Tak zarządziła jedna z organizatorek Kongresu. Maria Świetlik nazwała sprawę po imieniu - to wyzysk, tym bardziej rażący, bo zrobiły to kobiety walczące o prawa kobiet. Postawę Marii Świetlik skrytykowały prof. Magdalena Środa i Dorota Warakomska. Obie uznały, że zamiast upubliczniać problem (choć problemu nie widziały), Maria Świetlik powinna załatwić go po cichu, inaczej, szkodzi ruchowi kobiet.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Jest w tej sprawie paradoks - organizacje, które walczą o prawa człowieka, powołują się na szlachetne wartości - oszczędzają na ludziach. Na kongresie było 4500 uczestniczek, a tylko 10 ochroniarek. Panelistki rozmawiały o prekariacie, o prawach pracowniczych, a obok stała kobieta, która nie mogła usiąść ani wyjść do toalety. Przez 16 godzin!
Gdy sprawa wyszła na jaw najbardziej po głowie dostała Maria Świetlik. Czołowe działaczki uznały, że widocznie nie czuje się częścią ruchu kobiecego, skoro „wbija mu nóż w plecy”. Przypomina mi to zachowania polityków, którzy nie życzą sobie zwracania uwagi. Jeśli ktoś głośno mówi o naszych błędach, to znaczy, że jest przeciwko całemu obozowi. A przecież Kongres Kobiet w Toruniu, Warszawie czy w Łodzi, jest imprezą różnorodną. Każda z pań jest inna, coraz więcej kobiet chce się przyłączyć. Większość z nich wie, jak wygląda rzeczywistość pracy. Jeśli słyszą, że zwrócenie uwagi jest niedopuszczalne, mają poczucie, że przestrzeń do rozmowy zostaje zamknięta.
Wystarczyło przeprosić za krzywdę pań ochroniarek i zapewnić, że w przyszłości „dołożymy większej staranności”. Kobiety, jak widać, też potrzebują samooczyszczenia w swoich kręgach. Bez tego będą tylko grupą wzajemnej adoracji, która nie zdobędzie realnego wpływu wyborczego.
Zobacz koniecznie: Uważaj! Skuteczna egzekucja komornicza może pozostawić cię z niczym