Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Promieniują komputery, smartfony, anteny, telewizory. Strach się bać we własnym domu?

Katarzyna Bogucka
123rf
W styczniu nad Europą wisiała chmura radioaktywnego jodu - 131, jednego z najniebezpieczniejszych, bo rakotwórczych , pierwiastków. Nie znamy źródła emisji, a to rodzi panikę. I strach. Ludzie boją się promieniowania. Wszelkiego. I na wszelki wypadek.

O jodzie-131 poinformowała mieszkańców regionu Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Bydgoszczy (źródłem komunikatu była informacja z Państwowej Agencji Atomistyki). Okazuje się, że sprawa jodu-131 nie powinna nam spędzać snu z oka. Jego emisja była niewielka. - Przekonamy się o tym, gdy porównamy stężenie promieniotwórcze izotopu po awarii w Instytucie Radioizotopów w Budapeszcie, w 2011 roku, po wybuchu w elektrowni w Fukushimie w tym samym roku i po awarii czarnobylskiej w 1986 roku - mówi Michał Radczuk, p.o. kierownika Oddziału Badań Radiacyjnych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy.

**

Czytaj też: Dlaczego u nas paliwa są droższe?**

Jak podaje specjalista, po węgierskiej awarii stężenie izotopu jodu w powietrzu wyniosło 14 mikroBq/m3 (bekerel to jednostka miary aktywności promieniotwórczej; informuje, ile rozpadów danego izotopu nastąpiło w ciągu sekundy), po Fukushimie stężenie jodu-131 wyniosło ok. 8000 mikroBq/m3, a po Czarnobylu aż... 11 490 000 mikroBq/m3. - Co oznacza, że w sekundę w objętości 1 m3 rozpadło się 11 atomów tylko samego jodu! - mówi Michał Radczuk. - Przy tych danych, ilość jodu-131 wykrytego ostatnio nad Polską, czyli 5,9 mikroBq/m3, jest śladowa, wręcz na granicy wykrywalności aparatury. W przypadku wszystkich zdarzeń radiacyjnych odległość od źródła jest tu kluczowa. Im bliżej, tym wyższe parametry i większe zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi i środowiska. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej szuka miejsca, z którego nastąpiła styczniowa emisja jodu-131. Podejrzewa się, że tym źródłem jest Rosja. Nie wiadomo też, czy uwolnienie tego pierwiastka nastąpiło w wyniku awarii atomowej, czy ma związek z działalnością dla celów medycznych, ponieważ jod służy m.in. do terapii.

W regionie był już jeden „jodowy” alarm. Na początku zeszłego roku bramka dozymetryczna w Bydgoskim Parku Przemysłowym uruchomiła się, gdy przejeżdżała przez nią jedna z ciężarówek z miejskiej spalarni odpadów. Okazało się, że na pokładzie śmieciarki znalazły się medyczne odpady z jodem-131. - Po zabezpieczeniu ładunku, wiedząc, że czas połowicznego rozpadu izotopu jodu wynosi osiem dni, nie trzeba już było podejmować dodatkowych działań. Po kilku miesiącach ładunek stał się niegroźny - mówi Michał Radczuk.

Tymczasem po wieści o jodowej chmurze nad Polską, ruszyła fala paniki i dezinformacji. Najpopularniejszym błędem jest łączenie promieniowania jonizującego (zalicza się do niego m.in. promieniowanie radioaktywne), z niejonizującym, czyli elektromagnetycznym. O tym pierwszym wiadomo, że szkodzi żywym organizmom. To drugie wciąż jest przedmiotem badań, ale i przestrzenią do tworzenia mitów.

Natura kontra cywilizacja
Pole elektromagnetyczne w postaci naturalnej istnieje od milionów l at, pochodzi m.in. z naturalnych złóż pierwiastków w skorupie ziemskiej, z kosmosu. Około 150 lat temu, wraz z rozwojem telekomunikacji i elektryczności, pojawiło się promieniowanie sztuczne: setki milionów fal, od około 23-30 lat emitowanych głównie przez maszty telefonii komórkowej, mikrofalówki, sprzęt AGD i RTV, bezprzewodowy Internet. Jedni specjaliści uważają wpływ tych fal za szkodliwy, drudzy za neutralny. Zwolennikiem tej pierwszej tezy jest Paweł Wypychowski, absolwent elektroniki Wydziału Elektrycznego Politechniki Szczecińskiej, autor bloga poświęconego bioelektromagnetyzmowi i wielu opracowań na temat elektropromieniowania, wreszcie właściciel internetowego sklepu, który oferuje ekrany, farby i tkaniny zabezpieczające przez wpływem, szkodliwym, jak przekonuje, fal elektromagnetycznych.

Czytaj również: Panie jeżdżą bezpieczniej niż mężczyźni

- Zanieczyściliśmy środowisko. I nie jesteśmy w stanie tego bałaganu kontrolować. Nie mówi się o różnicy między naturalnym promieniowaniem elektromagnetycznym, które istnieje od zarania dziejów Ziemi, a falami sztucznymi. Równoważy się je. To błąd. Pola naturalne są niezbędne do życia. Wykazały to chociażby badania NASA, którzy umieścili w kosmosie, w strefie sterylnej, ludzi o znakomitej odporności, w świetnym stanie zdrowia. Na ziemię wrócili ludzie schorowani. Promieniowanie pola sztucznego jest o miliardy razy większy, od ingerencji pola naturalnego. Trudno więc uwierzyć, że sztuczne promieniowanie nie ma znaczenia dla zdrowia człowieka. Czy istnieje ekosystem, który można zanieczyścić w tak ogromnym stopniu bez skutku biologicznego? Moim zdaniem nie istnieje. Paweł Wypychowski podaje, że sztuczne promieniowanie przede wszystkim blokuje dopływ promieniowania naturalnego, ale to nie wszystko. - Trudno jednoznacznie wiązać promieniowanie z konkretnymi jednostkami chorobowymi, np. z rakiem, ale udowodniono, że fale elektromagnetyczne, u ludzi elektrowrażliwych, zaburzają sen, narażają na dolegliwości typowe dla skutków długotrwałego stresu (zaburzenia neurologiczne, psychologiczne). Pod wpływem fal, spadają możliwości regeneracyjne i detoksyfikacyjne mózgu, układu nerwowego, zaburza się także gospodarka wodna, grozi nam odwodnienie mimo przyjmowania odpowiedniej ilości płynów...

Promieniotwórcza fobia?
Paweł Wypychowski zdaje sobie sprawę, że jego poglądy są w świecie nauki niepopularne. - Zarzuca się nam fobię, ignorancję, chęć cofnięcia się do średniowiecza. Nie mamy takich intencji. Chodzi o to, by sieć bezprzewodową cywilizować, humanizować. Telefonia komórkowa powinna działać na częstotliwościach, które mniej szkodzą. Technologia już istnieje, można zapewnić transmisję sygnału komórkowego na poziomach 1000 razy niższych, niż dotąd wykorzystywane. Biznes nie jest jednak zainteresowany taką rewolucją, wiązałaby się ona z wymianą całej infrastruktury, sprzętu, nierzadko jeszcze nie zamortyzowanego. Istotna jest także świadomość użytkowników. Czy naprawdę musimy na smartfonie oglądać filmy w rozdzielczości HD? Transmisja ze stacji bazowej wymaga wówczas większych poziomów pola. Robimy krzywdę nie tylko sobie,ale także innym.

Badania nad polem elektromagnetycznym trwają krótko, od lat 50-60 XX wieku. Zaczęły się w wojskowych instytutach. Europejska Akademia Medycyny Środowiskowej opublikowała w ubiegłym roku pracę zbiorową, rodzaj wniosku z dotychczasowych ustaleń. - Powstały dwa raporty podsumowujące te badania. W jednym orzeczono, ze fale elektromagnetyczne szkodzą, w drugim, że nie szkodzą - zauważa Paweł Wypychowski. - Tymczasem we Włoszech, we Francji, w Szwecji zjawisko elektrowrażliwości jest uznane za jednostkę chorobową. Także WHO podpisuje się pod tą opinią. WHO wypowiedziała się też na temat wpływu telefonów komórkowych na organizmy. Uznano, że prawdopodobnie istnieje związek między zachorowaniami na raka, a kontaktem telefonu z głową. Prawdopodobnie, więc nie można tego związku zdecydowanie wykluczyć. Ja, po dziesięciu latach analiz, nie odważyłbym się orzec, że promieniowanie jest w stu procentach bezpieczne. Przeczytałem kilkaset publikacji na ten temat...

Przeczytaj także: Opel w rękach Franzcuzów

Prof. dr hab. inż. Andrzej Krawczyk, prezes Polskiego Towarzystwa Zastosowań Elektromagnetyzmu, wykładowca Politechniki Częstochowskiej, pracownik Wojskowego Instytutu Medycznego radzi, by w temacie pola elektromagnetycznego (PEM) zachować spokój. Sam koordynował badania dotyczące wpływu pola elektromagnetycznego na rozruszniki serca. Nie wykryto związku miedzy PEM a funkcjonowaniem rozruszników. Przestrzega przed nadmiernym szafowaniem zjawiskami, choćby wspomnianą już elektrowrażliwością, którą trudno badać i diagnozować. - Już same doniesienia mediów o elektrowrażliwości mogą prowadzić do wystąpienia objawów u sugestywnych osób, co zostało wykazane w badaniach psychologicznych. Ludzie, którym powiedziano, że w czasie doświadczenia naukowego są wystawieni na PEM, mieli objawy somatyczne: swędzenie skóry, zaczerwienienia, itp. Tymczasem źródło PEM było wyłączone. Bo to kwestia psychologii, a nie fizyki - przekonuje profesor. Równie twardo stoi na stanowisku, że PEM emitowane przez telefonię komórkową nie jest szkodliwe. Po prostu, jak dotąd, nie ma na to twardych dowodów. - Nie zwiększyła się liczba chorujących na raka w związku ze zwiększeniem się liczby posiadaczy komórekh - mówi prof. Krawczyk. Uspokaja jednak, że śladem społecznych niepokojów zawsze idzie świat nauki, proponując badania, testy. Temat jest wciąż na celowniku.

Zobacz także:

Genewa 2017. Skoda Octavia RS i Scout. Więcej mocy i większa...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Promieniują komputery, smartfony, anteny, telewizory. Strach się bać we własnym domu? - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska