Świątecznie, kolorowo
Nawet, gdy nie ma mistrzostw, miasto wygląda jak przysłowiowa wieża Babel. Na ulicach, w restauracjach i sklepach mieszają się języki i kolory skóry. Azjaci i Turcy; paradują Brazylijczycy, Ukraińcy. Środa jest normalnym dniem pracy, lecz na każdym kroku czuć atmosferę piłkarskiego święta. Wszędzie kolorowo, a sklepowi dekoratorzy prześcigają się w pomysłach. Za kilka godzin wielki mecz: Niemcy - Polska. Ponad 70 tysięcy biletów rozeszło się błyskawicznie już kilka miesięcy wcześniej. Kibiców z Polski nie będzie już na pewno tylu, co w Gelsenkirchen. Ale Dortmund od dawna przygotowywał się na 14 czerwca. Największe centra handlowe zatrudniły ok. 15 tys. ochroniarzy; to w obawie przed "nieproszonymi gośćmi", a i restauratorzy nie omieszkali podjąć odpowiednich kroków. Dokładnie 24 godziny przed meczem, który skupić miał uwagę całych Niemiec, ostre pogotowie zarządzono w policji i szpitalach.
Kierujemy się na Friedens Platz. Nad Dortmundem urwanie chmury. Ale to jeszcze nie powód, żeby fani obu reprezentacji nie zaczęli "ładować akumulatorów". Chwila, moment i kibice, niemieccy oraz polscy, wychylą się z bram kamienic i rozsianych gęsto sklepów. Stoisk z akcesoriami dla kibiców zatrzęsienie. Są białe koszulki z charakterystycznym Husarzem, lecz cena 65 euro odstrasza. - Zapomnij - mówi z akcentem ktoś z rodaków do swojej kompanki, gdy ta namawia go do zakupu. Czapeczka bądź szalik są już w bardziej przystępnej cenie - 9,95 euro.
Zagaduję parę niemieckich kibiców. Gizela i Andreas przyjechali na mecz z Erfurtu. Za reprezentacją nie jeżdżą, mecz w Dortmundzie wybrali z szacunku dla dzisiejszego rywala "Manschaftu". Pytam: - Kto wygra? Andreas wyciąga z plecaka "Bilda" i podsuwa mi stronę tytułową. A na niej zdjęcie trenera Klinsmanna z wyciągniętą dłonią. I coś wyraźnie wskazującego. Tytuł też wyeksponowany. Wielkimi literami: "Klinsi putz Polen!" (Klinsi sprzątnie Polskę!). - Deutschland: 3, Polen: 1 - pokazuje palcami i dodaje: - Klose, Poldi i "Ebi" trefen tor (Klose, Podolski i "Ebi" Smolarek strzelą gole).
Polało się piwo
Docieramy na Friedens Platz. Wyszło słońce i gastronomiczne ogródki pod parasolami zapełniły się natychmiast. Jak nakazuje nazwa placu, atmosfera rzeczywiście przyjazna. Kibice porozsiadali się obok siebie, dyskutują już o zbliżającym się meczu, robią sobie zdjęcia. Pociągają piwko. Od czasu do czasu słychać okrzyki: "Deutschland, Deutschland" "Polska! Biało-czerwoni". Jest spokojnie.
Do czasu. Część jednej z kafejek opanowała spora gromada Polaków. Kilku z ogolonymi głowami, z tatuażami. Zamawiają piwo w największych kuflach. Za chwilę nad stolikami rozciągają kilkumetrowy transparent. "Futbolowi patrioci - w Polsce urodzeni, reprezentanci zjednoczeni". Ktoś rozochocony kilkoma głębszymi zaczyna wykrzykiwać: - Gramy u siebie, Polacy, gramy u siebie. Za chwilę: - Zawsze i wszędzie policja j... będzie - wydziera się gość z podniesionym kuflem. Widocznie dostrzegł w bocznej uliczce policyjny radiowóz. Przybysze z Polski chcą sprowokować swoim zachowaniem policjantów. Powtarzają donośnie nieprzychylną opinię o stróżach porządku.
Wokół ogródka gromadzi się coraz więcej gapiów. Fani z Niemiec przyglądają się, na ogół, zachowaniu prowokatorów z politowaniem. Starszy pan z małą niemiecką chorągiewką w ręku mówi pod nosem: - Idioten! Schlafe nach hause (" idźcie spać do domu"). Pozostałych Polaków cała sytuacja najwyraźniej bawi. Ktoś intonuje: - Niezwyciężone, nasze Orły biało-czerwone. Na placu gęsto od niemieckiej policji. Okrążają pierścieniem hałaśliwą grupę. Ci w odpowiedzi odwracają się plecami. Ktoś zrywa się, chwyta groźnie za krzesełko i woła: - Prowokacja! Prowokacja! Policjanci reagują. Wyciągają zza stołu dwóch najbardziej agresywnych, żądają okazania paszportu. Do legitymowanych podchodzi policjant z Polski. Nadkomisarza Rafała Wasiaka oddelegowano do współpracy z niemieckimi funkcjonariuszami. Do gapiów z Polski apeluje, żeby nie poddali się chuligańskim nastrojom.
I znów gromki okrzyk: - Deutschland, Deutschland! Niemcy klaszczą. Okazują w ten sposób aprobatę dla działania policji. - Polska! Biało-czerwoni! - śpiewają kibice z Polski. Rozbrzmiewa: - "Jeszcze Polska nie zginęła"...
Na przeciwległej części placu rozpoczyna się tymczasem zabawa. Niemieccy i polscy kibice śpiewają, tańczą. Poprzebierani w najróżniejszy sposób "pstrykają" pamiątkowe fotki. Piwem wznoszą toasty za freundschaft (przyjaźń).
Jedziemy już na stadion. W radiowych wiadomościach informują, że policja zatrzymała 40 kibiców z Polski. Byli pijani, bardzo agresywni, wyposażeni w przedmioty świadczące o złych intencjach. Zostali zatrzymani do wyjaśnienia. Spiker zapewnia mieszkańców Dortmundu, że przed wieczornym meczem nie zostaną zwolnieni.