewenementem jest łatwość, z jaką dziś w naszym kraju zakłada się taką szkołę!
- No właśnie. Każdy w Polsce może sobie założyć wyższą uczelnię! (O poziomie większości lepiej nie wspominać. W wielu przypadkach po prostu oszukuje się młodych płatników, których w tych szkołach nazywa się studentami.) Wystarczy zgromadzić kilku pracowników naukowych, którzy podpiszą akt lojalności - i jutro o tym zapomną. Trzeba z tym skończyć, dlatego nowa ustawa jest niezbędna. Ale gra interesów powoduje, że potężne lobby broni tej brudnej i mętnej wody. Czy pani wie, że wielu parlamentarzystów uczy w różnych prywatnych uczelniach, pobierając pensje sięgające nawet 20 tys. zł miesięcznie?! Minister Łybacka rozumie, że może tę batalię przegrać. Tylko z jej klubu parlamentarnego co najmniej dziesięć osób funkcjonuje w takich układach. To oni nie będą zainteresowani w utrąceniu porządkujących uregulowań! Tu chodzi o duże pieniądze. Na szczęście pan prezydent jest przekonany, że tego dalej utrzymywać nie wolno i zaangażował w tę sprawę własny autorytet. Jeśli między nim a rządem będzie zgoda w kwestii przeforsowania nowej ustawy w parlamencie, jest szansa, by patologie zostały wyeliminowane.
- Jak w te przyszłe warunki wpisuje się możliwa fuzja UMK i bydgoskiej Akademii Medycznej?
- To możliwość wyjścia naprzeciw temu, co nas czeka. Liczące się na świecie uniwersytety - i amerykańskie, i europejskie - są uczelniami szerokoprofilowymi, także z wydziałami medycznymi. Tu jest interes UMK. Co do AMB, to myślę, że walorem dla tej uczelni byłoby znalezienie się w strukturach znanego i liczącego się uniwersytetu. Wspólnie moglibyśmy się pokusić o stworzenie jednego z najlepszych w kraju wydziałów farmaceutycznych i równie znakomitego wydziału nauki o zdrowiu. Wydział lekarski i szpital kliniczny AMB są na wysokim poziomie.
- Bydgoska Akademia Medyczna nie należy dziś do najmocniejszych w kraju.
- Najlepsza uczelnia medyczna w Polsce, Akademia Medyczna w Poznaniu, posiada osiem uprawnień do nadawania stopnia doktora i siedem uprawnień do nadawania stopnia doktora habilitowanego. AMB ma po dwa. Jest uczelnią młodą i na dorobku. Chcę wyraźnie powiedzieć: my jesteśmy zainteresowani fuzją, ale wszystko zależy od akademii. Inicjatywa wyszła zresztą z tamtej strony. Senat AMB podejmie teraz wiążące decyzje. Każdą przyjmiemy ze zrozumieniem.
- Bo dotychczas w Bydgoszczy obowiązywał pogląd o konieczności połączenia się wszystkich uczelni w mieście w bydgoski uniwersytet?
- Powołanie szerokoprofilowego uniwersytetu nie jest proste. Trzeba spełnić szereg warunków merytorycznych i formalnych, ale to nie wszystko. W Polsce jest obecnie 17 uniwersytetów, z których tylko 10 to naprawdę dobre uczelnie. Jednym z siedmiu pozostałych jest np. funkcjonujący poniżej granic przyzwoitości Uniwersytet Rzeszowski, który powstał wbrew opinii środowiska naukowego, wyłącznie w wyniku lobbingu grupy lokalnych posłów. Dzieją się w nim niepokojące rzeczy, dochodzi do skandali, szykują się rozprawy sądowe. Uczelnia, pomimo nobilitującej nazwy, nie posiada autorytetu. Wszystko dlatego, że połączono na siłę słabe struktury, które ponadto wcale się łączyć nie chciały. To powinna być przestroga dla niektórych bydgoskich polityków. O ile wiem, Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, Państwowa Komisja Akredytacyjna i MENiS są przeciwne temu, by kolejne uniwersytety w ten sposób powoływać. Myślę, że właściwszą drogą do stworzenia uniwersytetu bydgoskiego jest inwestowanie w istniejące uczelnie i pomnożenie ich potencjału kadrowego, naukowego i materialnego. Kilka lat powinno wystarczyć, aby naturalne powołanie uniwersytetu stało się formalnością. Mogą ewentualnie także powstać uniwersytety specjalistyczne - Uniwersytet Technologiczny i Uniwersytet Pedagogiczny.
- Jeden z bydgoskich posłów SLD powiedział, że nie dopuści do zbliżenia bydgoskich uczelni z UMK.
- Podobno mówił, że po jego trupie. W ciekawy sposób pojmuje swoją rolę reprezentanta regionu. Niektórzy straszą, że Toruń chce coś Bydgoszczy odebrać. Jest całkiem inaczej - jeśli dojdzie do zbliżenia z AMB, Bydgoszcz nic nie straci, natomiast zyska dość znany Uniwersytet Mikołaja Kopernika. U siebie, w Bydgoszczy!
- A tymczasem w tej sprawie podgrzewa się bydgosko-toruńskie antagonizmy, podobne do tych, które kultywują "szalikowi" kibice żużla!
- A wie pani dlaczego? Bo w ten sposób niektórzy politycy wyszukują przyszłe hasła wyborcze. Robi się z tego spektakl polityczny, a sprawy zasadnicze - w tym przypadku dobra edukacja - schodzą na dalszy plan.
- To jaka jest szansa powstania regionalnego, bydgosko-toruńskiego megauniwersytetu? Politycy i do tego nie dopuszczą?
- Szanse są nikłe. Przewidywany w nowej ustawie "zespół szkół wyższych" - czyli uniwersytet federacyjny - to dobry pomysł. Już kilka lat temu tę ideę proponowałem. Wyobrażałem sobie, że w skład takiej kujawsko-pomorskiej megauczelni weszłyby UMK i cztery bydgoskie akademie. Byłby to największy uniwersytet w Polsce. Wspólnie zagospodarowalibyśmy rynek edukacyjny w regionie, razem tworząc kierunki studiów m. in. we Włocławku, Inowrocławiu, Grudziądzu. Propozycja nigdy nie była poważnie dyskutowana. Przeważyła obawa podstępu i zbyt dużej dominacji UMK. Nie widzę żadnych oznak, że coś w tej kwestii się zmieniło.
- Szyld UMK coś w kraju znaczy.
- Myślę, że także w Europie i świecie. Toruń ma w sobie coś szczególnego. Proszę zauważyć, że najlepsze światowe uniwersytety nie zostały posadowione w metropoliach. Cambridge, Oxford, Heidelberg, Getynga, Princeton (wielkości Brodnicy), Cornell (zaledwie kilkutysięczne) - to niewielkie miasta. W dużych nie ma właściwej atmosfery, duże miasto rozprasza. Toruń ze swoją średniowieczną Starówką stwarza fantastyczną otoczkę dla dobrego, europejskiego uniwersytetu.
