MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie i powitanie

Tadeusz Jacewicz

     Praca na czele resortu finansów to zajęcie dla specyficznych ludzi. Najlepiej, kiedy trafi się masochista z silnymi instynktami sadystycznymi. Taki ma dopiero frajdę. W dobrym rządzie minister finansów jest bowiem człowiekiem, którego każdy lubi nienawidzić. Propozycje budżetowe kolegów-ministrów są obrabiane czerwonym ołówkiem, ku ich bezsilnej wściekłości. Inni mają władzę, szef finansów ma pieniądze. Jak dobrze się przyjrzeć, to jest prawdziwa siła.
     Żegnam profesora Marka Belkę z mieszanymi uczuciami. Lubię jego swadę i intelektualną błyskotliwość, nie ceniłem natomiast przywiązania do własnych pomysłów. Te ostatnie cechy są zresztą charakterystyczne dla każdego profesora ekonomii. Jeśli coś w praktyce nie zgadza się z ich teoriami, głupi ludzie powinni natychmiast zmienić rzeczywistość. Ponieważ rzadko się to zdarza, świat zaludniony jest sfrustrowanymi profesorami, którzy mają rację, ale tylko oni o tym wiedzą.
     Od przełomu w 1989 roku ministrowie finansów, z nielicznymi wyjątkami, byli u nas profesorami. To jest światowy ewenement. Nie przypominam sobie profesora-ministra ani w W. Brytanii, ani w USA. Tam zacni akademicy są ministerialnymi doradcami. To zrozumiałe. Profesorska mądrość pozbawiona jest na ogół antenki, wychwytującej sygnały z prawdziwego życia za oknem.
     Profesorowi Belce zabrakło tej antenki, kiedy wprowadzał podatek od dochodów z lokat bankowych. Ten podatek przyniósł groszowe zyski, a wywołał kolosalne straty. Nie uderzył w bogaczy, a w miliony biednych ludzi, trzymających w banku skromne oszczędności na czarną godzinę.
     Wiem, jaki powinien być nowy minister. Nie profesor, moim zdaniem, ale Leszek Miller wiedział lepiej. Akademickość umysłu ma swoje zalety, ale też i zasadnicze ograniczenia. Brak kontaktu z prawdziwym, bezładnym życiem i praktyką gospodarki jest jednym z najważniejszych.
     Przez długie dziesięciolecia wyhodowaliśmy specyficzną kastę naukowców. Są to ludzie błyskotliwi intelektualnie. Erudyci, którzy każdego poniżej swojej rangi traktują z mieszaniną politowania i pogardy. W PRL profesorowie byli kwiatkami ozdabiającymi siermiężne kożuchy władzy. Dzisiaj błyszczą w radach nadzorczych i w mediach. Myślą i działają w sferze modeli teoretycznych, nie warto ich zmuszać do taplania się w prozie finansów i gospodarki.
     Szkoda, że nowy minister nie pochodzi z wielkiego banku lub firmy produkcyjnej. Nie jest, na szczęście, Polakiem z importu, bo stamtąd przybywają do nas raczej trzeciorzędne talenty. Grzegorz Kłodko włada wprawdzie biegle po angielsku, a wiele zależy od tego, jak zręcznie zaprezentuje nas na świecie. Nie wydaje się natomiast, by posiadał rozwiniętą "bonhomei" czyli był bratem - łatą na zewnątrz i zimnym twardzielem w środku. Nie powinien być ciągle w sobie zakochany, jak kilku jego poprzedników. W każdym razie - nie śmiertelnie. Musi natomiast mieć słuch lepszy od Władysława Szpilmana. Nie muzyczny, tylko polityczny. Przy słabym ministrze finansów polegnie każdy premier.
     Przy dobrym każdy rozkwitnie. Inaczej na ściernisku nie wyrośnie San Francisco. Pozostaną tam osty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Gadżety i ceny oficjalnego sklepu Euro 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska