https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po laniu, które nasi olimpijczycy dostali w Londynie, ma się coś zmienić. Ale co i kiedy?

Joachim Przybył joachim.przybył@mediaregionalne.pl
W Mroczy wiedzą, ile wart jest sport. Dzięki inwestycjom w podnoszenie ciężarów i złocie olimpijskimAdriana Zielińskiego o mieście zrobiło się głośno.
W Mroczy wiedzą, ile wart jest sport. Dzięki inwestycjom w podnoszenie ciężarów i złocie olimpijskimAdriana Zielińskiego o mieście zrobiło się głośno. Paweł Skraba
Za kilka lat wszyscy będziemy biegać i skakać. Hale i stadiony będą tętnić życiem, a każda złotówka na sport zostanie właściwie wydania - taką sportową utopię chce stworzyć w Polsce Joanna Mucha.

Na początek powiedzmy to jeszcze raz: podczas ostatnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie polscy sportowcy zdobyli dziesięć medali.

Niemal jednogłośnie uznaliśmy to za klęskę. Słaby wynik 40-milionowego kraju na kolejnej już olimpiadzie to jednak tylko zwieńczenie całego systemu, który chwieje się w posadach. Systemu z marnymi lekcjami wychowania fizycznego, kiepską medycyną sportową, niedoszkoloną, zbyt skromną kadrą trenerską i społeczną niechęcią do ruchu i rekreacji. Jak to zmienić?

Trzy filary

Epokowego zdania podjęła się minister Joanna Mucha, początkowo wyszydzana w środowisku za brak wiedzy i znajomości tematu. Może właśnie dlatego ma szanse?

Właśnie zaczyna wcielać w życie swój projekt. Plan naprawy polskiego sportu można podzielić na trzy rozdziały: modernizacja finansowania, poprawa wykorzystanie infrastruktury i upowszechnienie kultury fizycznej w społeczeństwie, zwłaszcza w jego najmłodszej części.

Jedną z pierwszych decyzji minister sportu była zapowiedź cięcia dotacji dla najmniej efektywnych organizacji (czyli niemal wszystkich). Przerosty zatrudnienia, niekiedy wręcz nepotyzm, nieczytelne statuty, brak kontroli nad finansami, niekiedy ocierające się o oszustwa finansowe - to znane grzechy związków sportowych.

Kłopot w tym, że to nie jest dobrą droga. Trzeba pamiętać, że cięcia w związkach sportowych (w niektórych wypadkach do 40 procent dotacji) dotkną przede wszystkim młodzież. To na kluby najniższe w hierarchii, ale paradoksalnie przecież najważniejsze, związki będą chciały przerzucić koszty reformy.

Bez konsekwencji

Polski sport od dawna jest niedofinansowany i kolejne cięcia nie spowodują racjonalnego wydania złotówek, których przecież nie ma. Inwestycje należałoby właśnie zwiększyć, przy jednoczesnym stworzeniu skutecznego systemu kontroli. Wiemy już, że w osławionym klubie Londyn 2012 nadużyć finansowych nie brakowało; w odróżnieniu od wyników.

Przeczytaj także: Co robić, żeby młodzież nie unikała lekcji wf-u? Nauczyciele szukają rozwiązania

Minister Mucha przyznaje, że opór związków był silny. - W końcu doszliśmy do porozumienia, że konieczne jest usprawnienie systemu kontroli sposobu finansowania naszych sportowców. Obie strony zgodziły się, że powinien on być maksymalnie uzależniony od osiąganych przez nich wyników.

Dlatego mają być stworzone dokładne oceny wynikowe, które trzeba będzie realizować. - Obecnie ten system szwankuje, zwyczajnie przez brak konsekwencji w rozliczaniu z osiąganych wyników - dodaje Mucha.

Liczni, ale słabi

Kolejnym etapem reform sportu ma być zmiana całej jego organizacji. Brak konsekwencji w procesie szkolenia, rozmyta odpowiedzialność, brak elastyczności i umiejętności podejmowania trudnych decyzji - to tylko niektóre błędy w przygotowaniu do ostatnich igrzysk olimpijskich w Londynie.

W efekcie wysyłamy na wielkie imprezy reprezentację liczną, ale słabo przygotowaną i prawie bez indywidualności.- Strategicznym problemem we wszystkich sportach olimpijskich jest coraz mniejsza liczba sportowców potrafiących nawiązać skuteczną rywalizację z najlepszymi zawodnikami świata. System sportu młodzieżowego stał się oderwanym od całości elementem szkolenia, nie wpływającym efektywnie na rozwój polskiego sportu - podsumowała Mucha.

Sama krytyka nie wystarczy. Czterem związkom: lekkiej atletyki, pływackiemu, żeglarskiemu oraz towarzystw wioślarskich zaproponowano zatem nowy program szkolenia młodzieży szczególnie uzdolnionej. Teraz to one przejmą pełną, merytoryczną i finansową organizację szkolenia w kategoriach juniora młodszego, juniora, młodzieżowca i seniora.

Jak znaleźć gwiazdę?

To kluczowe zagadnienie, bo polski sport od lat nie radzi sobie z selekcją przyszłych kandydatów na gwiazdy. To dlatego biją nas na wszelkich arenach inne narody, jak Litwni, Słoweńcy czy Chorwaci.

Nasz system gubi, a niekiedy wręcz zniechęca do sportu utalentowaną młodzież. Z pewnością spora "zasługa" to brak wykwalifikowanej i oddanej pracy kadry szkoleniowej. Dlatego MSiT chce zapewnić zawodnikom perspektywę kształcenia i przygotowania do pracy po zakończeniu kariery. - Teraz wielu z nich brakuje odpowiedniego wykształcenia czy kwalifikacji zawodowych, nawet podstawowych dokumentów, by mogli być trenerami. Właśnie brak perspektyw jest przyczyną tego, że duży odsetek zawodników rezygnuje z wyczynowego uprawiania sportu już na etapie juniorskim albo krótko po przejściu do grona seniorów - uważa minister sportu.

Zobacz także: Lekcja WF w Szkole Podstawowej nr 60 w Bydgoszczy - zdjęcia

Blask olimpijskich medali zwykle zaczyna wykuwać się już w szkole. W sportowych potęgach świata pierwszym etapem szkolenia i wyławiania przyszłych gwiazd jest właśnie sport szkolny. W Polsce to katastrofa. Już nie tylko w kontekście Igrzysk Olimpijskich, ale zwykłego zdrowia i kondycji społeczeństwa. W pogoni za edukacją rodzice traktują sport i rekreację jako nikomu niepotrzebną fanaberię. A Wielkiej Brytanii, USA czy Australii wychowanie fizyczne jest w szkole traktowane z równie wielką powagą, jak matematyka czy język ojczysty.

Dzieci bez sportu

Liczba dzieci w klubach sportowych maleje systematycznie od 20 lat. Lekcje wychowania fizycznego to farsa. Tymczasem to właśnie tam nauczyciele i trenerzy najszybciej mogą wypatrzyć przyszłym mistrzów świata czy igrzysk olimpijskich.

W Polsce dane są zatrważające, bo wskaźniki aktywności fizycznej młodzieży szkolnej nieznacznie przekraczają dziesięć procent. W Holandii to 50 procent, a zaniepokojone władze przyjęły program, który ma podwyższyć ten odsetek do 60 procent w ciągu trzech lat!

Zwolnienia lekarskie dzieci z wychowania fizycznego są dziś u nas normą, która nikogo nie dziwi. W szkołach średnich regularnie ćwiczy zaledwie co trzecia dziewczynka, nie ma żądnej oferty dla dzieci otyłych czy niepełnosprawnych. Ale jak może być inaczej, skoro w całym społeczeństwie odsetek aktywnych obywateli sięga zaledwie 12 procent, a połowa Polaków w ogóle nie korzysta z rekreacji?!

- To zadanie dla lokalnych samorządów i szkół. Trzeba stworzyć nowe programy zajęć oraz na bieżąco monitorować lekcje wychowania fizycznego. Średnie wyniki sportowe dzieci pogarszają się z roku na rok, musimy to zatrzymać. To nie sport profesjonalny, organizacja związków, system szkolenia, ale właśnie sport powszechny jest dziedziną, która wymaga najpilniejszych zmian - przekonuje słusznie Mucha.

Jej zdaniem, trzeba zainwestować w relacje, które w środowisku po prostu uschły. - W Wielkiej Brytanii właśnie ruszył program, który ma w najbliższym czasie stworzyć sześć tysięcy związków szkoła-klub sportowy. U nas nie ma takich kontaktów między klubami, samorządami, szkołami i wreszcie rodzica-mi. Musimy zacząć rozmawiać - podkreśla minister sportu.

Budujemy bez głowy

Nowa strategia zacznie być wprowadzana w życie już od nowego roku szkolnego. - W tej chwili podpisujemy tysiące umów na pojedyncze zadania. Nie sposób tego koordynować, kontrolować i rozliczać z efektów, dlatego chcemy stworzyć jednolite programy dotyczące sportu powszechnego - zapowiada Mucha.

Ostatnim kluczowym problemem polskiego sportu jest infrastruktura. I to wcale nie jej brak, ale nieumiejętność wykorzystania istniejącej. Budujemy na potęgę, tylko w naszym regionie od 2007 roku powstało 281 obiektów sportowych, w tym 181 orlików, 30 hal, 14 sal gimnastycznych i 4 kryte pływanie.

Tylko co z tego? Budujemy często bez głowy, bez przygotowanej strategii. Gotowe hale są zamykane przed dziećmi i wynajmowane komercyjnie. Brakuje w gminach operatorów i koordynatorów, którzy zadbaliby o wykorzystanie tej bazy.

Jak wynika z badań, 60 proc. gmin w Polsce przeznacza środki na utrzymanie obiektów spo-rtowych, a blisko połowa na rozwój takiej infrastruktury czy zakup sprzętu. Ale już organizację różnego rodzaju imprez spo-rtowych finansuje 36 proc. gmin, a tylko 8 proc. opłaca stałe zajęcia sportowe dla dzieci i młodzieży. Zaledwie co piąty samorząd przygotowuje strategię rozwoju sportu na swoim terenie.

- To po co budowaliśmy te obiekty? Musimy inaczej patrzeć na sport, musimy inaczej patrzeć na wydatkowanie środków finansowych, bo daleko nie zajdziemy. To nie mogą być jedynie pozycje - oceniła Mucha.

Tak dla sportu

Jakie są szanse na poprawę kondycji polskiego sportu? Plany ministerstwa sportu są ambitne, diagnozy w większości słuszne. Ta dziedzina życia od przynajmniej 20 lat czekała na tak kompleksowy program reform. Problem w tym, że nie może to być wyzwanie tylko dla jednego resortu. Potrzebne jest wsparcie ministerstwa finansów (koszty zatrudniania trenerów i sportowców, ewentualne ulgi podatkowe i inne zachęty dla sponsorów), zdrowia (zły stan medycyny sportowej).

Potrzebne jest przede wszystkim społeczne poparcie i otwarcie na sport i rekreację, nie tylko w roli biernego widza. Tylko takie działania sprawią, że za kilkanaście lat będziemy jechali na kolejne Igrzyska Olimpijskie bez obaw, że znowu przegramy w klasyfikacji medalowej z Azerbejdżanem.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska