https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przed płotem

Michał Żurowski

     Żona jednego z pracowników okupujących grudziądzką "Warmę" przyniosła mu we wtorek obiad. I zagroziła, że jeśli ktoś (ochrona pod komendą syndyka) spróbuje jej następnym razem przeszkodzić, jest gotowa przeskoczyć płot.
     Przeskakiwanie przez płot ma w naszej historii swoje ważne miejsce. 22 lata temu znalazł się jeden taki, który skoczył do stoczni... i wiadomo, co było dalej. W Gdańsku, w Polsce, w Europie! A teraz kobieta - i to z rondlem! - skacząca przez płot! A ile jest takich żon i mężów - oszukanych, upokorzonych, zdesperowanych? Próbowałem sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. W roli żony postawić się nie umiem. Ale w roli męża...
     Siedzę otóż w zakładzie z głodującymi od paru dni kolegami, nikogo - poza żoną i paroma dziennikarzami - nie obchodząc. Jestem bez roboty i bez obiadu. Nagle patrzę: żona biegnie. Z garnkiem. W garnku moja ulubiona ogórkowa, a między nami (żoną i garnkiem, a mną) płot. I ochroniarz. To jest groźna sytuacja, a nie żarty jakieś. Kobieta na płocie - i z gorącą zupą w garnku! - może być zdolna do wszystkiego. A mąż? Co robi głodny (pomijając już, że kochający) mąż, widząc, iż jego żonie z jego obiadem na płocie zagraża inny facet? Daje tamtemu w mordę. I może się zrobić zadyma, przy której okoliczności skoku Wałęsy w roku 1980, to pieszczoty.
     Lechu miał wtedy za sobą tysiące, może miliony życzliwych mu kibiców. W odwodzie zaś całą intelektualną elitę Polski z Mazowieckim, Kuroniem, Michnikiem i Geremkiem na czele, a w perspektywie zainteresowanie państwa reprezentowanego przez wicepremiera Jagielskiego. Państwo może i było wtedy nie bardzo suwerenne, i w ogóle do kitu, ale... było! A teraz? Ten facet w "Warmie" i ta jego żona nie mają za sobą ni elit, ni idącej w miliony solidarności (korekto kochana: nie poprawiaj mi tego na duże "S", broń Boże!), a w perspektywie żadnych szans na pomoc ze strony państwa. Wiecie, do czego zdolni są ludzie zupełnie bez perspektyw?
     Zapytacie, gdzie było wtedy - w tym tygodniu - państwo? Otóż państwo Millerowie na przykład byli we francuskich Alpach na urlopie. Nie mówię, że premier nie człowiek i nie ma prawa do urlopu. Tyle tylko, że kiedy w firmie dzieje się źle, niepodobna nie tylko wyjeżdżać w Alpy, ale nawet myśleć o urlopie. A firma pana Millera to państwo właśnie! I dopóki się nie poprawi, premier powinien sobie raczej łóżko polowe do gabinetu wstawić, niż w góry jeździć! A tu, oprócz niego, na urlopie wypoczynkowym jest jeszcze minister zdrowia Łapiński. Ten "pomysłowy Dobromir" tak się widać naharował - skreślając z listy przewlekłych chorób cukrzycę, astmę i parę innych takich "fanaberii" (a przy okazji leki refundowane) - że uznał, iż należy mu się trochę laby. Reszta towarzystwa jednak obradowała!
     Rzecznik Tober przyznał wprawdzie, iż "porządek wtorkowego posiedzenia był wyjątkowo ubogi", za to pani pełnomocnik (w randze ministra) od równouprawnienia kobiet i mężczyzn Jaruga-Nowacka zadbała, by tak całkiem nudno nie było. Rozdawała "okulary równości". Posrebrzane i - tu cytuję panią minister - "wyostrzające widzenie problemów równości płci, podnoszące wrażliwość przy podejmowaniu decyzji". To z okazji nadchodzącego Dnia Kobiet - wyjaśniła ofiarodawczyni.
     - Śliczne! - kontynuowała obrady, zachwycona minister edukacji Łybacka. - Naprawdę ładne!...
     Ciekawe, czy spodobałyby się także tej kobiecie przed płotem "Warmy". Nie wiem, czy z Warszawy można przez takie okulary dostrzec Grudziądz, "Warmę" albo jakąś inną fabrykę bezrobotnych, ale... Jeśli rząd tak fajnie się bawi, to znaczy, że nie jest źle i będzie jeszcze lepiej. Miło tak w Dniu Kobiet przekazać wszystkim Polkom, że rząd o nich pamięta i właśnie podniósł sobie wrażliwość. Jeśli nie macie już, Drogie Panie, innych problemów niż równość płci, bądźcie dobrej myśli.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska