Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Zainteresowanie meczem było tak duże, że już o 13, prawie dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania, kilkusetosobowe grupy kibiców kompletnie zatarasowały dwa wejścia do Łuczniczki.
- Jesteśmy tu dla Skry. Kibicujemy jej całą rodziną, ale Delecta to też dobry zespół. Spodziewamy się naprawdę niezłego widowiska - mówił Henryk Wojciechowski z Grudziądza. Mężczyzna przyjechał do Bydgoszczy z żoną i córką, fanką Michała Winiarskiego ze Skry. - Dlatego jeździmy na wszystkie jego mecze. W Łuczniczce będziemy dopiero pierwszy raz - mówi.
Bez nerwów i z humorem
Kibiców przybywało dosłownie z minuty na minutę. Powoli wszystkim zaczęła się udzielać atmosfera sportowego święta.
- Trąbki! Ludzie kupujcie trąbki! - zachęcał sprzedawca meczowych gadżetów.
- A po ile?! - krzyknął któryś z kibiców.
- A ile pan chce?
- Pół! - odparł ten sam głos wywołując w tłumie salwę gromkiego śmiechu.
Ale trąbki sprzedawały się przynajmniej tak dobrze jak szaliki i klubowe koszulki. Raz po raz ich ryk zagłuszał wszystko dookoła hali.
Godzinę przed meczem tłok i ścisk panował już na schodach prowadzących do hali i na chodnikach. I choć wejście otwarto dopiero około 14, to nikomu do tego czasu nerwy nie puściły.
- Panie! To są kibice siatkówki, a nie jacyś tam chuligani - mówił Marek Grzesiński. Mężczyzna bez obaw kręcił się w tłumie sprzedając "z ręki" klubowe szaliki Skry. Kosztowały 25 złotych i szły jak ciepłe bułeczki.
Cały region na parkingu
W tym samym czasie podobny tłok panował już na ogromnym parkingu przed halą. Niemal w całości plac zastawiły samochody z województwa kujawsko-pomorskiego: Grudziądza, Świecia, Włocławka, a nawet z Torunia. Była też spora grupa z Inowrocławia i kilka aut z województw południowej Polski. Odwrotne proporcje dało się zauważyć na parkingu autobusowym, gdzie przeważały już rejestracje z powiatu bełchatowskiego i piotrkowskiego.
Tego jeszcze nie było
Do tego czasu z kas rozeszły się ostatnie wejściówki. Łącznie sprzedano ich ponad 6,3 tysiące, co jest absolutnym rekordem frekwencji siatkarskiej ekstraklasy. Również w historii Łuczniczki podobna publiczność to rzadkość.
- Większe zainteresowanie budziły wcześniej chyba tylko mecze ligi światowej w 2004 roku i może jeszcze klubowa impreza eNtrance - przyznaje Adam Guziołek, z biura Hali Sportowo-Widowiskowej "Łuczniczka".
Sobotni mecz przejdzie więc do historii.
- Świetna atmosfera, grzeczni kibice - było naprawdę super. Szkoda tylko, że miejscowi przegrali. My jednak jesteśmy zadowoleni, bo kibicowaliśmy Skrze - mówił Piotr Mączkowski z Wałcza, który zaraz po meczu utknął z rodziną w parkingowym korku.
40 minut w korku i do domu
Policja kierowała ruchem na obu wyjazdach z parkingowego placu, ale zator udało się rozładować dopiero po 40 minutach.
Niektórzy kibice nie włączali nawet silników, tylko obok samochodów spokojnie czekali na udrożnienie wyjazdu.
- Bo do tego trzeba podejść na luzie. A my akurat mamy sporo czasu. No i do Inowrocławia też nie jest daleko - usłyszeliśmy od mężczyzn stojących obok białego transita. Humor im dopisywał, mimo że ich drużyna przegrała. - Za to pokazała walkę i umiejętności - mówili.
- Nie ma chyba takiej hali w Polsce, przed którą po meczu nie ma korków - zauważa Piotr Mączkowski z Wałcza. - Tak jest w Łodzi, w Warszawie i podejrzewam, że również na Zachodzie. Trzeba się do tego przyzwyczaić i tyle - mówi.
Kolejny mecz Delecty w Łuczniczce dopiero w przyszłym roku. 9 stycznia podejmiemy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Zdecydowanie warto to zobaczyć.