Nie milknie oburzenie po siłowym zatrzymaniu przez białoruskie służby samolotu linii Ryanair lecącego z Aten do Wilna. Po tym, jak kapitana zmuszono do lądowania na lotnisku w Mińsku, stolicy Białorusi, w samolocie doszło do aresztowania założyciela antyrządowego portalu Nexta Ramana Pratasiewicza. Według portalu Nexta, zatrzymana została także jego narzeczona.
Samolot stał na płycie lotniska przez ponad trzy godziny. W tym czasie - jak donosi litewski portal delfi.lt - pasażerowie czekali w korytarzu bez wody na rozwój wypadków. Były minister kultury Białorusi Paweł Łatuszka napisał na Twitterze, że samolot odleciał w końcu do Wilna, ale bez dwóch obywateli Białorusi i czterech Rosjan.
Na portalu delfi.lt opublikowano relację świadka zatrzymania Pratasiewicza w samolocie.
„Krążyło wiele plotek. Po nagłym manewrze samolotu, jeden mężczyzna spanikował i złapał się za głowę. Dopiero wtedy zrozumieliśmy, dlaczego. Według niektórych doniesień medialnych na pokładzie nie było konfliktów. Dopiero gdy mężczyzna dowiedział się, że mamy wylądować, zdenerwował się. Wysiedliśmy z samolotu, psy obwąchały nasze rzeczy. [Tego] mężczyznę wzięto na bok, a jego rzeczy wyrzucono na pas startowy. Zapytaliśmy go, co się dzieje. Powiedział, kim jest i dodał: „Tutaj czeka mnie kara śmierci”. Był już spokojniejszy, ale drżał. Przez cały czas stał obok niego oficer, a wkrótce wojsko go zabrało ”- powiedziała portalowi Delfi.lt osoba, która była w samolocie obok Protasevicha.
Porwanie samolotu przez białoruskie służby potępiły polskie władze. - Wzywam do natychmiastowego uwolnienia Ramana Pratasiewicza - napisał szef MSZ Zbigniew Rau.
