https://pomorska.pl
reklama

Rodzice segregują dzieci

Monika Smól
To wstyd, żeby szkoła - zamiast niwelować różnice - pogłębiała je i utrwalała. Winni są głównie rodzice. To oni yolerują podziały, czasami wręcz naciskają, by ich dzieci uczyły się z dziećmi podobnymi sobie
To wstyd, żeby szkoła - zamiast niwelować różnice - pogłębiała je i utrwalała. Winni są głównie rodzice. To oni yolerują podziały, czasami wręcz naciskają, by ich dzieci uczyły się z dziećmi podobnymi sobie Fot. sxc
Dlaczego w szkole oddziela się dzieci wiejskie od miejskich, zdolniejsze od mniej zdolnych? Skąd biorą się klasowe podziały? Kto za tym stoi? Rodzice!

Nauczyciele ulegają presji rodziców - przyznają sami rodzice.

W ubiegłą środę, w tekście "Segreguj śmieci, nie dzieci" pisaliśmy o dzieleniu uczniów ze względu na miejsce zamieszkania albo stopień zamożności. Tworzy się klasy wiejskie i miejskie albo klasy pakietowe - z dodatkowymi, płatnymi zajęciami. Do klasy z "pakietem" dodatkowych lekcji nie przyjmuje się uczniów, których nie stać na opłaty.

Kto izoluje, niech sam będzie izolowany
Według CBOS niemal 40 proc. Polaków zauważa, że szkoły nie zapewniają równego startu uczniom. Lepszy start mają ci, którzy pochodzą z tzw. lepszych środowisk.
Czy można temu zaradzić? A może powinniśmy zaakceptować podziały?

- Szkoda, że nie wszyscy urodziliśmy się w bogatych rodzinach - żałował pan Stanisław z Kruszwicy, który jako pierwszy zareagował na tekst o segregacji. Mówił wzburzony: - Nie wprowadzajmy w Polsce standardów Trzeciego Świata! To wstyd, żeby szkoła - zamiast niwelować różnice - pogłębiała je i utrwalała. Dyrektor szkoły, w której dochodzi do dzielenia uczniów na lepszych i gorszych, powinien natychmiast zostać zwolniony z pracy, odizolowany od dzieci. Tak jest: kto izoluje, niech sam będzie izolowany! Za kogo uważają się ci wszyscy, którzy wprowadzają segregację? Kim są? - pytał pan Stanisław.

W czasie redakcyjnego dyżuru udało się chyba znaleźć odpowiedź. Z rozmów telefonicznych i e-maili wynika jasno: winni są rodzice. Tolerują podziały, czasami wręcz naciskają, by ich dzieci uczyły się z dziećmi podobnymi sobie.

Dziecko alkoholika nie pociągnie klasy
- Lekarz, prawnik, przedsiębiorca kręci nosem, gdy jego syn ma siedzieć w ławce z dzieckiem bezrobotnego. Może jeszcze ten bezrobotny ma problem alkoholowy, więc w domu awantury, żadnych warunków do nauki. Dziecko alkoholika nie pociągnie klasy w górę - mówiła Marta z Bydgoszczy. Jej syn dopiero rozpoczął naukę w podstawówce. Gdy zaprowadziła go na pierwsze zajęcia, miała wrażenie, że jest jedyną matką, która wcześniej nie chodziła do dyrektora i nie naciskała, by dziecko znalazło się w "odpowiedniej" klasie.

Magda K. z Włocławka napisała do redakcji: To co się dzieje, jest zasługą rodziców.
Rodzice wywierają presję, chodzą do dyrektora szkoły. Chcą, żeby klasa była odzwierciedleniem ich pozycji. Ci, którym w życiu się udało, próbują odciąć się od tych, którzy nie mieli tyle szczęścia.

- W ten sposób krzywdzimy dzieci, które w szkole chciałyby poczuć coś lepszego, niż mają w domu - twierdzi Magda K. W długim e-mailu do redakcji opisała zadowolenie jednej ze swoich przyjaciółek, która wybrała dziecku gimnazjum spoza rejonu i udało się jej umieścić latorośl w klasie, do której chodzą wyłącznie dzieci lekarzy i biznesmenów. Już na pierwszej wywiadówce zdecydowali, że zorganizują spotkanie integracyjne rodziców z dziećmi, żeby się poznać i zadecydować na jakie wycieczki wysyłać dzieciaki i za ile.

Zdaniem Magdy K., to przerażające. Choć sama jest majętna, prowadzi firmę, drażni ją umieszczanie w jednej klasie wyłącznie dzieci dobrze sytuowanych. Twierdzi, że kiedyś rodzice chętniej zasypywali różnice między biednymi a bogatymi. Gdy jej córka chodziła do gimnazjum i trzeba było zorganizować wycieczkę, zamożniejsi rodzice składali się na opłacenie podróży dzieciom z rodzin biedniejszych. Robiło się to w tajemnicy, dyskretnie. Nikt nikogo nie dyskryminował, nie wytykał. Dzieciaki z klasy - choć dawno już skończyły gimnazjum - przyjaźnią się ze sobą, spotykają. - Nie można dzielić dzieci. Często okazuje się, że z tych biednych wyrastają wspaniali ludzie - napisała Magda K.

Do głowy przez zęby
Lidia z Bydgoszczy: - Najgorsi są nowobogaccy. To oni chcą się wyróżniać, gotowi są dokuczać tym, którzy mają mniej. Na szczęście są szkoły prywatne - jeżeli komuś szkoła rejonowa nie odpowiada, może zapłacić, pójść do prywatnej.

Ona sama nigdy nie doświadczyła podziałów w szkole, jej dzieci też się nie skarżyły. Jednak już dawno temu zauważyła, że niektórzy rodzice chętnie przekupują nauczycieli, żeby tylko ich dziecko było traktowane lepiej. - Kiedyś dawałam korepetycje z matematyki dwóm synom pewnego lekarza, dentysty. Chłopcom kompletnie nic nie wchodziło do głowy. Widoczne było opóźnienie w rozwoju. Idealną dla nich szkołą byłaby szkoła specjalna, ale ojciec nie mógł na to przystać. Jak to: dziecko z takiej rodziny ma się uczyć z debilami? Opłacał się nauczycielkom i przepychały chłopaków z klasy do klasy. Jak się opłacał? Robił nauczycielkom ząbki. Ci chłopcy przechodzili gładko z klasy do klasy. A później tato zapłacił i skończyli studia na prywatnej uczelni.

- Nie zauważyłam, żeby dzieci bogatych rodziców miały lepiej, niż dzieci biednych - mówiła Barbara, która mieszka na wsi koło Nowego. - Proszę napisać, że u nas wszyscy są traktowani równo. Nikt się nie wyróżnia. Nasza wieś nazywa się Tryl.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
Tata pierwszaka 1A
Tak naprawdę to problem nie jest w tym czy rodzice maja pieniądze czy nie i z jakiego środowiska pochodzą, a w zachowaniu dziecka wszyscy wiedzą że jeden niezdyscyplinowany uczeń potrafi skutecznie utrudnić naukę i życie w szkole pozostałym uczniom w klasie. Nauczyciele wobec takiego ucznia sa bezradni i unikają konfrontacji z nim a zwłaszcza z jego rodzicami. Ten skupia wokół siebie wpływowych rówieśników i powstaje gang trudny do opanowania. I dlatego rodzice starają się tak dobrać dzieci w klasie aby zminimalizować prawdopodobieństwo dostania się do "ich" klasy takiego ucznia. Inną sprawą jest fakt. że dzieci "nowobogackich" są przeważnie gorsze od dzieci z biedniejszych rodzin - one mają pieniądze, markowe ciuchy i tatę czy mamę która wszystko może. Uważam że szkoła powinna skuteczniej zabrać się za wychowanie( naukę ) " trudnych dzieci " - to tacy uczniowie powinni dostosowywać się do reszty, a nie odwrotnie - dzisiaj póki co jest odwrotnie. Po 20 - tu dniach szkoły jestem przerażony poziomem dyscypliny w szkole i w klasie syna, a za to winię nauczycieli, którzy tolerują nieodpowiednie zachowanie uczni zezwalając im tym samy na dalsze i większe wybryki i powiększając ich pseudo autorytet wśród rówieśników.
b
bydz
CYTAT(katia @ 21.09.2008, 20:29)
Takie praktyki są na porządku dziennym.Rodzice przemeldowują swoje dzieci, by z łatwością dostawały się do szkół podstawowych lub gimnazjów nie w swoim rejonie, lecz w tym ,gdzie mieszkają dzieci z ,,lepszych" rodzin. Wydaje się,że ten proceder popierają organy prowadzące, pozwalając na tworzenie dodatkowych klas w tzw. lepszych szkołach. To, że szkoły te pękają w szwach i zajęcia w nich trwają długo nie jest istotne. Mało tego-w prosty sposób porównuje się później wyniki egzaminów ,,wytykając" szkołom z ,,gorszymi" dziećmi gorsze wyniki, oskarża się nauczycieli za słabą pracę z dziećmi. Faworyzuje się po prostu jedne szkoły a gorzej traktuje inne. Ci, którzy nie rozumieją tego mechanizmu, wierzą w to, chcą posyłać dzieci tam, gdzie niby lepiej uczą. Gdy zdarzy się, że do tej ,,lepszej" szkoły chce się wybrać uczeń z zaniedbanego rejonu miasta-nie jest przyjmowany.Nie tylko rodzice są więc winni sytuacji opisanej w artykule, niestety.


To tylko Twoje urojenia!!
Nie podajesz żadnych konkretnych przykładów.
k
katia
Takie praktyki są na porządku dziennym.Rodzice przemeldowują swoje dzieci, by z łatwością dostawały się do szkół podstawowych lub gimnazjów nie w swoim rejonie, lecz w tym ,gdzie mieszkają dzieci z ,,lepszych" rodzin. Wydaje się,że ten proceder popierają organy prowadzące, pozwalając na tworzenie dodatkowych klas w tzw. lepszych szkołach. To, że szkoły te pękają w szwach i zajęcia w nich trwają długo nie jest istotne. Mało tego-w prosty sposób porównuje się później wyniki egzaminów ,,wytykając" szkołom z ,,gorszymi" dziećmi gorsze wyniki, oskarża się nauczycieli za słabą pracę z dziećmi. Faworyzuje się po prostu jedne szkoły a gorzej traktuje inne. Ci, którzy nie rozumieją tego mechanizmu, wierzą w to, chcą posyłać dzieci tam, gdzie niby lepiej uczą. Gdy zdarzy się, że do tej ,,lepszej" szkoły chce się wybrać uczeń z zaniedbanego rejonu miasta-nie jest przyjmowany.Nie tylko rodzice są więc winni sytuacji opisanej w artykule, niestety.

Wybrane dla Ciebie

Zwrot podatku dla emerytów. Tyle trafi na ich konto za Trzynastkę i Czternastkę

Zwrot podatku dla emerytów. Tyle trafi na ich konto za Trzynastkę i Czternastkę

Anomalie wyborcze w Grudziądzu. Zaskakujące wyniki w lokalach

Anomalie wyborcze w Grudziądzu. Zaskakujące wyniki w lokalach

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska