W Toruniu zrobiono już wiele, żeby zniwelować hałas wywoływany przez nowoczesne składy typu swing. Powodowały one nie tylko akustyczny dyskomfort mieszkańców, ale też drgania całych budynków. Tak było m.in. na Bydgoskim Przedmieściu, przy Pl. św. Katarzyny oraz przy ul. Lubickiej. Po szlifowaniu torowisk natężenie hałasu i drgań się zmniejszyło.
Teraz podobne problemy zgłaszają mieszkańcy toruńskiej Skarpy. Twierdzą, że stało się tak w ostatnich tygodniach.
- Na odcinku od „Macieja” do ul. Wyszyńskiego tramwaje jeżdżą naprawdę bardzo głośno. Latem, przy otwartych oknach, zagłuszają nawet grający w mieszkaniu telewizor - skarży się mieszkaniec ul. Konstytucji 3-ego Maja. - Przypuszczam, że pod wpływem ciepła i eksploatacji porobiły się szczeliny pomiędzy torami.
Miejski Zakład Komunikacji obiecał szybko zająć się sprawą.
- Dokonano przeglądu stanu torowiska na tym odcinku. Są to tory montowane w technologii niespawanej, co może powodować nadmierny hałas w zależności od występujących temperatur. W najbliższym czasie będą podjęte doraźne działania eliminujące hałas. Docelowym rozwiązaniem będzie modernizacja torowiska na tym odcinku - informuje Paweł Trawiński z MZK.
Tu pojawia się kolejna kwestia, która nie umknęła uwadze Czytelniczki. Starsza pani, mieszkanka wieżowca przy ul. Gagarina, ma częste problemy ze snem. Jak sama mówi, z kubkiem herbaty w ręce, patrzy sobie przez okno na nocny krajobraz. Niestety, to co widziała w ostatnich dniach, nie pozwalało jej zasnąć do rana.
Więcej wiadomości z Torunia: http://www.pomorska.pl/wiadomosci/torun/
- Okno mojej kuchni wychodzi na torowisko przy ul. Gagarina. Każdej nocy pomiędzy godz. 2 a 4 uruchamiają się polewaczki, które zraszają trawę i tory - opowiada pani Krystyna. - Przypuszczam, że muszą zużywać dużo wody. Najgorsze jest jednak to, że działają bez względu na pogodę. Pewnej nocy, gdy nad miastem przeszły trzy burze, polewaczki też się uruchomiły.
Paweł Trawiński tłumaczy, że system nawadniania został wdrożony, żeby utrzymać trawę w dobrej kondycji. Jest zasilany wodą ze studni, a nie z miejskiej sieci.
- System jest wyposażony w detektory opadowe pozwalające powiązać podlewanie mechaniczne z występowaniem naturalnych opadów. W ostatnim okresie, ze względu na spore opady, a wcześniej okres suszy, powstała konieczność wprowadzenia zmian w cyklach pracy nawodnienia. Prace trwają - tłumaczy Paweł Trawiński.