Robert Czarnecki pochodzi z Warszawy, choć od kilku lat jest bardzo silnie związany z Toruniem i miejscowym środowiskiem motorowym. Jest jednym głównych z inicjatorów powrotu tej dyscypliny do Grodu Kopernika. Kierowca 600-konnego Mistubishi Lancera Evo IX od niedawna jest zawodnikiem nowego zespołu na polskiej arenie rallycrossowej, toruńskiego Silvak Rallycross Teamu. Czarnecki w swoim dorobku ma m.in. tytuł wicemistrza kraju w najmocniejszej kategorii, czyli Supercars. Tegoroczny sezon na krajowym podwórku zakończył na czwartym miejscu w klasyfikacji generalnej.
Silvak Rallycross Team po zakończeniu polskiego sezonu postanowił spróbować swoich sił na arenie międzynarodowej i to w absolutnie topowym wydaniu. Toruński zespół zameldował się na przedostatniej odsłonie światowego czempionatu. Odbyła się ona na włoskim torze Franciacorta International Circuit. Do startu w kategorii Supercars zgłosiło się aż 45 kierowców. W tym gronie znalazły się prawdziwe legendy sportów motorowych, w tym m.in. Petter Solberg (aktualny mistrz świata w rallycrossie, rajdowy mistrz świata WRC z 2003 roku, trzykrotny rajdowy wicemistrz globu), jego brat Henning (czołowy rajdowiec mistrzostw świata sprzed kilku lat), Gigi Gialli (dwukrotny rajdowy mistrz Włoch w grupie N, uczestnik mistrzostw świata WRC) i Andrew Jordan (mistrz wyścigowej serii BTCC sprzed dwóch lat).
Szczególne poruszenie wywołaj jednak udział byłego kierowcy Formuły 1. Gianni Morbidelli ma na swoim koncie aż 67 wyścigów w F1. Jeden z nich zakończył na podium. W Formule 1 reprezentował barwy zespołów Ferrari, Red Bull Sauber Petronas, Footwork i Minardi. Morbidelli z powodzeniem ścigał się też w innych cyklach. Sięgał m.in. po tytuły mistrza Formuły 3, Speedcar Series i Superstars International Series.
Czarnecki mimo debiutu w tak elitarnym gronie bynajmniej nie zamierzał poddawać się bez walki. Rywalizował ze zmiennym szczęściem. W jednym z wyścigów eliminacyjnych awarii w jego Lancerze uległa półoś napędowa. W innym uzyskany rezultat dał mu 33. miejsce, jedno oczko wyżej od mistrza Solberga. Ostatecznie w klasyfikacji mistrzostw świata reprezentant Silvak Rallycross Temu zajął dosyć odległą lokatę. W klasyfikacji mistrzostw Europy był we Włoszech osiemnasty.
- Nie jechałem tam po wynik, tylko po niezwykle cenne doświadczenie - podkreśla Robert Czarnecki. - Od początku liczyłem się z tym, że poziom tych zawodów pod każdym względem będzie doprawdy kosmiczny. Już sama walka po starcie bok w bok z takimi kierowcami jak Petter Solberg czy Gianni Morbidelii to niesamowite wrażenie. Ten start w moim przypadku był czymś w stylu wejścia na wysoki mur, po to, ażeby przekonać się, jak ten świat wygląda po drugiej, lepszej stronie. Udział w jednej takiej rundzie pod wieloma względami daje więcej cennego doświadczenia niż kilka lat startów w naszych rodzimych zawodach. To był dla mnie swoisty poligon doświadczalny, także pod kątem możliwości samochodu.
Toruński zespół już planuje kolejne starty za granicą. - W tej chwili zastanawiamy się, czy w kolejnym sezonie bardziej postawić na starty w mistrzostwach świata, czy też Europy dodaje Czarnecki. Nawet jeżeli zdecydujemy się na europejski czempionat, to w jakiś wybranych rundach mistrzostw globu też zapewne pojedziemy. Poza tym z pewnością będzie można nas zobaczyć w akcji na polskich torach - mówi Czarnecki.