Nigdy nie mogłem się nadziwić, dlaczego ani razu nie byłem świadkiem procesu jakiegoś urzędnika - cwaniaka albo idioty - który naraził podatników na ciężkie straty. Tak będzie na pewno i w przypadku szefa Krajowego Urzędu Pracy w Łodzi.
W prima aprilis otóż, pismaki z "Dziennika Łódzkiego" opublikowały wyjątkowej urody tekst. Akurat dla łódzkich mas robotniczych, prząśniczek i inteligencji niepracującej. Oto sześć lat temu rozpoczęto w Łodzi budowę Powiatowego Urzędu Pracy numer 3 przy ulicy szewca Kilińskiego. Tych nielicznych, którzy mają jeszcze pracę, objaśniam: urząd pracy to jest taka instytucja, która przyjmuje stemplowane kwity, że nie ma pracy, a przez czas jakiś wypłaca nawet zasiłki na tramwaj - na przejazd do urzędu pracy. I tym właśnie miał zajmować się PUP numer 3, ale nie będzie.
PUP-owi numer 3 bowiem zabrakło 4 - 5 milionów złotych na wykończenie swego pałacu. Przy ulicy Kilińskiego pyszni się czteropiętrowy, luksusowy, przeszklony - lustrzana elewacja! - gmach o łącznej powierzchni pół hektara. Jak dotąd - kosztował 15 milionów złotych (150 miliardów starych złotych), z czego lwią część sfinansował Fundusz Pracy. To taka kasa na zwalczanie plagi bezrobocia. Słowem: przy ulicy Kilińskiego stoi fajny domek, ale jakby nie za bardzo pasujący do hord bezrobotnych, co to miały go oblegać dziesiątkami tysięcy. No bo jak wpuścić taki brudny, niedożywiony łódzki plebs na salony PUP nr 3? Więc może lepiej, że zabrakło szmalu na wykończenie, bo urzędników szlag by trafiał codziennie, nie mówiąc o sprzątaczkach.
Więc premier Miller wraz z ministrem pracy nie przetną wstęgi pałacu im. Szefa Krajowego Urzędu Pracy. Przez te brakujące miliony: ministerstwo pracy twierdzi, że nie ma ani złotówki. Władze miasta też groszem nie śmierdzą, ale wiceprezydent Łodzi, obywatel Jagiełło (prawdopodobnie nie z tych Jagiellonów) wpadł na pomysł: "Nie wykluczamy zaciągnięcia kredytu". Pomysł jest wart mszy - pożyczkę można poręczyć majątkiem Funduszu Pracy albo łódzkich bezrobotnych.
A mówiąc serio: PUP-ie numer 3, Krajowy Urzędzie Pracy, prezydencie Łodzi! Znajdźcież jakiegoś miejscowego Szlangbauma i sprzedajcie w cholerę ten pałac. Za część kupcie jakiś normalny barak na potrzeby PUP numer 3, a za resztę zróbcie biznes. Tylko żeby nie było z nim tak, jak w starym dowcipie, kiedy Zalcman i Goldman podpisywali u rejenta akt spółki. Przezorny Zalcman poprosił o włączenie następującego paragrafu:
"W razie bankructwa firmy, zysk podzielony będzie między wspólników"...
