Jak przyjąłeś wiadomość, że będziesz grać popołudniu, a docelową grupą będą spoceni faceci w szortach?
- Ucieszyłem się! Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się występować o godz. 15.30 w pełnym słońcu. Świetnie mi się grało
Co sądzisz o imprezie "Rock and Run"?
- Zdecydowanie podoba mi się ta idea. Rock and Run… była chyba nawet taka płyta heavy metalowa "Hit and Run" - uderz i uciekaj (śmieje się). Gdy dowiedziałem się o tym, że będziemy tu grać, pomyślałem sobie: to ma ręce i nogi. Ręce do grania i nogi do biegania!
Często odwiedzacie nasze miasto. Gracie tu przy okazji chyba wszystkich tras koncertowych. Jakie wspomnienia łączą cię z Bydgoszczą?
- Mamy z tym miastem wiele wspólnego. Wielu przyjaciół, począwszy od zespołu None, Olo - nasz gitarzysta był z Bydgoszczy, Michu - szef techników Acid Drinkers. Cała rzesza innych przyjaciół. Mamy z Bydgoszczą związki przyjacielsko-towarzyskie. Naprawdę uwielbiam przebywać tutaj.
A samo miasto jak ci się podoba?
- Niestety, ale mogę ci opowiedzieć tylko o hotelach (śmieje się).
Na swoich trasach przemierzyliście Polskę wzdłuż i wszerz. Pamiętasz wszystkie miejscowości i koncerty, które tam zagrałeś?
- 90 proc. pamiętam.
Masz jakiś swój sposób na utrzymywanie dobrej formy jako muzyk?
- Co prawda 20 km nie przebiegnę, tak jak uczestnicy chociażby dzisiejszego półmaratonu. Recepta jest moim zdaniem jednak prosta - nie brać narkotyków. To wszystko.
A alkohol?
- (Po chwili namysłu) No comments.
Zobacz także: Acid Drinkers podczas Śliwka Fest 2013 [zdjęcia]
Grasz rocka albo spadaj!
Titus gra w Acid Drinkers już od 28 lat. Nagrał z zespołem 14 albumów studyjnych.
(fot. Przemysław Popowski)
Coraz częściej gościsz w telewizji i na różnych imprezach, jak Śliwka Fest, jako juror. Jak czujesz się w tej roli?
- To zależy od poziomu. Ciężko się "juroruje", jeśli poziom zespołów jest żenujący. Z drugiej strony ciężko też jest wybrać zwycięzcę, gdy np. spośród ośmiu występujących czterech wykonawców prezentuje światowy poziom.
Jaka jest recepta Acid Drinkers na długą karierę?
- Pasja! Tylko i wyłącznie.
Masz jakieś rady dla początkujących muzyków?
- Jak mówił Dave Mustaine z Megadeth: "Odpuście sobie" (śmieje się). Nie chodzi oczywiście o to, że nie chcemy podzielić się tym kawałkiem ciasta. Radę mogę mieć jedną: bądźcie bezczelni i róbcie swoje.
Jak wygląda codziennie życie rock'n'rollowca?
- Wstajesz o 6. Potem budzisz syna, dajesz mu śniadanie, zawozisz do szkoły. Potem normalnie, tak jak wszyscy.
Ale w przeciwieństwie do większości ludzi, nie idziesz do pracy...
- Albo robisz rock'n'rolla albo idź na drzewo. Nie można robić muzyki z pasją i pracować w korporacji. To się wyklucza. Rock'n'roll na pełen etat wyklucza wszelkie inne zajęcia.
Co w takim razie z muzykami, którzy nie mogą utrzymywać się ze swojej pasji i muszą pracować na etacie?
- Nie wiem co ci powiedzieć… Przepraszam? Trzeba jakoś sobie radzić. Nie mam na to żadnej rady. Muza na tym cierpi, wiadomo.
Jak radzisz sobie natomiast na długich, kilkutygodniowych trasach koncertowych?
- Teraz już nie gra się takich dużych tras. Pamiętam, jak mieliśmy trasy w latach dziewięćdziesiątych, liczące 20-30 koncertów. Teraz gramy głównie w weekendy. Nie ma dylematów pt. "Radzisz sobie czy sobie nie poradzisz". Trzeba być gotowym o godz. 20, by wyjść na scenę i koniec.
Jak twoim zdaniem zmieniła się właśnie polska scena na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat?
- Scena właściwie nie zmieniła się wcale - nadal jest pozioma. A tak na serio, to u nas to wszystko jest obecnie dużo lepiej zorganizowane, niż kiedyś. Mniej chaotyczne. Bardziej dopięte na ostatni guzik - organizacyjnie, logistyczne. Mniej improwizacji pozakoncertowej. To sobie chwalę zdecydowanie.
Masz jakieś swoje ulubione miejsca, kluby, publiki, dla których grasz?
- Kocham każde miasto i wszystkie koncerty, które gram. Jak powiedział kiedyś Eddie Van Halen:"nie ma kiepskiej publiki, jest tylko ch***** zespół".