https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy sprawiedliwy

Wasz makler

     Po łacinie to pięknie brzmi: "Iustitia est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuendi". Po polsku również - "Sprawiedliwość jest stałą i niezmienną wolą, przyznającą każdemu należne mu prawo".
     Takie oto rzymskie motto przyświeca polskiemu ministerstwu sprawiedliwości. Powtarzam: spra-wie-dli-woś-ci. Widnieje na budynku, na pismach i stronie internetowej polskiej Temidy. Polskiej, więc ślepej, chorej i - nie bójmy się tego słowa - przygłupawej.
     Nigdy nie zdarzyło mi się myśleć o ministrach sprawiedliwości, że są ludźmi wyjątkowo sprawiedliwymi. Jerzy Jaskiernia, Barbara Piwnik, Marek Sadowski... Mój Boże, cóż to za autorytety? Ale mimo wszystko sądziłem, iż mają nieco wyższe poczucie moralności i przyzwoitości od pozostałych polityków. Andrzej Kalwas, powołany niedawno na pierwszego sprawiedliwego, mówił o sobie: "Wydaje mi się, że grzechu chyba nie mam. Nikt nie jest bez grzechu. Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem".
     Pięknie, że pan minister sam się rozgrzeszył już na początku kadencji. Ale niedługo później zgrzeszył ciężko myślą, mową i uczynkiem oraz arogancją, tupetem i obłudą. W maju Kalwas osobiście nakazał wpisanie na listę aplikantów adwokackich w Olsztynie syna niezwykle patriotycznej i bogobojnej posłanki Haliny Nowiny-Konopczyny. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że ów młody człowiek oblał już pierwszy egzamin. Nie mógł zatem przystąpić do drugiego. Ale syn odwołał się do ministra sprawiedliwości, który - a jakże - podpisał decyzję o wpisaniu Tymona Nowiny-Konopki na listę aplikantów. Bo 34-letni syn posłanki jest nie byle kim - dyrektorem biura swojej mamusi. Halina Nowina-Konopka zaprzecza oczywiście, że maczała palce w tej sprawie. Broń Boże, Tymek sam wszystko załatwił. Jak? I tu minister Kalwas wykazał się wybitną inteligencją. Stwierdził, że przyjął Tymka w poczet aplikantów adwokackich, bo... "jest za jak najszerszym dostępem do zawodów prawniczych, zwłaszcza do adwokatury". A ta korporacja zawodowa jest hermetyczna, niemal rodzinna. Powiedział jeszcze, że jak adwokatom nie podoba się decyzja ministra, to mogą się odwołać. Do ministra sprawiedliwości Andrzeja Kalwasa.
     Starożytni Rzymianie mawiali w takich razach: "Non omne quod licet honestum est". Nie wszystko, co dozwolone - jest uczciwe.
     Jeśli minister sprawiedliwości wycina takie numery - cóż się dziwić jego podwładnym. Ostatnio w resorcie systemem informatycznym zawiadywał niejaki Czubik Rafał (ale nie wiem czyim jest synem). Jako przedstawiciel ministerstwa kupował od IBM sprzęt oraz oprogramowanie warte cztery miliony dolarów z okładem. Nie było przetargów, gdyż Czubik zarządził tzw. kupno z wolnej ręki czy - jak chcą inni - z wolnej amerykanki. Szczęśliwym kontrahentem ministerstwa okazał się koncern IBM. Kiedy transakcja została sfinalizowana obywatel dyrektor Czubik rzucił w cholerę robotę w resorcie sprawiedliwości. I zupełnym przypadkiem znalazł zajęcie w polskim przedstawicielstwie - tak, nie mylicie się Państwo - IBM.
     Ministerstwo twierdzi, że Czubik nie złamał prawa zatrudniając się w IBM. On jedynie wnioskował i opiniował kupno licencji IBM. A to nie to samo, co wymienione w ustawie antykorupcyjnej "branie udziału w wydaniu rozstrzygnięcia"... Innymi słowy - jakby wziął łapówkę od IBM, poszedłby siedzieć. A jak bierze pensję z IBM - wszystko jest lege artis.
     Prawdę mówiąc resort sprawiedliwości powinien już zmienić swoje infantylne i komiczne motto na inne. Na przykład takie: "Quid faciant leges, ubi sola pecunia regnat". Cóż znaczą prawa tam, gdzie rządzi sam pieniądz.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska