W maju taką przygodę miał mieszkaniec Pionek, który ruszył na zwiedzanie Polski po kielichu. Ocknął się w Bieszczadach i nie potrafił sobie przypomnieć jak się tam znalazł. Z tamtejszej komendy został odebrany przez członka rodziny, który przyjechał po niego z Pionek trasą liczącą ponad 280 kilometrów.
Kilka miesięcy temu pasażerów radomskiej komunikacji miejskiej rozbawił podpity mężczyzna, który wsiadł przy dworcu do autobusu linii 7 jadącego w kierunku osiedla Południe. - Przepraszam, czy ten autobus jedzie na Centralny? - zapytał współpasażerów. Jakże się zdziwił, kiedy zamiast odpowiedzi usłyszał gromki śmiech podróżujących "siódemką".
Oryginalny żart
Odpowiedzi może być wiele. Utrata pamięci a może złośliwy psikus? Nie tak dawno dwóch mieszkańców regionu radomskiego chwaliło się swoim żartem.
- Kolega ma firmę budowlaną, wziął mnie któregoś razu do towarzystwa na przejażdżkę - opowiada mężczyzna. Jechaliśmy dostarczyć worki z cementem kilkaset kilometrów dalej.
Kiedy mężczyźni przejeżdżali obok śpiącego w rowie pijanego jegomościa, zaświtał im szatański pomysł.
- Zapakowaliśmy go z rowerem na worki z cementem - nawet się nie obudził - i wysadziliśmy … 200 kilometrów dalej - relacjonuje mężczyzna. - Ułożyliśmy go w takiej samej pozycji, w jakiej go zabieraliśmy, do kieszeni kolega wcisnął mu 20 złotych na bilet i odjechaliśmy. Wiele bym dał za widok jego miny, kiedy zorientował się, że jest w innym województwie. Ale musieliśmy jechać do klienta.