MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny finał szaleńczej jazdy. Szukali wrażeń, znaleźli śmierć

Beata Bielecka, [email protected]
Pędzący volkswagen nie zmieścił się na betonowym mostku, przeciął barierkę i wpadł do rowu.
Pędzący volkswagen nie zmieścił się na betonowym mostku, przeciął barierkę i wpadł do rowu. Archiwum policji
W trakcie policyjnego pościgu zginęło dwóch nastolatków. Ten, który przeżył niedzielną tragedię w Gostkowicach pod Gorzowem, to Filip z Czarnowa. Ma 16 lat i lubi samochody. Raz wpędziło go to już w tarapaty.

Ten artykuł przeczytacie po wykupieniu abonamentu Piano (9,90 zł/tydzień; 19,90 zł/miesiąc; 199 zł/rok) albo w sobotnio-niedzielnym (17-18 sierpnia) papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej".

- Dlaczego nie było to dla niego nauczką? - pyta samą siebie jego mama i głos jej się łamie. Niechętnie opowiada o tym, że wiosną syn wziął auto ojca. Jechał szybko i wchodząc w zakręt, stracił panowanie. Kartotekę ma już przez to zapaskudzoną, a teraz jeszcze to. - Żeby tylko nie okazało się, że on prowadził, bo go zlinczują - dygocze ze strachu.

Od kiedy mąż pracuje w Niemczech, sama wychowuje czworo dzieci. Mieszkają w starym domu za wioską, który od dawna remontują. Na syna nie da złego słowa powiedzieć, bo jak trzeba, zawsze jej pomaga. - To spokojny chłopak. Uczy się w samochodówce w Słubicach - opowiada.
A przed policją z kolegami uciekali, bo żaden nie miał prawa jazdy. - Uciekali i uciekli. Ci dwaj na cmentarz - dodaje i znów głos jej się łamie.
Na myśl o rodzicach 17-letniego Błażeja i Rafała, który dopiero co w czerwcu świętował swoją osiemnastkę, trzęsą się jej kolana.
- Nie wyobrażam sobie, żebym mogła dziecko w worku oglądać - mówi. - Jakie szczęście, że Filip żyje...

Jego starszy brat Kamil wspomina, że on też mógł być w samochodzie, którym do Czarnowa przyjechali w sobotę wieczorem ze Stańska dwaj koledzy. Wcześniej byli na zabawie zorganizowanej po turnieju siatkarskim we wsi. - Namawiali, żebym się z nimi przejechał, ale nie chciałem - opowiada. - Zryli całą wioskę, tak szaleli tym samochodem. Nikt nie reagował. Ludzie tylko gadali, że młodym odbiło.
Kamil nie wiedział, że Filip dołączył później do chłopaków. Gdyby tego nie zrobił, nie siedziałby teraz w izbie dziecka, a mama nie mówiłaby, że już łez nie ma, bo wszystkie wypłakała.
- U nas też jeden płacz - mama Rafała po tym, jak łyknęła sporą dawkę relanium, jest pozornie spokojna. Ale i jakby nieobecna. Cała w czerni, choć pogrzebu jeszcze nie było. - Trzy miesiące temu pochowałam brata, a przed miesiącem teściową - tłumaczy.

Jest przy niej siostra Elżbieta. Też nie może pogodzić się ze śmiercią Rafała. - Trzy dni temu skończył sobie remontować pokój. Cieszył się, że ma teraz tak ładnie. Całe życie było przed nim - płacze. Wie, co to znaczy stracić dziecko, bo pochowała córkę. Miała pięć latek, gdy się utopiła.
- Jakieś fatum wisi nad naszą rodziną. Cały czas pogrzeby.
O tym, że rodzinę czeka kolejny, dowiedzieli się w niedzielę rano, gdy do ich drzwi zapukała policja. Przynieśli najgorszą dla każdych rodziców wiadomość, że stracili dziecko. Syn miał spać u kolegi, dlatego jego nieobecność w domu nikogo nie zdziwiła. Okazało się jednak, że w nocy, z dwoma innymi chłopakami, urządzili sobie samochodowy rajd. Koło 1.00 w Żabicach rzucili się w oczy policjantowi i strażnikowi granicznemu, którzy patrolowali okolicę. Ich volkswagen (jak się później okazało, kilkunastoletni samochód kupił trzy dni przed wypadkiem Błażej, o czym jego rodzice nie mieli pojęcia) jechał za szybko, więc mundurowi postanowili ich zatrzymać.

Kierowca zignorował sygnały. I jeszcze przyspieszył. Przez blisko 60 kilometrów trwał pościg. W Gostkowicach koło Bogdańca, niedaleko wału nad Wartą, auto nastolatków nie zmieściło się na betonowym mostku, przecięło barierkę i wpadło do rowu z wodą. Na zewnątrz udało się wydostać tylko Filipowi. Dwaj pozostali chłopcy zginęli. Dariusz Domarecki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie, mówi, że nie wiadomo jeszcze, czy utonęli, czy odnieśli wewnętrzne obrażenia. Tak jak nie wiadomo, czy byli trzeźwi. W poniedziałek przeprowadzono sekcję zwłok, ale na wyniki trzeba poczekać do końca tygodnia. Prawdopodobnie wtedy będzie też wiadomo, kto kierował autem.
Bo niezależnie od tego, co powiedział śledczym Filip (nie chcą tego ujawnić), wszystko musi być dokładnie zbadane.
- Dla rodzin to będzie bardzo ważna wiadomość i póki nie będzie pewności, kto siedział za kierownicą, żadnych informacji na ten temat nie udzielamy - tłumaczy Domarecki.

Sławomir Konieczny z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie mówi, że analizując zachowanie kierowcy w czasie pościgu, można odnieść wrażenie, że szarżował, jakby chciał przeżyć w czasie wakacji przygodę, o której później mógłby opowiadać kolegom.
- To igranie z własnym życiem - przestrzega ewentualnych naśladowców.
Mama Rafała zna się z mamą Błażeja, ale nie miała jeszcze odwagi do niej zadzwonić ani się z nią spotkać. - W niedzielę do mamy Błażeja pogotowie musieli wezwać, bo bardzo źle się czuła - opowiada.
Gdy rozmawiam z rodzicami Błażeja, oboje jak za karabinu maszynowego strzelają serią pytań, na które chcą znać odpowiedzi. Dlaczego policja nie zrobiła blokady i nie zatrzymała chłopaków, tylko jechała za nimi tyle kilometrów? Dlaczego zamiast od razu ratować uwięzionych w aucie Rafała i Błażeja, mundurowi gonili uciekającego Filipa? Czy jadąc za nimi tyle czasu, nie wiedzieli, że w samochodzie były trzy osoby? Czy nie można było tej akcji przeprowadzić inaczej? Przecież to były jeszcze dzieci. Zbłądziły. Ale żeby od razu taką nagonkę na nie robić?
- To była szaleńcza jazda, momentami 160 kilometrów na godzinę, a kierowca wielokrotnie zmieniał trasę, żeby uniknąć zatrzymania - odpowiada Konieczny. - Pościg przebiegał bardzo dynamicznie i trudno by było ustawić blokady wszędzie - dodaje. Jedna blokada była, ale kierowca ją ominął.
Tłumaczy też, że próba bezpośredniego zatrzymania rozpędzonego samochodu mogłaby się skończyć wypadkiem, dlatego przy dużej prędkości tego typu manewrów się nie wykonuje. Rzecznik odpiera też zarzut, że mundurowi nie udzielili najpierw pomocy chłopakom uwięzionym w samochodzie. Opowiada, że gdy zobaczyli uciekającego Filipa, ruszyli za nim i zatrzymali go zaledwie 20 metrów od samochodu. Nie powiedział im początkowo, że w aucie ktoś jeszcze z nim był, jakby chciał chronić kolegów. Zrobił to dopiero po chwili. Wtedy policjant i strażnik wskoczyli do rowu, gdzie było bardzo grząsko, wyszarpnęli drzwi i wyciągnęli dwie osoby. Rozpoczęli reanimację. Nie zdołali już jednak uratować Błażeja i Rafała.

Rajd nastolatków i dramatyczny finał pościgu wywołuje falę komentarzy wśród naszych Czytelników i Internautów.
- Teraz jest wielu teoretyków, którzy zastanawiają się nawet, czy policjant nie powinien tylko spisać numerów rejestracyjnych samochodu i potem sprawdzić, do kogo on należy - mówi Konieczny. - Ale trzeba zrozumieć, że jak ktoś w tak desperacki sposób próbuje zgubić pościg, to można mieć do czynienia z grubymi przestępstwami: uprowadzeniem, kradzieżą, przemytem.
- Te dzieciaki w czasie tej szaleńczej jazdy mogły kogoś potrącić i zabić - to jedna z opinii naszych Czytelników, popierająca policyjne argumenty.
Mimo to o całej trójce nikt w ich wioskach złego słowa nie powie. Anna Kwiek, zastępca wójta Górzycy, mieszka w Stańsku. - Nieraz podwoziłam autem Błażeja i dużo rozmawialiśmy. To był grzeczny, inteligentny chłopak - wspomina. O Rafale wie mniej. Ale zna jego rodziców. Ojciec był w poprzedniej kadencji sołtysem. - Straszna tragedia...

Przy sklepie w Stańsku siedzi grupa mężczyzn. Roman Mazur jeszcze nie może uwierzyć w to, co się stało. - Szok! To byli normalni młodzi chłopcy. Żadni chuligani - opowiada. Błażej chodził do zawodówki w Ośnie. Uczył się na lakiernika. Rafał był jeszcze w gimnazjum, bo nauka nie bardzo mu szła i kilka razy powtarzał klasę. W przyszłości chciał wyjechać do pracy w Niemczech.
Spotkana na ulicy w Czarnowie Maria Urban mówi, że teraz niedobre czasy dla młodych. Za dużo pokus i łatwo się zagubić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska