Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co nam żałoba?

Rozmawiał Roman Laudański
fot. arch.
Rozmowa z Hanną Łopatyńską z Muzeum Etnograficznego w Toruniu.

- Po co nam żałoba?

- To czas opłakiwania, żałowania kogoś bliskiego. Inaczej wyglądała żałoba na wsi, inaczej w kulturze mieszczańskiej czy dworskiej. Każda z tych grup miała swoje zasady.

- Do dziś inaczej obchodzi się żałobę na wsi, a inaczej we wsi?
- Teraz już nam się to bardziej ujednoliciło. Zresztą jak cała kultura. Przeżywanie zależy od konkretnego człowieka, a nie od oczekiwania jakie mają w stosunku do niego inni.

- Kiedyś było inaczej?
- W średniowieczu oczekiwano od ludzi bardzo ostentacyjnego okazywania uczuć, żalu. Nie tylko płaczu, szlochu i rozpaczy, ale także rwania włosów z głowy, rozdrapywania twarzy. Jeszcze w XIX wieku takie zachowania były pożądane.

- Co na to Kościół?
- Walczył z zachowaniami wywodzącymi się z pogaństwa. Samookaleczenie nie przystawało do godnego opłakiwania zmarłego. Pozostałością bardzo zewnętrznego okazywania żalu była instytucja tzw. płaczek. Kobiet zawodowo opłakujących zmarłych. Rodzina wynajmowała je, a one towarzyszyły zmarłemu od śmierci do pogrzebu, na którym dawały prawdziwy spektakl szlochu i rozpaczy. Dostawały za to pieniądze, jedzenie lub wełnę. W XIX wieku można je było jeszcze spotkać na wsi. Do dziś robią to niektóre plemiona afrykańskie, indiańskie czy australijscy aborygeni. Okaleczają się i posypują rany popiołem, by samemu stanąć na granicy życia i śmierci, żeby zbliżyć się do zmarłego. Przez chwilę być z nim po drugiej stronie. Cierpieć nie tylko psychicznie, ale i fizycznie.

- Wykształciliśmy swój sposób obchodzenia żałoby?
- Żałobę na wsiach manifestowano zachowaniem, natomiast w kulturze mieszczańskiej i królewskiej - głównie strojem. W naszej kulturze kolorem żałoby jest czerń, ale w okolicach Sandomierza jeszcze do niedawna takim kolorem była biel. Kobiety ubierały się w białe spódnice i białe chustki z własnoręcznie tkanego płótna. Na Śląsku kobiety zakładały na znak żałoby białe chustki. W Chinach kolorem żałoby jest biel, a w Iranie kolor niebieski. W niektórych krajach afrykański to kolor czerwony. A wracając do Chin, to podobno przy zmarłym można jeść tylko produkty w kolorze białym.

- Były gusła - przysłowia związane z żałobą?
- Mówiło się, że matka po stracie dziecka nie powinna zbyt długo płakać, ponieważ jej łzy wsiąkają w szatki zmarłego dzieciątka. One trzymają je na ziemi i nie pozwalają unieść się w zaświaty. O zmarłym dziecku mówiło się też, że ono musi dźwigać wiadra pełne matczynych łez.

- Jak obchodzono żałobę w naszej historii?
- W czasach zygmuntowskich po śmierci członka rodziny królewskiej obijano czarną tkaniną ściany. Łóżka oblekano czarnym atłasem. Przez ponad rok cała rodzina królewska, dworzanie i urzędnicy nosili czarne, ciężki stroje. Po śmierci króla niektórzy poddani dobrowolnie zakładali czarną odzież.

- Pierwotna forma żałoby narodowej?
- Bardzo możliwe. W średniowieczu istniały przepisy prawne regulujące czas noszenia żałoby. Później zaczęły obowiązywać względny zwyczajowe. Chociaż w XV wieku wdowa zobowiązana była nosić żałobę po mężu przez rok. A jeżeli tego nie robiła, to po prostu zabierano jej spadek.

- Czego oczekiwano po rodzinie w czasie pogrzebu?
- Bezwzględnie łez. Jeśli zmarły mąż był np. okrutnikiem i nie zasłużył na miłość żony i dzieci, to i tak musieli oni po nim rzewnie płakać. Zawijali w chusteczki kawałki cebuli i przykładali do oczu. Byleby tylko sprostać presji społecznej.

- Inaczej było z żałobą narodową.
- Ona wynikała z potrzeby obywateli. W okresie rozbiorów Polacy nosili czarną odzież i czarną biżuterię z motywami patriotycznymi na znak żałoby po ojczyźnie. Zauważył pan, że dziś noszeniu żałoby bardziej podporządkowują się kobiety?

- Mężczyźni krócej żyją, kobiety nas opłakują.
- Ale także w minionych wiekach od kobiet oczekiwano większej manifestacji żalu. Dziś mężczyźni ograniczają się do czarnej przepaski na rękawie lub atłasowej wstążeczki na klapie płaszcza lub marynarki. Pewnie uważano, że mężczyźnie wystarczy żałoba w sercu, a kobieta musi udowadniać światu, że jej ciężko.

- Teraz chyba coraz rzadziej nosimy żałobę po naszych zmarłych.
- W opiece nad zmarłymi wyręczają nas zakłady pogrzebowe. Zmarły jest izolowany od rodziny. Na wsiach, jeśli nasz bliski nie zmarł w szpitalu, to jego ciało przebywa dłużej wśród bliskich.

- I można było oswoić się ze śmiercią?
- Kiedyś bardziej przeżywaliśmy śmierć naszych bliskich. Zmarły był w domu. Przychodziła rodzina, sąsiedzi. Był czas pożegnania, czuwania przy zmarłym i modlitwy. Śpiewano pieśni pustonocne. Ta nazwa wzięła się stąd, że noce od śmierci do pogrzebu nazywało się pustymi. Do dziś na Kaszubach podczas nich śpiewa się stały repertuar pieśni. Także na Kociewiu i na Wschodzie było to kiedyś bardzo popularne. Mamy w muzeum nagrania tych pieśni. Pewnie wśród starszych osób ten zwyczaj jest jeszcze żywy.

- Żałobna jest po to, by pogodzić się z odejściem bliskiej osoby?
- Każdy podchodzi do niej indywidualnie. Żałobę nosimy w sercu cały czas. Ona po roku nie znika. Niektórzy bardzo długo uzewnętrzniają ja strojem. Czasem wdowy noszą żałobę po mężu aż do swojej śmierci. Choć zbyt długa żałoba nie jest dobra. Koncentrujemy się na przeszłości, a teraźniejszość przestaje być ważna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska