Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera Netflix: "Ksero" - czyli ofiara zawsze płaci więcej (recenzja)

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Netflix

Ponoć sprawiedliwość, jak ta oliwa z powiedzonka, zawsze na wierzch wypływa. Sama i przez nikogo nie popędzana, wystarczy poczekać. Tyle, że w realnym życiu bywa różnie, a nawet jak już w końcu coś wypłynie, to wcale nie tak bezboleśnie... Bo dochodzenie swoich praw przez ofiarę zwykle żmudne jest i kosztowne. I nie chodzi o to, że pan adwokat, dobra dusza, wpędzi ją w kredyty, tylko o olbrzymie koszty psychiczne i społeczne, które dochodzeniu swojego zwykle towarzyszą. Jak w „Ksero” – ambitnym, choć dla europejskiego widza momentami z lekka dziwacznym thrillerodramacie.

Bo „Ksero”, cieplutka premiera Netfliksa, to film indonezyjski - i nie dość, że to smakołyk egzotyczny, to jednak z wyraźnie innej półeczki kulturowej. Bo choć jasne, że pewne problemy są globalne, to wiele uwarunkowań, z których wynikają i wiele skutków, które powodują, już niekoniecznie. W każdym razie na pewno nie można temu filmowi odmówić jednego – całej masy społecznych problemów, które tu odnajdujemy i mocnego zaangażowania. A to jest zawsze w cenie.

Tak więc przenosimy się do Indonezji – gromadka studentów tworzy tu doceniany teatr, który właśnie wygrał lokalny festiwal i wybiera się do Japonii. W teatrze mamy i dzieciaki z tłustych rodzin klasy wyższej, i biedne zdolniachy ze stypendiami – jak Sur, studentka informatyki. Po sukcesie jest impreza, a po imprezie Sur budzi się nie pamiętając, co się działo. I świat zaczyna się dziewczynie walić – do sieci trafiają jej pijane zdjęcia, traci stypendium. Postanawia więc dociec, kto szczuł i co było grane. Pegasusa nie ma co prawda do dyspozycji, ale żeby hakować telefony bliźnich, talentu jej wystarcza. No i okazuje się, że coś jest na rzeczy.

Główny plus tego filmu to na pewno społeczne nasycenie. Mamy tu i piekielnie trudną drogę ofiary po sprawiedliwość w patriarchalnym, muzułmańskim społeczeństwie, jeśli ta ofiara jest młodą, biedną dziewczyną. Mamy realia społeczeństwa mocno klasowego, mamy świat uzależniony od mediów społecznościowych, ale mamy też walkę tradycji z nowoczesnością w kraju, w którym powszechne megatechnologie spinają się z tkanką społeczną jak sprzed stuleci. Jasne, to wszystko dostajemy w azjatyckim wydaniu, więc może się to nam wydawać nieco odległe... Ale czy naprawdę aż tak odległe? Plus też za filmową robotę - zdjęcia, granie kolorami, ba, nawet dźwięk, oddający klimaty azjatyckiej metropolii. No i parę zabiegów fabularnych – jak nieustanne, rządowe odkażanie miasta, kapitalnie sugerujące opresyjność. Aktorzy też się sprawdzają, zwłaszcza Shenina Syawalita Cinnamon w roli Sur.

Minusy? Film jest napakowany różnorodną metaforyką – chyba aż za bardzo. Do tego samo rozwiązanie zagadki jest mocno odjechane, sprawiające wrażenie bardziej zasłony dymnej, dzięki której można powiedzieć więcej... Parę poetycko-symbolicznych scen też kompletnie mnie nie przekonuje. Ale cóż, to po prostu inne kino. A w końcu nie zawsze ma się ochotę na burgera albo schabowego. Czasami świetnie sprawdza się nasi goreng.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Premiera Netflix: "Ksero" - czyli ofiara zawsze płaci więcej (recenzja) - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska