- Ile kilometrów dróg macie w swoim zarządzie?
- Prawie dwieście dwadzieścia pięć kilometrów, w tym ponad sto osiemdziesiąt o twardej nawierzchni. Mamy także ulice w miastach, łącznie dwadzieścia dziewięć kilometrów. Sprawujemy też nadzór nad trzema mostami, przeprawą przez Wisłę i przepustami pod drogami.
- W jakich latach zbudowano obecne drogi ?
- W siedemdziesiątych i na początku lat osiemdziesiątych. Miały pięć metrów szerokości, dozwolona prędkość projektowa pojazdów wynosiła sześćdziesiąt kilometrów na godzinę, a maksymalny nacisk osi na drogę siedem ton. Takie były parametry. Wszędzie było odwodnienie drogi i ręcznie kopane rowy. Na tamte czasy były to drogi naprawdę znakomite, ale na dzisiejsze już niestety nie.
- Z jakimi problemami boryka się ZDP?
- Główny to ten, że jest o wiele większy ruch pojazdów i że jeżdżą znacznie cięższe samochody niż mogą to wytrzymać budowane trzydzieści czy czterdzieści lat temu drogi, które na obecne warunki s a za wąskie i bywa, że duże pojazdy z trudem mogą się minąć. Problemem są też zasypane rowy oraz nagminnie niszczone i kradzione znaki drogowe.
- Radzicie sobie z tymi problemami ?
- Z trudem, bo brakuje pieniędzy. Przebudowaliśmy jednak jedenaście kilometrów dróg. Połowę pieniędzy, czyli około sześciu milionów złotych, pozyskaliśmy z zewnątrz, druga część pochodziła z budżetu powiatu. Bieżąco przeprowadzamy remonty, łatamy dziury masą na zimno lub na ciepło. Codziennie dwie brygady starają się zmniejszyć ubytki w jezdni. Wstawiamy też skradzione bądź zniszczone znaki, bo przecież chodzi o bezpieczeństwo użytkowników dróg. Koszt postawienia nowego to około trzysta złotych. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, że koszty ponoszą podatnicy, czyli także ci, którzy te znaki niszczą. A my wciąż borykamy się z niedostatkiem funduszy na porządne modernizacje dróg. To czym dysponujemy, to kropla w morzu potrzeb. Staramy się jednak systematycznie poprawiać stan dróg powiatowych.