Twórcą stacji doświadczalnej w cichej Dolinie Kończaka był ówczesny kierownik katedry zoologii Akademii Rolniczej w Poznaniu, prof. Ryszard Graczyk. Udało mu się stworzyć miejsce, gdzie naukowcy i wolontariusze zajęli się hodowlą rzadkich i ginących gatunków zwierząt. Spotkać tu można koniki polskie, głuszce, cietrzewie, kilka gatunków gęsi, a w Kończaku pluskają pstrągi, trocie czy też pracowite bobry. Siedem lat temu za sprawą prof. Andrzeja Michała Bereszyńskiego, następcy prof. Graczyka i przewodniczącego komisji ochrony zwierząt Państwowej Rady Ochrony Przyrody, w zaszytej w lesie stacji poczyniono pierwsze kroki w celu utworzenia jedynego w Polsce i środkowej Europie "Wilczego Parku".
Ofiary okrucieństwa
- W 1996 roku do naszej stacji trafiła trzymiesięczna wadera, której, jako że obchodziłem akurat 50 urodziny, nadaliśmy imię "Fifty" - z uśmiechem opowiada prof. Bereszyński. - Wilczyca urodziła się w ogrodzie zoologicznym w Nowym Tomyślu. Jej rodzicami były wilki wybrane przez kłusowników z gniazda w Puszczy Noteckiej.
Później do Stobnicy trafiać zaczęły kolejne wilki europejskie, które padły ofiarą ludzkiej bezmyślności, a niekiedy także okrucieństwa. Wśród nich najstarszy, już 14-letni "Kazan", partner "Fifty". Ta wilcza para ma siedmioro potomstwa. Jest również "Fairy", wadera - aktorka, która popisywała się grą w "Ogniem i mieczem" oraz wybrany z gniazda w Puszczy Białowieskiej "Vicky", który następnie spędzał długie, smutne miesiące zamknięty na 30 metrach betonu w białostockim zoo. Zły los spotkał niegdyś także "Bariego", jedynego wilka w Stobnicy, który... lubi spać w budzie. "Bari" był uwięziony w wilczej pseudohodowli w Rudnie k. Nowej Soli. Warunki były tam zaś tak złe, że ciężko chora wadera zmarła krótko po przewiezieniu do Stobnicy.
Obalać mity
- W przypadku głuszców, cietrzewi i tarpanów, które także hodujemy w stacji, naszym celem jest reintrodukcja, czyli powrót tych gatunków do życia na wolności - kontynuuje prof. Bereszyński. - Natomiast inne zadania postawiliśmy sobie podejmując się hodowli wilków.
Zdaniem prof. Bereszyńskiego, choć wilków żyjących na wolności w Polsce jest mało, bo ok. 400-450 osobników, to przynajmniej na razie nie ma potrzeby ich reintrodukcji. Zresztą, basiory i wadery, które trafiły do Stobnicy, jak i te które urodziły się w stacji, nie mogą być wypuszczone na wolność. Nie poradziłyby sobie w lesie. Nie umieją polować, a na dodatek są oswojone i bardzo przyjazne wobec ludzi. Takie zachowanie mogłoby sprowadzić na nie niebezpieczeństwo. Stacja doświadczalna Akademii Rolniczej pełni więc przede wszystkim funkcję naukową i edukacyjną. Wilki są starannie obserwowane, po to m.in. by obalać mity, które nadal krzywdzą te piękne zwierzęta. Naukowcy mogą dowiedzieć się m.in. co i kiedy wilk je, jakie jest jego zachowanie godowe, czy też w jaki sposób tworzona jest hierarchia w stadzie. W terenie, wśród wilków żyjących na wolności, prowadzenie takich badań jest praktycznie niemożliwe, bo zwierzęta te unikają ludzi.
Niezwykle ważna dla prof. Bereszyńskiego i jego współpracowników jest edukacyjna rola stacji. W Stobnicy działa "zielona szkoła", w której prawdę o wilczym świecie poznają uczniowie wielkopolskich szkół. Chętnie przyjeżdżają tu studenci i naukowcy z różnych zakątków Polski i świata. Sukcesy stacji pokazywane były w prasowych, radiowych i telewizyjnych reportażach. Do Stobnicy trafiła nawet ekipa popularnego kanału przyrodniczego "Animal Planet".
"Tobos" wystawia język
W stobnickiej stacji jest obecnie 12 wilków. Mają przestronne woliery, w których nie brakuje zieleni, a nawet "kamiennych basenów" z wodą. Szefostwo stacji pozwoliło reporterom "Pomorskiej" na kilkunastominutowy pobyt w takim wilczym domu. Do wizyty w wolierze z sześcioma dorodnymi wilkami przygotował nas pracownik stacji Jacek Więckowski, zwany "Piastunem". Wcześniej na archiwalnych zdjęciach mogliśmy zobaczyć Jacka trzymającego na dłoniach młodziutkie wilczki. Najpierw weszliśmy do okratowanego ze wszystkich stron przedsionka. Byliśmy chyba równie podekscytowani, jak biegające po drugiej stronie ogrodzenia zwierzęta. Już w wolierze wilki zrobiły wszystko, by okazać sympatię dla gości.
Pierwszy przywitał nas "Tobos", przewodnik stada. Gdy położył swoje łapy na mojej klatce piersiowej, mogliśmy spojrzeć sobie w oczy. Imponującej wielkości wilczysko wystawiło jęzor i... zaczęło lizać mnie po twarzy. Nie sądziłem, że język wilka jest tak miły i ciepły w dotyku. Po chwili byłem już otoczony przez dwa basiory i dwie wadery. Każdy z wilków chciał lizać po twarzy i choć przez moment pobawić się z nowym gościem. Po kilku minutach "Tobos" zrobił coś dziwnego. Położył się na plecach i... rozpoczął ocierać się o moje półbuty. Okazało się, że bardzo przypadł mu do gustu zapach pasty do obuwia.
Potrafią wyczuć
Nie wszyscy mogą mieć jednak takie szczęście, by w Stobnicy stanąć oko w oko z wilkiem. Prof. Bereszyński jest przekonany, że zwierzę to potrafi wyczuć złego człowieka. Gdy coś jest nie tak, gdy do woliery zbliży się gość niepożądany, wilki natychmiast okazują swój negatywny stosunek: warczą, reagują agresywnie, podbiegają zaniepokojone do ogrodzenia. Bo, jak w "Podróżach zawieszonych w czasie" napisał związany z doliną Kończaka Michał Siemianycz, "stosunek wilka do człowieka jest taki, jakie jest odniesienie tego człowieka do innych ludzi, zwierząt i całego otaczającego go świata".
Zasługą prof. Bereszyńskiego, który całe życie poświęcił ratowaniu wilka europejskiego, jest nie tylko prowadzenie tej jedynej w swoim rodzaju stacji doświadczalnej. Kierownik katedry zoologii poznańskiej Akademii Rolniczej był także inicjatorem wprowadzenia najpierw w Wielkopolsce (1992 r.), a później w całym kraju (1998 r.) gatunkowej ochrony wilków. Dzięki temu przestano już strzelać do tych niezwykle mądrych i pięknych zwierząt. Nie brak jednak ludzi, którzy chcieliby, aby myśliwska nagonka znowu ruszyła. Dwa lata temu 53-kilogramowego wilka zastrzelono w Borach Tucholskich. A prof. Bereszyński nadal, jak przed laty, przy każdej okazji zadaje pytanie: - Czy 40-milionowego narodu nie stać na utrzymanie 450 wilków żyjących na wolności?
Pogłaskać wilka
Dariusz Ratajczak Fot. Dominik Fijałkowski

Prawie przed 30 laty w zalesionej Dolinie Kończaka, niewielkiej rzeczki w okolicach Poznania, powstała stacja doświadczalna katedry zoologii poznańskiej Akademii Rolniczej. To urokliwe miejsce znane jest też pod nazwą "Wilczy Park".