Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed świętami można zaoszczędzić... za darmo najeść się i napić do woli

Krzysztof Świderski
fot. sxc
Można się wyżywić. Trzeba tylko mieć wytrzymały żołądek i odpowiednie podejście. Kto oszczędny i się nie krępuje niech spróbuje.

- Mamy 6 gatunków: z pieprzem, łososiem, borowikami, orzechami, ziołami i śmietankowy - objaśnia i podsuwa mi tackę z kawałeczkami kanapek. Próbuję - rzeczywiście, bardzo smaczne.
Pochłaniam porcję za porcją, czekając, aż wreszcie dostanę po łapach, ale nic takiego się nie dzieje. Dziewczyna przygląda mi się z satysfakcją. - Dobre, prawda? Nie kosztował pan jeszcze z ziołami - mówi, podając kolejne próbki. W mgnieniu oka pożarłem przynajmniej dwie kromki chleba z serem. Poddaję się, nie dam rady więcej. Muszę czymś popić - i jest okazja. W pobliżu zaprasza na degustację browar z Czarnkowa. Lubię piwo, ale nigdy nie słyszałem o tej firmie.

Lekki szum w głowie
- To prawdziwe, naturalne, żywe piwo - zachęca brunetka, napełniająca kubeczki złocistym napojem. Piję i słucham ciekawej opowieści o ostatnim państwowym browarze w Polsce. Piwo rzeczywiście jest świetne, więc sięgam po kolejne kubeczki. Mej gospodyni najwyraźniej to nie przeszkadza. Odchodzę napojony, z lekkim szumem w głowie, życząc browarowi znad Noteci sukcesu. Za darmo wypiłem jakiś "bączek" piwa. Czyli śniadanie mam z głowy.

Niedaleko rozłożył stoisko producent warzyw. Sięgam po sałatkę meksykańską z kukurydzy i papryki z dodatkiem fasolki szparagowej. - Proszę sobie doprawić do smaku - zachęca blondynka w firmowym fartuszku. - Tu mamy pieprz i sól.

Pochłaniam pięć porcji i chcę odejść. - Chwileczkę, poczęstuję pana jeszcze bukietem warzyw na patelnię! - skarciła mnie hostessa, wyjmując z mikrofalówki dymiącą jeszcze porcję. Posłusznie zjadam smaczną mieszankę brokułów, kalafiora, marchewki i Bóg wie czego tam jeszcze. Wycofuję się, obcierając usta. - Widzę, że panu smakowało, więc zapraszam do kupowania naszych warzyw - słyszę na odchodnym.

Zapraszam do kupna
Jak dotąd nikt mnie nie pogonił. Jem i piję do woli. To może jakaś zakąska po piwku? Dziewczyna z talerzem pełnym nadzianych na wykałaczki porcji serów pleśniowych pięknie się uśmiecha. Dokładnie opisuje, z jakimi smakami będę mógł się zapoznać i podsuwa talerz.

Zjadam trzy kawałeczki i nagle talerz znika mi sprzed nosa. - Dziękuję, że skorzystał pan z naszej degustacji - słyszę. - Ale to takie smaczne, czy mogę prosić o jeszcze? - Skoro panu smakuje, to zapraszam do kupna. Akurat tu ma pan nasze sery - dziewczę wskazuje ręką na półkę, obraca się na pięcie i szybko odchodzi. Z wprawą pozbyła się natręta. Najwyższy czas spróbować gdzie indziej. Przed wyjściem próbuję jeszcze raz napić się piwa.

- Ale pan już tu był - mówi zakłopotana hostessa z Czarnkowa i zaniepokojona spogląda w górę. - Wie pan, stoimy pod kamerą - wyjaśnia. - To degustacja, a nie wyszynk. Panu nic nie zrobią, ale ja mogę mieć kłopoty. Zapraszam na jutro - dodaje przepraszającym tonem.

Wermut z batonikiem
To może powetuję sobie w Almie? Zapowiadali tam promocję wermutów. Rzeczywiście, w delikatesach można dziś skosztować martini. W czterech smakach, na oko w porcjach trzydziestkach. Wypijam po jednej z każdego. Wyszedł całkiem przyzwoity drink - grubo ponad setka za darmo. Chętnie napiłbym się jeszcze, ale czuję na sobie badawczy wzrok ochroniarza. Posyłam błagalne spojrzenie hostessie. - W porządku, proszę jeszcze skosztować - uśmiecha się brunetka w kapeluszu i firmowym garniturku.

Przed wyjściem z Almy napycham się jeszcze batonikami Duplo. - Ale fajnie! A myślałam, że tylko dzieci wyjadają słodycze garściami - żartuje ze mnie hostessa.

W delikatesach Piotr i Paweł czeka kolejna, przyjemna niespodzianka. Promocja jest tylko jedna: śledziki w różnych smakach, ale nikt nie pilnuje stoiska! Obżeram się więc nieprzytomnie, przez nikogo nie niepokojony. To błąd - zaczynam odczuwać pierwsze objawy niestrawności. Żołądek najwyraźniej z trudem radzi sobie z mieszanką serów, warzyw, piwa, wermutu, marynowanych ryb i czekolady.

Przydałaby się jakaś promocja kropli żołądkowych w aptece. Zamiast tego ratuję się owsianką. Jej solidna porcja uspokaja mój rozklekotany żołądek. A ja, zadowolony, poszedłem do następnych sklepów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska