Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przodek na rolce

Adam Willma [email protected] tel. 56 619 99 24
Fot. AUTOR
Nie pamiętasz, kiedy urodził się twój pradziadek? Nic straconego. Prawdopodobnie dane twoich przodków znajdują się w granitowym schronie pod Salt Lake City.

Zadbali o to mormoni.

Robert Magnuski, elegancki mężczyzna pod krawatem, w świeżo odprasowanej koszuli, pracuje w hotelarstwie. Dzień urlopu poświęcił na oprowadzenie mnie po Centrum Historii Rodzinnej w Warszawie. Sprawy genealogiczne to jego służba w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Cierpliwie, bez śladu znużenia, odpowiada na pytania, kseruje niezbędne materiały, pozwala fotografować wszelkie zakamarki kaplicy.

Słowo "kaplica" może wprowadzać w błąd. Nowoczesne wnętrze kojarzy się raczej z wygodną salą konferencyjną w amerykańskim stylu. Gotowy projekt zza Atlantyku przykrojono jedynie do działki na warszawskiej Woli. Tu krzyżują się drogi wszystkich, którzy szukają danych genealogicznych. Miejsca przy rzutnikach do mikrofilmów zajmują naukowcy, pisarze, a przede wszystkim pasjonaci poszukujący własnych korzeni.

- Komfort pracy tutaj jest nieporównywalny z jakimkolwiek innym archiwum w Polsce, no i przede wszystkim kultura obsługi - podkreśla Joanna Prosińska-Giersz, autorka kilku książek genealogicznych.

3 miliardy zmarłych
Z bratem Robertem siadamy w salce dla młodych dziewcząt. - To jest miejsce, w którym mogą osobno uczyć się Ewangelii, poznają swoją godność i posłannictwo kobiety - wyjaśnia brat Magnuski.

W Polsce akcja utrwalania archiwaliów na mikrofilmach rozpoczęła się w latach 60. Wówczas mormońskie Towarzystwo Genealogiczne w Utah podpisało pierwsze umowy z hierarchami katolickimi i archiwami państwowymi.
Oferta w przaśnych latach socjalizmu była nie do pogardzenia: mormoni utrwalą rozsypujące się księgi na mikrofilmach, za co oddadzą doskonałe jakościowo taśmy-matki, zadowalając się kopiami. Nadto kopie zabezpieczą w schronie wydrążonym w granitowym masywie 40 kilometrów od Salt Lake City, światowego centrum mormonów. To miejsce, którego nie ima się żaden ziemski kataklizm.
Żmudne przenoszenie ksiąg metrykalnych na kliszę fotograficzną trwało dziesiątki lat. Oferta została skierowana do wielu krajów.

- Kopie dokumentów wykonywaliśmy w 110 państwach, w 45 nadal trwa dokumentacja - mówi brat Robert. - Co miesiąc przybywa 4 tys. nowych rolek filmów z dokumentami.

Ochrzcić się za pradziadka
Ale po co mormonom informacje o naszych przodkach?
Doktryna Kościoła zakłada, że zmarli, którzy nie mieli możliwości doświadczyć dobrodziejstwa chrztu za życia, mają szansę przyjąć go po śmierci. Problem w tym, że nie mają już fizycznego ciała. Z pomocą mogą jednak pospieszyć im ich potomkowie. Aby tak się stało, członek Kościoła musi jednak znać płeć, imiona dziadków i choćby przybliżoną datę urodzin. Z takimi danymi udaje się do świątyni (najbliższa znajduje się w niemieckim Freibergu), gdzie może dokonać obrzędów za przodków odnalezionych w archiwalnych zasobach.

- Krąży wokół tego rytuału wiele mitów. Tymczasem chrzest jest jedynie ofertą, którą nasz zmarły przodek może przyjąć albo odrzucić - tłumaczy brat Magnuski. - Wierzymy, że zmarli zachowują swą tożsamość i wolną wolę i będą osobiście decydować, czy przyjąć wykonane obrzędy czy nie.

Brat Robert w swoich poszukiwaniach genealogicznych dotarł do początków XIX wieku. Może niezbyt głęboko, ale za to natrafił na wiele niespodzianek. Odkrył czterech braci swojego dziadka, o których rodzinne przekazy milczały.
Historię swojej rodziny Robert umieścił na genealogicznej stronie internetowej mormońskiego Towarzystwa: - To jedna z najpopularniejszych stron w internecie, każdy może umieścić na niej wyniki swoich poszukiwań i dzięki temu podsunąć tropy innym.

Koperta ze słowem "Polska"
Machina mormońskich archiwistów działa z niesamowitą precyzją. W bazie danych znajdują się 3 miliardy nazwisk zmarłych z całego świata. Miliony ludzi z całego świata układają z tych genealogicznych puzzli własne drzewo.

Siostra Galbraith nie ma nawet czasu dokończyć kanapki. Do Warszawy przyjechała przed kilkoma tygodniami, pozostanie półtora roku. Z własnej emerytury opłaciła przelot, pokrywa też koszty swojego utrzymania. Pracuje od rana do wieczora, w
tygodniu ma jeden dzień wolny.

- Ta misja jest wielkim błogosławieństwem. Gdy zgłosiłam swoją kandydaturę, nie wiedziałam, do jakiego kraju zostanę posłana - mówi z nieodłącznym uśmiechem. - Byłam szczęśliwa, gdy otworzyłam kopertę i przeczytałam "Polska", bo moja rodzina pochodzi z Litwy, a mój wujek był Polakiem.

Zadaniem siostry Galbraith jest zapanowanie nad zbiorem setek białych pudełek oznaczonych kodem kreskowym. W pudełkach są rolki filmów, które przybywają z centrum dystrybucyjnego w Niemczech. Większość, poukładana staranie w szafie z dziesiątkami szuflad, czeka na osoby, które je zamówiły, inne trzeba odesłać. Każdego dnia napływają nowe zamówienia do realizacji, należy więc dokładnie rozplanować terminarz wizyt.

- Proponujemy bloki trzygodzinne, bo ludzie bez doświadczenia w takiej kwerendzie archiwalnej nie mają pojęcia, jak bardzo taka praca męczy wzrok. Dokumenty były przecież w różnym stanie, a i charakter pisma nie zawsze jest czytelny. Najwytrwalsi wytrzymują po 6 godzin.

Polak odzyskuje pamięć
Każde z 4 tys. Centrów Historii Rodzinnej (CHR), ulokowanych w 88 krajach, obsługiwane jest przez misjonarzy takich, jak siostra Galbraith. Jedynie w centrach dystrybucyjnych pracuje kilku etatowych archiwistów. W związku z kryzysem światowym przełożeni Kościoła podjęli decyzję, że nie będzie dodatkowych etatów. To poskutkowało opóźnieniami.

Siostra Galbraith jest szczególnie obłożona obowiązkami, bo z polskich oddziałów CHR (drugi znajduje się we Wrocławiu) napływa najwięcej zleceń w Europie. Według brata Roberta jest to efekt odreagowania po czasach, w których przeprawa przez archiwa kojarzyła się z drogą przez mękę.

W mormońskich archiwach najwięcej półek zajmują archiwalia z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Skandynawii, gdzie najwięcej ich przetrwało dziejowe burze. Na mapie polskich archiwaliów sporo jest białych plam - głównie za sprawą zniszczeń wojennych i powojennych zmian terytorialnych. Puste miejsca pojawiają się głownie na terenach wschodniej Polski. Niektóre są już zapełniane dzięki ekipom pracującym na Białorusi.

W ubiegłym roku Watykan zakazał parafiom współpracy z mormońskim stowarzyszeniem, zabraniając dalszego udostępniania ksiąg metrykalnych. Spowodowało to protesty zwłaszcza w międzynarodowych środowiskach genealogicznych.

Naukowcy z różnych części Polski nalegają na tworzenie kolejnych centrów w innych regionach kraju, niedawno propozycja taka napłynęła z Małopolski.
- To niestety niemożliwe. Centra powstają wyłącznie przy kaplicach, a więc tam, gdzie jest odpowiednia liczba naszych współwyznawców, którzy wspomagają je jako wolontariusze - ucina brat Magnuski.

Rodzina na wieczność
Działalność misyjna mormonów wplata się w działalność genealogiczną, ale dyskretnie. Przed wejściem do Centrum rozłożono "Proklamację o Rodzinie" podpisaną przez Radę Prezydenta Kościoła i Radę Dwunastu Apostołów: "Boski plan szczęścia umożliwia, aby związki rodzinne trwały nadal po śmierci. Święte obrzędy i przymierza dostępne w świątyniach umożliwiają ludziom powrót do obecności Boga, a rodzinom - zjednoczenie na wieczność" - głoszą mormońscy Apostołowie.

Problem w tym, że niektórym taka wieczność z rodziną kojarzy się z męką piekielną.
***
Jak korzystać z archiwum mormonów?
Mikrofilmy przejrzeć może każdy, zarówno zawodowy historyk, jak i początkujący amator. Na stronie www.familysearch.org

wpisz interesujące cię nazwisko - być może w istniejącej bazie nazwisk są już osoby z twojej rodziny. Jeśli chcesz osobiście przejrzeć księgę metrykalną, z której pochodzi wpis, znajdź jej numer (kliknij na View Film Notes). Możesz też prowadzić poszukiwania, posługując się kluczem miejscowości.

Jeśli wiesz już, które księgi chciałbyś przejrzeć, wpisz je w zamówieniu, które wyślesz (listownie lub mailem) do Centrum Historii Rodzinnej. Za każdy zamówiony film musisz wpłacić na konto CHR 15 złotych (to opłata za transport i koszty administracyjne).

Czas realizacji zamówienia to na ogół około miesiąc. Mikrofilm będzie do twojej dyspozycji przez 70 dni, z możliwością przedłużenia o kolejne 20.
Możesz przeglądać mikrofilmy osobiście albo upoważnić do tego dowolną osobę. Nie zwracaj się o to do pracowników CHR - odmówią, bo taki regulamin ich obowiązuje.

Na miejscu możesz swobodnie fotografować lub skanować mikrofilmy przy użyciu własnego sprzętu, ewentualnie sporządzić notatki, korzystając z nowoczesnego czytnika.

Więcej informacji na stronie www.mormoni.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska