https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polskie sny Timo

Karina Obara [email protected]
Dla Timo Mongolia to egzotyka, tu jest jego dom.
Dla Timo Mongolia to egzotyka, tu jest jego dom. Fot. Lech Kamiński
Dla małego Mongoła Mongolia to egzotyka. Chciałby wrócić do naszego kraju, bo tu się urodził, zna tylko język polski i ma polskich kolegów.

Timo ma 7 lat. Urodził się w Toruniu, choć ma mamę i tatę Mongołów. Zaczął pierwszą klasę szkoły podstawowej i brutalnie wyrwano go z polskiego domu.
Mieszkali w Toruniu przez 10 lat. Mongolscy uchodźcy, którzy chcieli, aby ich dzieci miały lepsze życie. Deportowano ich właśnie do Mongolii. Desperacko chcą wrócić.

Bała się urzędników
On szył skórzane kurtki i torebki, ona je sprzedawała. Na bazarach w okolicach Torunia. Tak zarabiali na życie. Mają dwoje dzieci, chcieli dać im jeść, zapłacić za wynajęte mieszkania, które wciąż musieli zmieniać, zapewnić przyszłość. Ona zawsze bała się urzędników, bo z reguły nie byli do niej nastawieni przyjaźnie. W końcu zdecydowała się poprosić o status uchodźcy. To było w 1999 roku. Odmówili jej w 2000 roku. Wpadła w rozpacz. Nie miała nawet siły się odwoływać, bo tak się bała, tak bardzo, że strach sparaliżował jej racjonalne myślenie.

A może całkiem go jej pozbawił, zostawiając jedynie instynkt - zarobić, aby żyć, tu w Polsce. Urodził się im Timo, gdy na świecie była już ich córka. Zdolna dziewczyna, wiedziała, że w Polsce może zbudować dobrą przyszłość, sobie i swojej rodzinie. Tak bardzo to wiedziała, że każdy dzień przybliżał ją do celu. Nie ociągała się, słuchała rodziców, nie narzekała, że ciężko.

To była bardzo dobra uczennica, ta Tungalag - wspomina Elżbieta Glura, dyrektor I LO w Toruniu. - Przyszła do nas z cenzurką znakomitą: same piątki i szóstki. Spokojna, pilna. Pewnego dnia, po niespełna dwóch miesiącach od rozpoczęcia roku szkolnego, zjawiła się, by odebrać dokumenty. Było jej przykro. Powiedziała, że musi wyjechać. Żal wielki, że nie mogliśmy nic zrobić.

Silna była Tungalag, gdy żegnała się z koleżankami. Silniejsza nawet bardziej niż wówczas, gdy dowiedziała się, że deportowano jej matkę. Czy ma zostać sama z 7-letnim bratem Timo i z ojcem? Ale ojciec też dostał nakaz opuszczenia kraju. Powód? Nielegalny pobyt i praca na czarno.

Co z tego, że palce miał opuchnięte od szycia kurtek, co z tego, że żony mu było żal, bo marzła na bazarach. To koniec - dowiedziała się rodzina Batsajchan, która musiała się udać do stolicy Mongolii - Ułan Bator. A gdzie to jest? Dziwił się Timo. Dziwił się po polsku, bo języka mongolskiego nie zna. Nawet jeśli jego matka i ojciec śnili czasem po mongolsku, dla Timo sny miały polskie nazwy, polskie kwiaty, ulice i zwierzęta. Polskie było wstawanie i zasypianie po polskiej kolacji. Po polsku mówiła do niego siostra, która odbierała go ze szkoły Podstawowej nr 3 w Toruniu. Tak ładnej, pomalowanej na pastelowo, nowiutkiej, jak nowe zabawki, które czasami kupowali mu rodzice. Czy już nigdy ma nie zobaczyć tej szkoły? Kolegów? Kolorowych piłek? Stołówki z delikatnymi ceratkami w kratkę?

- Dla niego Mongolia to egzotyka, tu jest jego dom - nie ukrywa wzburzenia Lidia Stupak-Komorowska, dyrektor SP 3. - Dzieci go wciąż pamiętają, a i on długo będzie pamiętał.

- Timo płynnie czytał i pisał, gdy przyszedł do pierwszej klasy . A jak wiedzę chłonął, wspaniałe dziecko - wspomina wychowawczyni Hanna Paczkowska. - A jego siostra...Jakże ona o niego dbała, odprowadzała, przyprowadzała, opiekowała się. Znałam ich, bo mieszkali blisko mnie. Bardzo dobra rodzina. Płakać się chce, taka tragedia. Nie można było nic zrobić, aby zostali?

Tungalag może się starać
- Po ludzku, to jest prawdziwy dramat - przyznaje Paweł Skutecki, rzecznik wojewody. - Dziwne jest jednak, że dzieci chodziły do szkoły, rodzice żyli tu tyle lat i nikt się nie zainteresował, że są tu nielegalnie. Nie możemy nic dla nich zrobić. Sprawa jest bardzo trudna. Matka nie wykorzystała koniecznej procedury, aby otrzymać status uchodźcy. Dlaczego nie odwoływała się, gdy siedem lat temu tego statusu jej nie przyznano? Przez te lata rodzice nie mieli w ogóle kontaktu z administracją. Zawalili, ze szkodą dla dzieci. Taką sprawę mamy pierwszy raz w województwie, że chłopiec urodził się w Polsce i musimy deportować całą jego rodzinę. Tym bardziej to przykre.

I nie ma już dla nich szansy? Rzecznik widzi jedną. Ungalag jest już pełnoletnia. Może złożyć w wniosek do konsula w Mongolii i starać się o przyjazd do Polski. Może starać się też o stypendium w Polsce. Tylko najpierw powinna udowodnić, że będzie w stanie utrzymać się w Polsce. A co z Timo? Jak Timo miałby się utrzymać? On tylko chce pobawić się z kolegami z klasy, którzy napisali do niego kartki. Też chcą, aby wrócił. Bo jest nasz - mówią.

Procedury prawne zostały tu zachowane, owszem, ale zabrakło miłosierdzia ludzkiego, dobrej woli naszych władz. Zaobserwowałem, że polskie władze są szalenie formalistyczne, w przeciwieństwie do władz krajów zachodnich. Nad tym warto się zastanowić.

- Pojechałem do Mongolii, aby spotkać się z tą rodziną - mówi Jarosław Kostkowski, reporter z telewizji TVN, który zaangażował się w pomoc mongolskiej rodzinie. - Oni tak bardzo zżyli się z Polską, z ludźmi, że trudno sobie wyobrazić, jak będą teraz żyć w Mongolii. Zamieszkali w Zuumod, 40 km od Ułan Bator. Przygarnęli ich krewni. Timo musi nauczyć się mongolskiego, dopiero wtedy pójdzie do szkoły. To dwa lata opóźnienia w stosunku do innych dzieci. Nie ma tam kolegów, na dwór nie chce wychodzić, ciągle się przeziębia. Tęskni. Chcemy pomóc tej rodzinie. Staramy się o stypendium dla Tungalag. Prezes TVN Piotr Walter, zadeklarował, że chce pomóc tej rodzinie.

Prawnicy przyznają, że sytuacja rodziny Batsajchan jest bardzo skomplikowana. Zwracają jednak uwagę na coś, czego urzędnicy wcale nie chcieli dostrzec. - Ta sprawa formalnie jest trudna do obrony - mówi prof. Tadeusz Jasudowicz z UMK, specjalista problematyki praw człowieka. - Procedury prawne zostały tu zachowane, owszem, ale zabrakło miłosierdzia ludzkiego, dobrej woli naszych władz. Zaobserwowałem, że polskie władze są szalenie formalistyczne, w przeciwieństwie do władz krajów zachodnich. Nad tym warto się zastanowić.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska