Anglicy nie mogli wybrać lepiej. Z jednej strony ćwiczą w jednym z najpiękniejszych zakątków świata, z drugiej są odizolowani od hałasu kilkumilionowego miasta i niechcianych gości. Centrum to baza wojskowa na bajecznie położonym niewielkim półwyspie Urca. By tam się dostać, trzeba przejść wąskim przesmykiem strzeżonym przez kilkudziesięciu żołnierzy pomiędzy oceanem i skalną ścianą. Trafiliśmy tam, zanim angielscy piłkarze wybrali się do Sao Paulo na decydujący o ich losach na mundialu czwartkowy mecz z Urugwajem.
Na terenie ośrodka Escola Superior de Guerra przed południem trenowali Steven Gerrard i spółka, a po nich brazylijscy rekruci. Ci drudzy w równym szyku, wystawiając na promienie słońca gołe, jakby wykute z brązu torsy. W sąsiadującym ze stadionem budynku angielska federacja zlokalizowała centrum prasowe, w którym co kilka dni zjawiają się wybrani piłkarze. Tym razem padło na "two Dans", jak mawiają o Dannym Welbecku i Danielu Sturridge'u brytyjscy dziennikarze. Gracze Manchesteru United i Liverpoolu lubią trzymać się razem, na dodatek są do siebie podobni, co czasem prowadzi do zabawnych sytuacji. W trakcie konferencji byli myleni i co jakiś czas dopytywali reporterów: "Pytasz mnie, czy Daniela? Daniela? Ja też jestem Daniel". Po czym wybuchali szczerym śmiechem.
Obaj kilka dni temu zostali wybrani do delegacji, która odwiedziła Rocinhę, jedną z największych faweli w Ameryce Południowej. To była wizyta po sąsiedzku, bowiem bazą mieszkalną Anglików jest hotel Royal Tulip, położony pomiędzy dwoma fawelami. Portal TripAdvisor odradza turystom nocleg w tym miejscu, zamieszczając opinie w stylu: "Tam jest ekstremalnie niebezpiecznie, po holu przechadzają się kryminaliści i gangsterzy". Nie ma w tym przesady. Cztery lata temu, w ramach ustalania podziału stref wpływów handlu narkotykami, do hotelu wkroczyli mężczyźni uzbrojeni w karabiny maszynowe. Doszło do strzelaniny z policją, zginęła jedna z turystek.
Ale widać dla Anglików gorsze jest wspomnienie nudy, jaka towarzyszyła im podczas mundialu przed czterema laty w odizolowanym ośrodku w prowincjonalnym Rustenbergu. Od tamtej pory przy wyborze bazy stosują się do konwencji wyznaczonej przez Holendrów. Czyli blisko ludzi, blisko życia (jakiekolwiek by ono nie było). Nawet jeśli wiąże się z tym większe ryzyko i nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Przed dwoma laty podczas Euro Wyspiarze wybrali Hotel Stary przy Rynku Głównym w Krakowie (Holendrzy mieszkali w Sheratonie pod Wawelem, teraz są rzut kamieniem od Copacabany), a obecnie zatrzymali się w dzielnicy Sao Conrado, obok faweli, ale także plaży i równie pięknego pola golfowego.
Sturridge'owi i Welbeckowi w Rocinhi podobało się. - Przyjęli nas bardzo ciepło. Byłem pod wrażeniem tego, jak tutejsi chłopcy kochają sport - mówi napastnik Liverpoolu, który chętnie przyłączył się do pojedynku capoeiry. Piłkarze nie mogli uwierzyć, że na niewielkiej przestrzeni mieszka ponad sto tysięcy ludzi, ale zrozumieli, gdy zobaczyli, w jakiej funkcjonują ciasnocie. Pokazowa żonglerka piłką odbyła się na pochylonym dachu jednego z przyklejonych do wzgórza domów.
Czytaj e-wydanie »