Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przystanek Woodstock 2010 bezpiecznejszy od Love Parade. Nie jest idealny, ale ludzie go kochają (zobacz wideo)

Jakub Pikulik, (tr), Gazeta Lubuska
Przystanek Woodstock 2010 - impreza na cztery z plusem
Przystanek Woodstock 2010 - impreza na cztery z plusem fot. Arkadiusz Sikorski - ArakuS
Po tragedii w Duisburgu, gdzie na Love Parade zginęło 21 osób, na Przystanek Woodstock przyjechały nie tylko polskie, ale i niemieckie media. Wszyscy podpatrywali, jak zorganizowany jest festiwali i czy faktycznie jest on bezpieczny.

Trójki z plusem, czwórki i czwórki z plusem - takie oceny wystawiali najczęściej w tym roku woodstockowicze organizatorom największego festiwalu muzycznego w tej części Europy. Ludziom bardzo przypadła do gustu tegoroczna gastronomia. - Nie ma na szczęście tych beznadziejnych żetonów, po które najpierw trzeba było odstać swoje w kolejce, a później drugi raz stać w kolejce po jedzenie - mówi Karol Konopiński z Żar.

Lepsza była nie tylko organizacja gastronomii, ale też jakość serwowanych potraw. - Na razie zjedliśmy tylko bigosik, dużą zapiekankę i hot doga. Naprawdę można się tym najeść. I naprawdę jest smaczne. Przed rokiem jedzenie smakowało tak, jakby ktoś robił je na odczepnego - mówią woodstockowicze z Warszawy.

Według Jurka Owsiaka na tegorocznym Przystanku było około pół miliona ludzi. - Było bardzo bezpiecznie. Odnotowaliśmy jedno zgłoszenie włamania do samochodu i jeden pożar auta. Wybuchł, bo jego kierowca zaparkował w wysokiej, suchej trawie, która zajęła się od rozgrzanego katalizatora - mówi Sławomir Konieczny, rzecznik prasowy lubuskiej policji.
W sumie przy zabezpieczeniu festiwalu pracowało 1.086 policjantów z Polski i 12 z Niemiec, 87 sokistów, 97 strażaków z Polski i 110 niemieckich, 43 funkcjonariuszy straży granicznej oraz sześciu wojskowych. Patrolowano Wartę i Odrę, nad Kostrzynem praktycznie bez przerwy latał policyjny helikopter. Jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu na terenie do niego przylegającym znaleziono niewypał, szybko jednak poradzono sobie z tym problemem. Faktycznie, na plus trzeba zaliczyć bezpieczeństwo imprezy.

Strona muzyczna Przystanku od lat jest jego mocnym punktem. Woodstockowicze już przyzwyczaili się "eksperymentów" muzycznych, jakie serwowane są im na głównej scenie. Festiwal już dawno przestał być tylko imprezą, na której serwowane jest ciężkie, rockowe granie. W tym roku wystąpili tam Leszek Możdżer i Tymon Tymański, którzy grali jazzowe interpretacje kompozycji Fryderyka Chopina.
Wydarzeniem był też występ skrzypka Nigela Kennedy'ego. Nowością w stosunku do lat poprzednich było przeniesienie sceny folkowej do dużego namiotu Akademii Sztuk Przepięknych. To dlatego, że w tym roku fundacja WOŚP rejestrowała w technologii HD zarówno spotkania z gośćmi Woodstocku, jak i występy na scenie folkowej. I dobrze. Jednak kiedy w namiocie zrobił się tłok, było tam strasznie duszno. Tym bardziej, że nie wszystkie boczne ściany konstrukcji można było otworzyć i przewiew był naprawdę kiepski.

Jeśli mowa o ASP, nie sposób pominąć tegorocznych gości. Były wśród nich między innymi takie nazwiska jak Andrzej Wajda, Marek Niedźwiedzki, Marek Konrad czy Jerzy Buzek. Spotkania na Akademii to dla wielu woodstockowiczów praktycznie jedyna okazja, kiedy twarzą w twarz mogą się spotkać z ludźmi z pierwszych stron gazet, zadać im pytania i porozmawiać praktycznie na każdy temat.

Nie obyło się jednak bez minusów. Chyba największym mankamentem były warunki sanitarne. O ile pierwszego i przez część drugiego dnia trwania festiwalu, korzystanie z toalet było jeszcze znośne, o tyle później wejście do nich było wręcz traumatycznym przeżyciem. - Strasznie śmierdzi i jest brudno. Wygląda tak, jakby nikt tego nie czyścił. Tak źle jeszcze chyba na Przystanku nie było - żali się Czarna spod Zielonej Góry.

Wielu woodstockowiczów swoje potrzeby załatwiało więc w lasach dookoła pola. Dlatego wkrótce i do nich ciężko było wejść.

Na tegorocznym Przystanku ustawionych było 800 toi-toiów. Strzałem w dziesiątkę okazało się natomiast sześć kontenerów prysznicowych. Skorzystanie z nich kosztowało co prawda pięć złotych, ale kolejka do nich stała cały czas.
Jak co roku we znaki dawał się kurz. I choć strażacy robili, co mogli i co jakiś czas polewali wodą zarówno woodstockowiczów, jak i wyschniętą ziemię, to nad festiwalowym polem bez przerwy unosiły się tumany pyłu. - Trzeba mieć maskę, inaczej to wszystko wchodzi w oczy, gardło, nos i strasznie drapie - mówili ludzie.

W tym roku jedyna droga, którą można było dojechać na Przystanek, prowadziła przez osiedle Leśne do baru Gucio. Od tego miejsca trzeba było iść pieszo. Problem w tym, że asfaltowa ulica prowadząca od baru na pole nie była w ogóle oświetlona. Kiedy ktoś położył na asfalcie na przykład plecak, kolejni się o niego potykali.

Jak zauważyli w tym roku Andrzej Wajda i Jerzy Buzek, Przystanek Woodstock to ogromne, wielotysięczne miasto i jak wszędzie, zdarzają się tam problemy, incydenty i niedociągnięcia. Najważniejsza jednak jest panująca tu atmosfera tolerancji, otwartości i zrozumienia dla drugiego człowieka. Pewnie dlatego festiwal ten jest wyjątkowo bezpieczny.

Zobacz źródło: Woodstock 2010: Przystanek nie jest idealny, ale ludzie go kochają (tysiące zdjęć i kilkadziesiąt filmów)
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska