MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piękna w świecie bestii - Izabela Łukomska-Pyżalska

Rozmawiał TOMASZ MALINOWSKI [email protected]
- Jestem wobec moich piłkarzy wymagająca - w końcu jak by na to nie spojrzeć, są to moi pracownicy i oczekuję od nich wytężonej pracy - mówi pani prezes.
- Jestem wobec moich piłkarzy wymagająca - w końcu jak by na to nie spojrzeć, są to moi pracownicy i oczekuję od nich wytężonej pracy - mówi pani prezes. nadesłane
- Futbol jest nośnikiem emocji, wyzwala adrenalinę, od której nie stronię - deklaruje pani prezes. Rozmowa z IZABELĄ ŁUKOMSKĄ-PYŻALSKĄ, właścicielką i prezes klubu piłkarskiego Warta Poznań.

- Jacy są dzisiejsi piłkarze?
- Trudno wrzucać ich wszystkich do jednego worka, ale swoją opinię wyrażałam już nieraz. Nierzadko piłkarze są zakochani w sobie, nie dają z siebie wszystkiego, skupiają się na żelowaniu włosów i wykłócaniu się o premie. Irytują mnie młodzi ludzie, który noszą się z "torebkami" przewieszonymi przez szyję. Im się pewnie wydaje, że tak jest cool! Mnie to przypomina syndrom metroseksualności. Na szczęście, są także pozytywne wyjątki, których nie brakuje choćby "w mojej Warcie".

- Rzeczywiście, nie szczędzi im pani razów. Czym tak zaszli pani za skórę?
- Dla mnie sportowiec, to ktoś bardzo zaangażowany w to, co robi. Musi być pracowity, chcieć z każdym dniem treningów powiększać swoje umiejętności. W przypadku piłkarzy bardzo często tak nie jest, nie dbają o swoje odżywianie, nie przykładają się do zajęć, zadowalają się tym, że ktoś pochwali ich za jedno proste kopnięcie piłki.

- A wobec "swoich" graczy, myślę w tym wypadku o piłkarzach Warty, też jest pani tak krytyczna, wręcz szorstka?
- Wolałabym raczej określenie "wymagająca". Oczywiście, jestem wymagająca, bo w końcu jak by na to nie spojrzeć, są to moi pracownicy i oczekuję od nich wytężonej pracy.

- Co było pani inspiracją, że zdecydowała się pani stanąć na czele klubu piłkarskiego?
- Nie miałam jakiegoś szczególnego dopingu. Zadecydowały o tym po części: lokalny patriotyzm, chęć zrobienia czegoś dobrego dla zasłużonego klubu oraz własna motywacja do sprawdzenia się na nowym polu.

- Adaptacja w środowisku sportowym, do tego zdominowanym przez mężczyzn - nie zaprzeczy pani, że to kompletnie inny świat - okazała się trudna?
- Płeć nie gra tutaj dużej roli, do piłki nożnej wkracza coraz więcej kobiet. Zgadzam się jednak, że to zupełnie inny świat; mieszanka betonowego towarzystwa wzajemnej adoracji z pracowitymi, młodymi działaczami. Wydaje mi się jednak, że zdołałam odnaleźć się w tym świecie.

- A jak zatem poradziła sobie pani z funkcjonującym stereo typem: "Modelka! Do tego sprzedająca swoje wdzięki w męskich magazynach; postawiła nogę na grząski grunt i zapewne polegnie szybciej niż się jej wydaje"?
- Nie muszę nikomu nic udowadniać! Sama zawieszam sobie wysoko poprzeczkę, realizuję się na wielu polach i daje mi to sporą satysfakcję. A opinie osób, szufladkujących mnie wyłącznie jako modelkę z męskich magazynów - nieszczególnie mnie obchodzą.

- Wejście do klubu potraktowała pani jako kolejny dobry interes czy bardziej hobby?
- Zdecydowanie to drugie, piłka na tym poziomie, to żaden interes! Tu pieniądze wyłącznie się traci i to bardzo szybko. Futbol jest jednak nośnikiem wspaniałych emocji, wyzwala adrenalinę, od której nigdy nie stronię.

- Mam rozumieć, że po tym kilkuletnim doświadczeniu traktuje pani futbol jako, powiedzmy, rodzaj filantropii?
- Właśnie tak, bo to jest filantropia. W dodatku na każdym kroku spotyka się kłody rzucane pod nogi. Zamierzam jednak mozolnie i konsekwentnie budować silną Wartę Poznań i wierzę, że już w tym sezonie wrócimy do I ligi.

Przeczytaj również: Kim pan jest, panie Osuch?!

- Nie pojawiła się pokusa przeniesienia serca i aktywów do klubu kobiecej piłki nożnej? Nie kryje pani przecież swojej sympatii do tej odmiany futbolu; poza tym działa w odpowiednich strukturach PZPN...
- Co nie powinno dziwić. Miałam już takie propozycje. Życie nauczyło mnie, by nigdy nie mówić nigdy, choć na chwilę obecną nie biorę pod uwagę takiego rozwiązania. Ale mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień i w mojej Warcie zagrają również panie.

- Jesienią 2012 roku wybrała się pani na zjazd PZPN z zamiarem złamania związkowego betonu. I co, powiodło się?
- Beton!? To dość przejaskrawione określenie. Nie przypominam sobie, żebym takiego użyła. Po obecnych działaniach PZPN-u widać jednak, że zmiana była potrzebna i dziś wiele spraw idzie w lepszym kierunku niż za czasów prezesa Laty.

- Do ścisłego kierownictwa PZPN drogę pani już odcięto. To był afront? Rozczarowanie? Zawód?
- Nic z tych rzeczy. Jestem zadowolona z funkcji, którą obecnie pełnię w Komisji ds. Piłki Nożnej Kobiet PZPN. Nasze działania w komisji są bardzo prężne i cieszy mnie każdy z naszych sukcesów.

- Pani też należy do osób wierzących, że Zbigniew Boniek uporządkuje polską piłkę, poprawi jej, jeszcze nie tak znowu dawno, karykaturalny wizerunek. I PZPN przestaną wytykać palcami?
- To już się dzieje. Działania związku stały się bardziej przejrzyste, wizerunkowo PZPN nadrabia braki, których sporo się nagromadziło przez minione lata. Wierzę w sukces prezesa Bońka i życzę mu jak najlepiej.

- Czym jest dla pani start do Parlamentu Europejskiego? Stamtąd przecież już tylko krok do dużej polityki...
- Chęcią ratowania polskiego sportu. Jest też okazją promowania sportu, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Słyszał pan, aby ktoś w Brukseli - podczas mijającej kadencji - reprezentował to środowisko? Prawie miliard złotych na te cele w postaci grantów przeznaczyła na najbliższe lata Unia Europejska, a ja chcę jak najwięcej z nich zdobyć dla Polski i Wielkopolski. Jeśli moja kampania wyborcza okaże się sukcesem, z przyjemnością zacznę swoją pracę w Komisji Kultury i Edukacji, która zajmuje się m.in. promowaniem standardów w dziedzinie zarządzania działalnością sportową poprzez wymianę dobrych praktyk pomiędzy państwami Unii Europejskiej czy wdrażaniem programów dla młodzieży, takich jak np. wymiany studenckie Erasmus.

- Na swoim blogu pisze pani często o kondycji polskiego sportu. Stawia własną - nie kryję, że trafną - diagnozę, przedkłada ciekawe pomysły. Włodarze wykazali zainteresowanie czy to klasyczne wołanie na puszczy?
- Cieszę się, że nierzadko moje wpisy na blogu stają się przyczynkiem do ciekawych dyskusji. Niektóre z moich pomysłów spotykają się z zainteresowaniem osób decyzyjnych, ale z realizacją poszczególnych projektów, jak dotąd, jest raczej krucho.

- Broniła pani swego czasu minister Muchy. A gdyby to pani otrzymała propozycję pokierowania ministerstwem sportu, co byłoby priorytetem w działaniu?
- Zdecydowanie praca u podstaw, przez co rozumiem zadbanie o kondycję fizyczną dzieci i ich prawidłowy rozwój w oparciu o sport. Mamy dziś spore zaniedbania w tej dziedzinie, a w Polsce jest coraz więcej otyłych dzieci, co nie jest najlepszą wróżbą na przyszłość.

- Tylko głupiec nie potrafi docenić tego, co pani dla środowiska Warty już zrobiła czy robi. Eventy, wystawy (choćby ta w Sejmie, upamiętniająca jubileusz klubu), otwartość na dzieci i młodzież. No i pielęgnowanie historii oraz wspaniałej tradycji klubu (tu smutna dygresja: Edmund Szyc, założyciel Warty, wcześniej doprowadził do powstania klubu Polonia w Bydgoszczy. Gdzie jest dziś Warta, a gdzie Polonia?). Tymczasem ludzie nie lubią, gdy inny odnosi sukces.Pojawia się zawiść, czasem wręcz ostracyzm. A pani ciągle taka zmotywowana!
- Bo motywuje mnie chęć przekraczania własnych barier. Jednocześnie zadbanie o przyszłość nie tylko piątki moich wspaniałych dzieci, ale też młodego pokolenia, w którym coraz trudniej o nawyki dbania o zdrowotną i sportową stronę swojego życia. Zatem motywacji do działań z pewnością nigdy mi nie zabraknie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska